Grimirg – „MMXV-I” (2015)

Bardzo świeży projekt trafił mi się do osądu. Pisząc świeży, mam na myśli przede wszystkim, staż działalności. Otóż MMXV-I jest debiutanckim albumem Grimirg, który powstał w tym roku. Cztery funeral doom metalowe/ambientowe utwory prosto z Finlandii. A co ciekawsze jest to wytwór wokalisty/basisty ostatnio recenzowanego przeze mnie ostatnio Seal of Beleth. Tutaj kryje się pod pseudonimem Grim666. Patrząc na jego aktywność zespołową, a jest dość spora, Grimirg nie odbiega znacznie od jego muzycznych zainteresowań.

Przyznam, że notka wydawnicza z profilu na Facebooku jest na tyle trafna, że pozwolę ją sobie zacytować: Monumental funeral doom laced with otherwordly soundscapes and etheral female vocals. Four anthems conjured from the sorrowful void of night.
Jest ciężko, jest wolno (i jeszcze wolniej), jest klimatycznie, jest hipnotyzująco. Dużą rolę odgrywają tutaj ambientowe sample, które nadają całości nieco lekkości i melodyjności. Sprawiają, że przy tej muzyce da się odpłynąć umysłem daleko poza nasze ciało. Nasuwają mi się tutaj skojarzenia z niemieckim projektem Alrakis (fanów ambientowo-black metalowego grania z naciskiem na pierwszy człon, którzy nie kojarzą o czym piszę, zapraszam koniecznie do sprawdzenia). Takie same emocje towarzyszą mi przy słuchaniu utworu Solitvde. Gitarowo i perkusyjnie na krążku dzieje się niewiele. Praktycznie pod tym względem każdy z czterech utworów nie różni się od siebie w znaczącym stopniu. Można odnieść wrażenie, że słuchamy jednego ponad czterdziestominutowego kawałka. Na wyróżnienie zasługują także wspomniane w notce wydawcy damskie wokale. W Infinity Revealed, Into My Light i Cold Abbys, w których się pojawiają, kompozycje nabierają nieco gothic metalowego charakteru. Podejrzewam, że dla wielu nie brzmi to zachęcająco (sama wyrosłam już z etapu słuchania zespołów ze śpiewająco operowo paniami – z małymi wyjątkami), ale na MMXV-I zostały podane w takich ilościach, aby nie tworzyć atmosfery sztucznego smutku, ale podkreślić depresyjny charakter muzyki.

Oszczędność i minimalizm zastosowane we wszystkich utworach na płycie idealnie tutaj pasują. Sample, które kryją się w tle tworzą transowy i astralny klimat. Tylko potężnie niski growl gdzieś gubi się pomiędzy ścianą walcowatych riffów i leniwej perkusji. Gdyby go nieco podkręcić, całość nabrałby jeszcze większej siły rażenia swoją powolnością.
Dość obficie do tej pory pochwaliłam to wydawnictwo. Z jednej strony ta monotonia może słuchacza zmęczyć i zniechęcić. Sama miałam taki moment już albo dopiero przy początku czwartego kawałka. Z drugiej, potrafi też niesamowicie wyciszyć, wywołać delikatną pustkę i przygnębienie – a o to chyba po części chodzi w takiej muzyce, tym bardziej jeśli to funeral doom metal. Ostateczną ocenę tego aspektu pozostawiam już Wam, ponieważ każdy może to inaczej odbierać.

Grim666 nagrał album zupełnie różniący się od tego doomu, który stworzył z Seal of Beleth. Ale jeśli szukacie muzyki do egzystencjonalnych rozważań na ponure, jesienne wieczory, to MMXV-I z pewnością powinien spełnić Wasze oczekiwania w tej kwestii.
A jeśli będziecie czuć niedosyt po przesłuchaniu, to powiem Wam, że na horyzoncie majaczy już nowy album.

Ocena: 7,5/10

Marta (Kometa)
Latest posts by Marta (Kometa) (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .