Anneke van Giersbergen: „Artyści potrafią być bardzo trudnymi ludźmi”

VUUR to nowy zespół na scenie z zaledwie jednym albumem w dorobku, ale na jego czele stoi znana i lubiana Anneke van Giersbergen. Przed krakowskim koncertem grupy miałem okazję porozmawiać z Anneke o debiutanckim krążku VUUR, noszącym tytuł „In This Moment We Are Free- Cities„. Poruszyliśmy także kwestie dotyczące trudności związanych z muzykowaniem oraz bycia pieprzonym hipisem. Zapraszamy do lektury.

Jesteście na waszej pierwszej trasie jako headliner już prawie dwa tygodnie. Jesteś zadowolona z przyjęcia na dotychczasowych koncertach?

Bardzo. Na razie idzie świetnie. Jesteśmy nowym zespołem, który musi dopiero budować swoją markę, ale na koncerty przychodzi sporo osób ciekawych mojego nowego zespołu. Nie byłam pewna, czy spotkamy się z zainteresowaniem, ale jest dobrze.

Nie jest chyba łatwo zaczynać od zera, nawet tak znanej osobie jak Ty.

Jest nawet ciężej, niż myślałam!

Dlaczego?

Kiedy ludzie usłyszeli, że znów nagrywam album z cięższą muzyką, od razu pomyśleli, że to będzie coś w stylu The Gathering. A tak przecież nie jest. VUUR gra ciężej, bardziej progresywnie, to zupełnie inna muzyka. Ludzie muszą się więc przyzwyczaić. Kiedy jednak już się oswoją, to podoba im się nasza twórczość. Takie dostajemy od nich informacje. Musimy więc jako zespół pracować, aby dotrzeć do jak największej ilości fanów. Na razie idzie wolniej, niż przypuszczałam, ale najważniejsze, że idzie we właściwym kierunku.

Zaskoczyłaś sporo osób swoim powrotem do metalu. Stęskniłaś się za tym gatunkiem?

Cały czas byłam aktywna w tej dziedzinie. Teraz po prostu chciałam zrobić to na swój rachunek. Wcześniej cięższe rzeczy grałam z Devinem Townsendem, Arjenem Lucassenem, Moonspellem

… z Napalm Death.

To dopiero było ciężkie (śmiech). Jak widzisz nie uciekałam od metalu, chciałam go grać, ale nie miałam wokół siebie ludzi, z którymi mogłabym stworzyć zespół. Wszystko się zmieniło, kiedy wraz z Arjenem pracowałam nad albumem Gentle Storm. Znaleźliśmy muzyków, z którymi mogliśmy grać koncerty promujące tę płytę, a ja nagle sobie uświadomiłam, że to są ludzie, z którymi mogę też założyć swój nowy zespół. Miałam sporo materiału, który komponowałam przez ostatnie lata, dlaczego by więc nie pokazać go najlepszym muzykom metalowym w Holandii (śmiech)?

Ciężko było Ci wymyśleć wokale do tak progresywnej muzyki?

Nie. Takie „męskie”, mocne i mroczne dźwięki cały czas we mnie siedzą, tylko chciałam je zespolić z melodyjnymi, kobiecymi wokalami. Lubię takie połączenie.

Jaka jest według Ciebie największa zaleta tego krążka?

Ciekawe pytanie. Myślę, że najlepszą cechą „In This Moment We Are Free” jest jego bezkompromisowość. Będąc muzykiem często spotykasz się z naciskami wytwórni, agentów czy menadżerów sugerujących, by coś zmienić w muzyce, aby lepiej ją sprzedać. A ja nagrałam album dokładnie taki, jakiego chciałam. To wspaniałe uczucie. Wiem, że niektórzy wolą muzykę bardziej bombastyczną, z operowymi wokalami, ale ja jestem fanką kapel Mastodon, Gojira czy muzyki Devina Townsenda, dlatego poszłam w kierunku metalu bardziej alternatywnego.

Na nazwę zespołu wybrałaś słowo krótkie, łatwe do zapamiętania, ale nie takie proste w wymowie. Dlaczego sięgnęłaś do języka holenderskiego?

To prawda, nie tak łatwo wymówić to podwójne u (śmiech). Bardzo chciałam mieć w nazwie słowo „ogień”, ale tyle zespołów wykorzystało już angielskie „fire”, że sięgnęłam do holenderskiego „vuur”. I chyba dobrze, bo cię zaciekawiłam. Sporo osób mnie o to pyta, co bardzo mnie cieszy, bo to znaczy, że przyciągnęłam uwagę słuchaczy. Osobiście bardzo mi się podoba ta nazwa, w tej prostocie jest jakaś siła. A ta trudność w wymowie, o której wspominasz? Lubię, kiedy sama czasem łamię język, starając się wymówić nazwy zespołów pochodzących z Islandii czy Norwegii.

Gorzej jednak mają fani, kiedy po koncercie starają się wywołać swój ulubiony zespół na bis.

No tak, ciężko jest skandować naszą nazwę (śmiech). Uznajmy więc, że słowo vuur ma jedną wadę.

Albo po prostu przekażmy fanom, że jeśli chcą abyście grali dłużej, muszą się postarać i popracować nad holenderskim.

Mogą też krzyczeć „chcemy więcej!” (śmiech).

Na koncertach gracie nie tylko utwory VUUR, sięgacie także po repertuar The Gathering czy Gentle Storm. Podoba mi się, że nie odcinasz się od swojej przeszłości.

Mamy dopiero jeden album, więc czymś musimy wypełnić czas koncertu. Ludzie nadal lubią piosenki The Gathering, więc dlaczego by ich nie zagrać? Sięgam też po inny repertuar, który kiedyś tworzyłam – piosenki Ayreon, Devina, czy wspomniany Gentle Storm. Mam z czego wybierać.

Na tej trasie gracie także „Like a Stone” zespołu Audioslave. Chris Cornell był dla Ciebie ważnym artystą?

Tak, bardzo. Kiedy w latach 90. usłyszałam Soundgarden, uderzyła mnie ich moc. Te dźwięki były czymś nowym, a głos Chrisa był niesamowity. To był jeden z najlepszych wokalistów w historii. Uwielbiam śpiewać jego piosenki.

Nie wiem czy to odpowiedni temat w czasie naszej rozmowy, ale tak sobie myślę, że śmierć Chrisa, ale także Chestera Benningtona i Dolores O`Riordan przypomina fanom o czymś, o czym często zapominamy, że bycie znanym i cenionym artystą to czasem nie jest bajka.

Czy życie kogokolwiek przypomina bajkę? Każdy ma problemy, z którymi zmaga się w życiu. Niezależnie czy odnosisz sukcesy jako prezes wielkiej korporacji, czy jako gwiazda rocka, musisz pokonywać przeciwności. Faktycznie czasami patrzymy na innych tylko przez pryzmat ich wspaniałego wyglądu, zgromadzonej fortuny, talentu, pięknej żony i dzieci. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda perfekcyjnie, ale w środku coś ich zjada, depresja nie daje żyć. Masz rację, artyści nie są od tego wolni. Trochę generalizując, ale powiem, że artyści potrafią być bardzo trudnymi ludźmi. Z jednej strony wielki talent, duża wrażliwość, bogate życie wewnętrzne, ale także problemy w byciu istotą społeczną. Ludzie z twórczą osobowością często mają głowę w chmurach, stamtąd czerpią inspirację, ale kiedy wracają na ziemię do zwykłego życia, potrafią zderzyć się z rzeczywistością. Nawet zwykłe wyjście do piekarni potrafi być zadaniem trudnym do wykonania. Dobrze jest mieć wokół przyjaciół i rodzinę, kogoś z kim możesz dzielić swoje trudności, ale jak wiesz, czasem i to nie pomaga. Życie potrafi być naprawdę trudne.

Ty mimo wszystko zawsze sprawiasz wrażenie pozytywnie nastawionej do świata. Skąd czerpiesz swój optymizm?

Myślę, że z natury jestem wesołą osobą. Jestem fanką patrzenia na jasną stronę świata, to dla mnie bardzo ważne. Czasem ludzie nazywają mnie z tego powodu pieprzonym hipisem (śmiech). Wokół nas jest tyle bólu i cierpienia, które sami sobie zadajemy – wywołujemy konflikty i wojny, produkujemy broń masowej zagłady, kierujemy się zwierzęcą żądzą zysku, do czego zagrzewa dodatkowo przekaz mediów. Czuję, że to jest moje zadanie, aby ze swoimi słuchaczami dzielić się czymś pozytywnym. Śpiewam o miłości, bliskości i naturze, czyli czymś najważniejszym. Czasami zapominamy, że na świecie jest też sporo dobra.

Co w Twojej dotychczasowej karierze było dla Ciebie największym wyzwaniem?

(po chwili namysłu) Opuszczenie The Gathering. To było dla mnie trudne, bo odeszłam z bardzo popularnego zespołu. Czułam jednak, że musiałam, że chcę robić coś nowego, coś swojego. Wiedziałam, że niektórzy mnie za to znienawidzą i że zapewne to negatywnie wpłynie na moje relacje z członkami zespołu. To było dla mnie ważne, by odnowić z nimi przyjaźń i cieszę się, że to nam się udało. Niektórym się wydaje, że granie to tylko biznes, ale według mnie tworzenie z kimś zespołu przypomina bycie rodziną. Wyzwaniem było także dla mnie bycie silną i niezależną, kierowanie swojej kariery zbudowanej na szczerości wobec samej siebie.

Przez lata działalności, poruszałaś się po różnych stylach muzycznych – grałaś metal, pop-rock, ale też spokojne, akustyczne rzeczy. Gdzie leżą korzenie Twojej twórczości?

Hmm, nie jestem pewna. Ja po prostu lubię słuchać różnej muzyki – klasyki, popu, rocka. Jestem optymistką, ale w muzyce lubię też mrok.

Może dla zachowania równowagi?

Tak, podoba mi się takie ujęcie. Kwestia równowagi jest kluczowa w wielu dziedzinach. Wracając do muzyki, jako dziecko, dzięki rodzicom, słuchałam sporo The Beatles, The Rolling Stones czy Pink Floyd, ale pewnego dnia odkryłam to (w tym momencie Anneke wskazuje na t-shirt Metalliki, który miała na sobie – przyp.aut). Kiedy w latach 80. po raz pierwszy usłyszałam Metallikę, Slayera, Anthrax i tym podobne, poczułam się jak w domu. Zawsze też lubiłam słuchać fantastycznych głosów – Freddiego Mercury`ego, Elli Fitzgerald, Barbary Streisand, więc kiedy usłyszałam metalowe zespoły, które mają świetnych wokalistów, jak Iron Maiden czy Faith No More, poczułam, że mam coś swojego. Że to jest właśnie to!

Jakie są Twoje muzyczne plany na przyszłość? Drugi album VUUR, trzecia płyta solowa, czy może kolejny nowy zespół?

Chcę się skupić na VUUR. Zaczęliśmy komponować muzykę na nową płytę, która ukaże się w przyszłym roku. W międzyczasie będziemy grali koncerty promujące nasz debiut. Dobrze nam jest w tym zespole, świetnie się dogadujemy, panuje twórcza atmosfera, dlatego nie zamierzam kierować swojej uwagi na coś innego. Czasami tylko zagram jakieś akustyczne koncerty solowe, ale najważniejszy pozostanie VUUR.

Pamiętam jeden z wywiadów, kiedy zapytana o swoje pozamuzyczne hobby odpowiedziałaś, że muzyka jest całym Twoim życiem. Moje pytanie więc brzmi: gdyby nie było na świecie muzyki, co byś robiła?

Jest tyle pięknych rzeczy w moim życiu. Kocham swoją rodzinę, mojego męża i trzynastoletniego syna, kocham naturę i długie spacery, kocham dobre kino. Życie bez muzyki byłoby uboższe, ale na pewno byłabym szczęśliwa.

A co byś robiła zawodowo, skoro nie byłabyś muzykiem?

Od dziecka wiedziałam, że śpiewanie jest tym, co chcę robić w życiu, ale jeśli nie mogłabym się tym zajmować, to pewnie zajęłabym się inną formą sztuki. A może byłabym nauczycielką angielskiego? Zawsze lubiłam uczyć się języków. Lubię pisać teksty i wiersze.

Lubisz języki obce, ale czy nie myślałaś, aby kiedyś nagrać album w swoim ojczystym języku?

Myślę, że to zrobię. Kiedy komponuję, często śpiewam po holendersku. Czasami na swoich akustycznych koncertach wykonuję piosenki właśnie w tym języku. Zabiorę się więc na pewno za nagranie takiej płyty ze spokojnymi, akustycznymi utworami śpiewanymi po holendersku, ale to melodia przyszłości. Na razie skupiam się na VUUR.

(Visited 6 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .