Skowyt Fest 2022. Dzień I


TLDR: W undergroundzie jest pięknie.

Mili chłopcy w Trójmieście w tym roku po raz drugi zorganizowali Skowyt Fest. Tym razem jednak poszli o krok dalej. Impreza przeniosła się do klubu Bunkier w Gdańsku, do czego jeszcze wrócimy, zaplanowana została na dwa dni pełne różnorodnej muzyki. Pierwszego dnia scenę odstąpiono przyjezdnym, drugi dzień natomiast poświęcony został na przegląd sceny lokalnej.

Z powodów obiektywnych nie mogę uczestniczyć w dniu drugim imprezy, który odbywa się W TYM MOMENCIE, dosłownie teraz, kiedy piszę te słowa. Niech mi jednak wolno będzie stwierdzić, że zapowiadał się naprawdę dobrze, a lokalni bywalcy undergroundowych koncertów powinni wiedzieć, czego się spodziewać, bo w line-upie są Satya, Ravna, Diatom, Deathspawn, Sautrus koniecznie sprawdźcie wszystkich. Już jednak pierwszy dzień tej zacnej imprezy obfitował w świetne sztuki, o czym uniżenie donoszę.

Zacznijmy od tego, że gdański klub Bunkier owszem, bywał w swojej historii miejscem występów rockowych i metalowych, ale od dłuższego czasu tego typu wydarzeń tam nie było. Jest to jednak miejsce, które przy takich eventach sprawdza się dobrze, a dodajmy, że organizatorzy Skowyt Festu postarali się o dobrych realizatorów dźwięku i świateł, więc uprzedzając pytania – wszystko się zgadzało. Miałem jednak lekkie obawy co do tego, czy miejscówka podoła. Obecnie mam nadzieję, że administracja tego miejsca będzie łaskawiej patrzyła na kwestie koncertowe.

Zostawmy już tematy organizacyjne. Pierwszy dzień Skowyt Festu otwierało słupskie trio Junon Kanyon. Panowie zgrabnie łączą elektronikę z prostym metalem. Na scenie brzmiało to bardzo dobrze i żywo, na publiczności wrażenie robiła sceniczna energia i żywiołowość. Choć miałem wrażenie, że unosi się nad tym wszystkim jeszcze nutka młodzieńczej naiwności, to muszę przyznać, że show Junon Kanyon zrobiło wrażenie. Zespół w składzie wokal, gitara+wokal, perkusja+wokal obficie wspomagał się samplami (m.in. dodając jeszcze więcej wokali z offu), balansował między nu-metalem a mocno podlanym elektroniką corem, lądując gdzieś w okolicach bardzo uproszczonej wersji Twelve Foot Ninja. Wykonawczo jednak wszystko siedziało jak powinno, zespół nie zmagał się z materią, a wygłodniale rzucał w kolejne numery (okazjonalnie również statywem o podłogę). Choć publiczność na początku nie dopisała jeszcze tak, jak na późniejszych występach, to ci, którzy byli na Skowycie od początku, mogli być z meczu otwarcia zadowoleni.

A potem było tylko lepiej.

Na scenę wychodziły później kolejno Body Package, Hegemone, Leshy i It Follows. Każdy z tych trzech zespołów, z naciskiem na trzy pierwsze, gra we własnej lidze.

Body Package zrobili kolosalne wrażenie, nie tylko na mnie. Swoim miksem trip hopu z post rockiem kwintet z Opola złożył publice propozycję nie do odrzucenia. Wszystkim wydawała się dyrygować nieco z cienia wokalistka Karolina Sawicka. Wydawała się skromna, może nieco zawstydzona, ale to jej spokojny głos jest axis mundi muzyki Body Package. Grupa wypada także znakomicie pod względem scenicznym, w czym pomagają im przygotowane i świetnie zgrane światła i lasery. Nie napiszę co grupa zagrała – to było moje pierwsze zetknięcie z Body Package, więc nie mam zielonego pojęcia – ale za to przyznam, że grupa od razu trafiła do mojego notatniczka z podpisem „high rotation”.

Po drugiej stronie spektrum są Hegemone – o ile Body Package tkali wokół siebie emocje dość subtelnie, to ekipa z Poznania w żadne takie się nie bawi. Ich show to ściana dźwięku i kawa na ławę. Ale Hegemone są przepotężni. W Bunkrze zespół brzmiał na jak wszystkie frustracje tego świata. Post metal, blackgaze, doom – wszystko to, co najpodlejsze, co daje największą możliwość wylania jadu – oni to mają. Sprzyjało im nagłośnienie. Hegemone byli tego wieczora głośni i upiorni, jak gdyby chcieli za wszelką cenę potwierdzić znaczenie swojej nazwy. Świetny koncert, bardzo intensywny, bez szans na oddech.

Nie będę ukrywał, że jestem wielkim fanem tego, co na swoich płytach zrobili Leshy, ale do tej pory nie miałem okazji zobaczyć zespołu na żywo. W swoim debiutanckim występie w Gdańsku zespół zabrzmiał dokładnie tak, jakbym sobie tego życzył. Leshy to brakujące ogniwo spajające z jednej strony Blindead czy Obscure Sphinx, z drugiej Alice in Chains, z trzeciej Paradise Lost i My Dying Bride. Doom i post metal mieszają się tu w wyważonych proporcjach, a zespół na scenie wie co robi i wie, jaki ma cel. Światła reflektorów padają na wokalistę Kossę aka Night Heron, który wpisuje się w przestrzeń między wszystkimi świetnymi wokalistami Blindead i Wielebną z Obscure Sphinx, ale – z szacunkiem dla wyżej wymienionych – gra we własnej lidze. Night Heron to klasa sama w sobie, jest mrocznym showmanem, oferuje teatr, ale i niezwykłe umiejętności wokalne, które nadają muzyce Leshy dodatkowych kontekstów. Leshy na Skowycie zaprezentował próbki z ostatniej świetnej płyty Psychopomp, ale i zupełnie nowe rzeczy. Grupa brzmiała precyzyjnie i upiornie wręcz ciężko, przetaczając się po – chyba nieco zaskoczonej – publice w Bunkrze bez żadnej litości, aczkolwiek ze specyficzną gracją.

Pierwszy dzień Skowytu wieńczył występ It Follows. Choć zespół sam używa łatki „grungecore”, to na żywo w Bunkrze odsuwał się od grunge tak daleko, jak się da, brzmieniowo lądując wręcz gdzieś w okolicach sludge. Nie wiem, czy taki był zamysł, bo mam wrażenie, że pod tonami gruzu czasami niknęła precyzja, ale nie psuło mi to odbioru koncertu, wręcz przeciwnie. It Follows nawiązali do występów poprzedników dostarczając ciężaru, czasami sięgając po prostsze muzycznie, ale efektywniejsze środki. Cały groove, na którym w dużej mierze opiera się magia It Follows, nabierał w Bunkrze wyrazistości i fizycznych niemal kształtów, a zespół wydawał się czuć pewnie na scenie i z przekonaniem wyprowadzał kolejne ciosy, udanie wieńcząc pierwszy dzień imprezy.

Pierwszy dzień Skowytu 2022 upłynął pod znakiem artystycznej jakości. Bez amatorszczyzny, z bardzo wyraźnymi stylami poszczególnych wykonawców, raczej trudnymi do skopiowania propozycjami artystycznymi – to wszystko pokazuje, że po pierwsze organizatorzy mają konkretny zamysł na imprezę i wywiązują się z niego znakomicie, po drugie zaś, że – och, jakiż brak zaskoczenia – w polskim undergroundzie dzieje się dużo i dobrze. Życzyłbym sobie tylko, żeby Skowyt rósł, a razem z nim liczba odbiorców.

Śledź Skowyt i wpadnij w przyszłym roku – tutaj.

nmtr
Latest posts by nmtr (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .