HellHaven – „Anywhere Out Of The World” (2017)

HellHaven, formacja spod Krakowa, popełniła 4 marca br. nową płytę. Przy odsłuchu najnowszego “Anywhere Out Of The World” zahaczyłam z ciekawości o poprzednie twory i zaczęłam nawet trochę współczuć niektórym fanom, bowiem na ten krążek trzeba było czekać aż 5 lat. Nie było to jednak czekanie na darmo. Zapowiedzi były dość obiecujące – Jakub Węgrzyn, wokalista zespołu podkręcał atmosferę, sugerując wprost, że wszystko musi być dopracowane na 100%. Warto było tak się trudzić?

Album inspirowany poezją Charlesa Baudelaire’a, a szczególnie wierszem „Gdziekolwiek poza świat”, lirycznie krąży wokół frustracji i ucieczki przed światem zepsutym przez religię, politykę czy media. Problemy wynikające z braku świadomości i akceptacji wymuszonych wzorców kulturowych prowadzą do rozważań nad ucieczką od otaczającej rzeczywistości.

Pierwszą rzeczą, która zwraca uwagę przy odsłuchu jest różnorodność brzmień i motywów. Ciężko określić gatunek dominujący na płycie, znajdziemy tu wyraźne motywy prog-metalowe i art-rockowe, porządnie zaprawione klasycznym heavy metalem. Zmiany klimatu są dosyć częste, co nie pozwala odczuć monotonii. Energetyczne riffy mogłyby w końcu uchodzić za nudne, jednak z pomocą przychodzą piękne melodie na wokalu i rozbudowane solówki.

Już pierwszy utwór w postaci tytułowego „Anywhere out of the World” zaciekawia rozbudowaniem. Płynne przejścia między gwałtownymi gitarami i „wściekłym” refrenem a bardziej stonowanymi zwrotkami,stopniowo się zaostrzają do momentu kulminacyjnego
Nie brak elementów dodatkowych. Głośne syreny, stanowiące mocny akcent na samym początku utworu budują kontrast z bardzo spokojnym zakończeniem, które zlewa się z następnym, bardzo dynamicznym utworem „Ever Dream This Man ?”. Klimatyczne klawisze akompaniujące melodyjnemu wokalowi i chórkom zderzają się na refrenie z partiami prawie wykrzyczanymi. Zaskakuje tutaj też melorecytacja, a już chwilę potem za polirytmicznymi gitarami wchodzi genialna solówka na trąbce, zagrana gościnnie przez Erwina Żebro z zespołu „Piersi”.
Dalej „First Step Is the Hardest” wita heavymetalowym wstępem, stanowiącym jednocześnie coś w rodzaju ciężkiej ballady, której melodyjności dodają rozbudowane pasaże gitarowe, a już po kilku minutach to intro przeradza się w potężne, heavy metalowe uderzenie połączone z krzykami na wokalu i wyraźną rytmiką. Z tego najmocniejszego chyba momentu następuje bezpośrednio przejście do czysto instrumentalnego, ambientowego wręcz „21 grams”.

Nie tylko zmiany klimatyczne potrafią zaskoczyć. Bardzo ciekawym zabiegiem jest chociażby wchodnio-folkowe intro do „They Rule the World”. Nowością i smaczkiem są też delikatne partie wokalne w utworze „Res Sacra Mister” i kolejny odważny eksperyment, który stanowiły scratche DJ-a Wojciecha Zakrzewskiego przy końcu „On Earth as It Is in Heaven”.

Płytę kończy aż dziewięciominutowe „The Dawn & Possibility of an Island”, który jest miksem od syntezatorów po wspomniane zapożyczenia bliskowschodnie w połączeniu z rockową melodyjnością pozostałej części albumu, co stanowi pewne podsumowanie. Dopełnieniem muzyki zespołu moim zdaniem są świetne grafiki Moniki Piotrowskiej, między innymi na okładce albumu.

A więc warto było czekać? W moim przypadku jak najbardziej. Album oceniam jako bardzo ciekawy i z pewnością godny polecenia. Czy w guście kolejnego słuchacza, czy nie, na pewno nie da się przejść koło niego obojętnie i bez emocji.

Ocena: 8/10

Urszula
Latest posts by Urszula (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .