Batushka – “Raskol” (2020)

Od 20 lipca Bartek Krysiuk zaczął atakować Youtube klipami z nadchodzącej EPki, oznaczonej znamienną nazwą Raskol, czyli rozłam. Wraz z pierwszymi informacjami i trzema już klipami ruszył także jak zwykle w przypadku tej formacji preorder nowego wydawnictwa. I o dziwo pomimo legendarnych już chyba kontrowersji, jakie budzi Batushka, nie zostaliśmy zarzuceni stekiem wiadomych na temat Barta komentarzy, a limitowane wersje winyli rozeszły się zanim Fabienne z Pulp Fiction zdążyła powiedzieć „placek z jagodami”.

Historii z nowożytną schizmą w polskim prawosławnym black metalu w tle przytaczać nie trzeba (bo to i nudne, i niepotrzebne), zatem nauczony ponad ćwierć wieku temu przez Varga Vikernesa oraz Fausta rozdzielać muzykę od jej twórców, mogłem z względnym spokojem wgłębić się w półgodzinny materiał wydany oczywiście przez Witching Hour Productions.

To obszerne jak na EPkę wydawnictwo zostało podzielone na 5 części obdarzonych jak zwykle tym samym tytułem (Irmos) z kolejnymi numerami. Pierwszy numer zaczyna się okrutnie. Ostry, szybki, nawalny wręcz wstęp przechodzi jednak prędko w klimaty znane bardziej z Litourgiyi niż z po-rozłamowego już wydawnictwa Hospodi. Mieszanka prawosławnych zaśpiewów miesza się z blackiem, próżno tu jednak szukać bizantyjskich zdobień w formie dzwonków, gongów, babcinych śpiewów czy innych ozdobników. Wciąż jednak czuć duszny klimat świątyń wschodu, który jasno mówi nam, z jakim zespołem mamy do czynienia. Irmos II utrzymuje ten sam schemat konstrukcji utworu. Niestety wokal (zwłaszcza w wersji „kościołkowej”) jest według mnie zbyt schowany za ścianą gitar i perkusji, przez co klimat nieco się gubi i chowa za kakofonią dźwięków. Dźwięku dzwonów pod koniec utworu nie słychać prawie w ogóle. Irmos III jest prawdopodobnie najbrutalniejszą odsłoną tego albumu, choć mariaż kapłańskich śpiewów i black metalowego growlu podpartego blastem i ścianą przesterowanych gitar pozostaje niezmienny. Z wyłączeniem oczywiście przeplatających się tu i ówdzie lirycznych fragmentów zagranych w formacie czystej gitary klasycznej. Irmos IV zaczyna się spokojniej, choć w drugiej części rośnie w siłę. I znów ciężkie doomowe instrumentarium wsparte męskim chórem i śpiewem kapłana miesza się ze ścianą black metalu. EPkę zamyka utwór najcięższy i najwolniejszy. I to wszystko.

Długo zastanawiałem się nad prawidłową i w miarę bezstronną oceną tej EPki. Z jednej strony w głowie wciąż wybrzmiewa mi Litourgiya, która pięć lat temu mnie powaliła. Z drugiej jednak strony dwie kolejne płyty w podobnym klimacie (Hospodi i Panihida) nieco przesyciły moją głowę wschodnimi klimatami. Dlatego tym razem nie było wielkiego „wow”, tylko rozsądne stwierdzenie, że Raskol to dobry i równy, choć nie wnoszący niczego nowego materiał. No i brak tej mistyki i przepychu, która jest przecież piedestałem prawosławia i jego greckich korzeni. I do tej pory był jakże ciekawym atrybutem i fundamentem Batushki. Trochę szkoda.

 

Batushka na Facebooku
Batushka na Bandcamp
Batushka w Encyklopedii Metalu

Ocena: 7,0/10,0



(Visited 50 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , .