Bunker 66 – „Chained Down In Dirt” (2017)

Mario Puzo w swoim genialnym Ojcu Chrzestnym zawarł następujące słowa: Każdy człowiek ma tylko jedno przeznaczenie. Czemu powołuję się na ten cytat? Ponieważ przyszło mi zetknąć się z muzyką sycylijskiego zespołu Bunker 66. Skoro Sycylia, to mafia, a skoro mafia, to Puzo – skojarzenie zrodziło się mimowolnie. Przeznaczeniem tego tria jest najwyraźniej tworzenie agresywnej i brudnej muzyki spod znaku blackened thrash metalu. W roku ubiegłym byliśmy świadkami najnowszego wydawnictwa grupy, Chained Down In Dirt.

Niespełna dwadzieścia cztery minuty. Osiem utworów. Szybka matematyka – średnio po trzy minuty na kawałek. Oczekiwania wobec krążka są zatem następujące: musi być szybko, mocno i bezkompromisowo. Mówisz i masz. Bunker 66 wymierza osiem celnych ciosów prosto w szczękę, która opada w zachwycie, a prąd wypływający z bluźnierczych dźwięków gitar elektryzuje nogi, które same chodzą pod blatem biurka. Z każdym kawałkiem Włosi powodują, że mam problem z pohamowaniem swych rządz, które ucieleśniają się machaniem głowy w rytm muzyki. Jeśli uważacie stary dobry Venom za swoich faworytów, to nie powinniście przechodzić obojętnie obok tego albumu. Od pierwszych taktów muzycy ukazują swoje thrashowe zacięcie, które opiera się na tym świetnym punkowym biciu, przybliżając Słuchacza ku Rogatemu. Nie oczekujcie po Chained Down In Dirt wymyślnych pasaży, zaskakujących zmian tempa, pięknych wokaliz i wszechobecnego ładu. Wszechobecna prostota ogarnęła tę płytę, ale w tym wypadku jest ona kluczem do sukcesu grupy. Brudne brzmienie gitar, które wypluwają szybkie i jadowite riffy, to istna retrospekcja ku metalowi z początku lat osiemdziesiątych. Perkusja wybija klasyczne rytmy, a wtórujący jej bas nadaje tej sekcji ostrej dźwięczności. Wokal to istna synteza Lemmy’ego i Cronosa. Momentami całość przypomina też dokonania grupy Hellhammer, a nawet wędruje czasami szlakiem wyznaczonym przez Darkthrone. Koniec końców Bunker 66 nieugięcie trzyma się prostoty formy. Raz po raz pojawia się ciekawe solo, jak przykładowo w wejściu do Satan’s Countess czy też rewelacyjnej wstawce w Power Of The Black Torch. Kurczę, ten krążek naprawdę daje radę!

Czy warto sięgnąć po Bunker 66? Pewnie, że tak. Są oczywiście jakieś drobnostki, które osobiście mniej pasują mi w odniesieniu do całości płyty, ale po zakończeniu tej niespełna półgodzinnej przebieżki aż chce się jeszcze raz wcisnąć play. I tak, ta muzyka jest przeznaczeniem członków sycylijskiego trio. Czekam na więcej.

Ocena: 9/10

Vladymir
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , .