Kampfar „Profan” (2015)

Nie zdążyłem jeszcze tak naprawdę rozsmakować się w zeszłorocznym „Djevelmakt” a Kampfar zaskoczył wszystkich informacją o wydaniu kolejnej płyty. Trzeba przyznać, że chłopaki kują żelazo póki gorące i trudno im się dziwić. To właśnie od zeszłorocznego krążka kariera zespołu znacząco przyspieszyła. Zespół wzbił się na wyżyny swoich możliwości na „Djvelmakt”, zagrał kilka świetnych sztuk i zwrócił na siebie uwagę szerszej publiczności. Wreszcie. Po dwudziestu latach na scenie zdecydowanie się to należało. Nic więc dziwnego, że korzystając ze swoich pięciu minut zespół powrócił z siódmym albumem zatytułowanym „Profan”.

Kampfar słyszę na „Profan” chyba już tylko podświadomie, bo nie ma tu miejsca na folkowe plumkanie. Jest za to dusza i uczucie obcowania
z czymś wyjątkowym, spirytualnym. Kampfar nie traci jednak ani na chwilę rezonu, nie próbuję nikogo naśladować i nie sili się na „rytualizowanie” swoich utworów. Nawet jeśli takie wrażenie możemy odnieść po „Daimon” (do którego zresztą powstał obrazek) to wszystkie te „szwedzkie” wynalazki giną pod naporem topornych, norweskich riffów. I to one nakręcają „Profan”, który jest i agresywny i intensywny za razem. Te 40 minut jakie trwa ta płyta Kampfar wypełnił po brzegi dobrymi pomysłami efektownym pierdolnięciem. Raz jest klasycznie, jak w „Skavank” innym razem nowocześnie jak w „Pole In The Ground”. Za każdym razem jest konkretnie, mocno i bardzo gitarowo. Bardzo mnie cieszy szczególnie ta „gitarowość” muzyki Kampfar. Słuchając wielu nowoczesnych lub „post” black metalowych tworów mam wrażenie, że gitarzystom przeszkadzają ich własne instrumenty. Z Kampfar na szczęście nie ma tego problemu, bo tutaj każdy wie o co chodzi i wszystko się zgadza. No prawie wszystko. Produkcja stoi na wysokim poziomie. Jest trochę celowego piasku w brzmieniu. Nie jest to zarzut, ale czasami brakuje konsekwencji w tym „brudzeniu” ścieżek i mam wrażenie, że można to było zrobić lepiej. Wokale Dolka są mocne i emocjonalne, choć czasami ma problemy z górkami, co zaskakuje, bo przecież w studio można było podejść do takich kwestii drugi raz. Wydaje mi się jednak, że chłopakom chodziło o uchwycenie atmosfery i żywiołowości jaką Kampfar ma na żywo. Nie zawsze więc jest idealnie i w punkt. Perkusja Aske dupy nie urywa, jest adekwatna ale nie można powiedzieć, że jest błyskotliwa. Bass Bakkera jest ciężki, ale dość przewidywalny i gra rolę drugoplanową ani na chwilę nie wychodząc przed gitarę. Całość dobrze gada, choć kilka rzeczy można było dopieścić.

W ogólnym rozrachunku „Profan” to solidna propozycja i album, któremu warto poświęcić chwilę lub dwie. Nie jest to tak przełomowy
i dopracowany materiał jak „Djevelmakt” ale na pewno będzie stanowił mocny punkt w dyskografii Kampfar.

Ocena: 8/10

Fabian Filiks
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .