Kalmankantaja / Opalan (2015)

Macie wolne 33 minuty? Świetnie! W takim razie zapraszam na wycieczkę do lasu. Albo w góry. Być może obserwując jak woda uderza o skały porozmawiamy o śmierci, przypomnimy nordyckie legendy. Wszystko to dzięki wspólnemu wydawnictwu Kalmankantaja i Opalan.

Wolfspell Records zadbał o to, aby ta zima obfitowała w dźwięki, które sprawią sporo przyjemności każdemu miłośnikowi black metalu. Opisywany split, to jedno z trzech takich wydawnictw, które ukazały się w ostatnich tygodniach 2015 roku.

Nazwa Kalmankantaja pewnie rzuciła się już wam wcześniej w oczy. Zespół co prawda młody, bo istnieje zaledwie pięć lat, ale ma na koncie już siedem albumów i drugie tyle splitów. Niby poruszają się w dość sztywnych ramach depressive black, ale zawsze dbają o to, by ich dźwięki smakowały trochę inaczej, niż poprzednio. Piszę w liczbie mnogiej, choć należy zaznaczyć, że Kalmankantaja, to przede wszystkim jedna osoba, Grim666, którego tekstami i wokalami wsparł tym razem Tyrant.

Wspomniałem o tych gatunkowych ramach nieprzypadkowo- żadnego zaskoczenia Finowie nam nie serwują, dostajemy dokładnie to, co lubimy: riffy kąsają niespiesznie, zewsząd otacza nas melancholia, trochę smutku i zadumy. Muzykę cechuje prostota, ale w naprawdę pozytywnym sensie. Kto wie, może to ta prostota właśnie powoduje, że te utwory działają tak hipnotycznie. Jest na dodatek jeszcze jeden smaczek, który szalenie mi się podoba- leniwe, „płaczące” gitary, takie a`la My Dying Bride.

Nazwa drugiego zespołu, Opalan, nie mówiła mi kompletnie nic. I jak się okazuje nic dziwnego, materiałem zawartym na splicie debiutują na scenie. Nazwa nie jest przypadkowa, oznacza jedną z run, i wraz z przepięknym logo wskazuje jakie wierzenia opiewa w swych utworach ten szwedzki band. Muzyka? Oczywiście black, ale w wersji atmosferycznej (mimo, że surowej). W porównaniu z Kalmankantaja jest znacznie żwawiej, bardziej dynamicznie. Za wrażenie większego skomplikowania odpowiadają przede wszystkim bębny, bo sesyjny drummer, John King, nie szczędzi intensywnej gry i niezłych przejść. Wokale i gitary Apalawulfaza to już jednak dobrze znany, mroźny klimat, potęgujący atmosferę typową dla takiego grania. Dodatkowym atutem są liczne wrzutki gitary akustycznej, pianina, śpiewu ptaków. Naprawdę można się poczuć, jak podczas bezpośredniego kontaktu z naturą.

Ocena: 7/10

https://www.youtube.com/watch?v=HqTnyPVSnLQ

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .