Lonker See – Lonker Sessions (2017)

Wszelkie odchylenia od normy i nieoczywiste, czasem hybrydowe łączenia od zawsze budzą mnie do muzycznego życia. Czekałam na nowy materiał trójmiejskiej formacji Lonker See, jak na zbawienie od czystych form i zwyczajnych, poukładanych konstrukcji. To się doczekałam. Podwójny album, zawierający tzw. Lonker Sessions oraz koncert zarejestrowany w klubie Pijana Czapla Olsztyn, ukaże się pod labelem Music Is The Weapon 22 lipca br. Nie uświadczycie tu konceptów ani prostych rozwiązań, nie ma konkretnych ram gatunkowych. Próba kojarzenia zespołu z free jazzem i alternatywą byłaby uproszczeniem – słychać też ambientowe plamy, space rockowe zagrywki czy nawet noise’owe wtręty. A w połączeniu wszystkich pozornie dziwnych składników dostajemy wciągające historie, podszyte psychodelią, niepokojem, podnoszące ciśnienie lub wynoszące ponad otaczającą przestrzeń. Melodyjne, na pozór łatwiej przyswajalne motywy wpadają w rezonans z rozdygotanymi, improwizowanymi burzami instrumentariów w postaci świetnej sekcji rytmicznej Michała Gosa i basistki/wokalistki Joanny Kucharskiej, saksofonu Tomasza Gadeckiego, oraz gitarowych zawieruch Bartosza „Boro” Borowskiego. Po wydanym w ubiegłym roku świetnym Split Image i kolejnym  Splicie z ARRM nowy album Lonker See ponownie wciąga i zabiera słuchacza do labiryntów dźwięków. Nie będę owijać w bawełnę – warto tu zabłądzić. 

Rozbijając materiał na poszczególne fragmenty, pierwsza część albumu składa się z 4 kompozycji o łącznym czasie trwania około godziny. Gdyby nie lekko wybijający z płynności utworów punkt drugi na płycie, który jest zapisem improwizowanej sesji Gosa i Gadeckiego, tj. wyłącznie genialna perkusja plus nieustępujący jej saksofon, całość nie nuży, więc można spokojnie na tę godzinę wyłączyć się od świata. Każdy utwór ma swój specyficzny smak i aromat. Przede wszystkim długie intra, rozbudowania wydają się dopracowane i przemyślane, o ile można w przypadku Lonker See wysnuwać takie truistyczne teorie. Doza improwizacji jest oczywiście wyraźna, ale nie czuć przypadkowości czy teatralności. Oprócz ciągłego rozpływania się nad umiejętnościami instrumentalnymi muzyków, dużą rolę w moim odczuciu odegrał wokal Asi Kucharskiej, który mimo niepokojącego wydźwięku wprowadza element równowagi. Kolejne zaskoczenie. Zarówno w numerze pierwszym, singlowym Dark Mother, jak i rozbudowanym Awaking pt.1&2 eteryczne partie śpiewane z lekkim pogłosem (a tu dodatkowo głosu udzielił też Boro) dodają kompozycjom charakteru piosenkowości, którego akurat nieszczególnie się spodziewałam. W Awaking pt.2 zresztą ta fragmentaryczna piosenkowość być może jest wypadkową z ukłonem w stronę lekkości i mniej skomplikowanej melodyjności takich grup, jak Sonic Youth, ale  i naturalności, osiągniętej dzięki doskonałemu zgraniu wszystkich składowych zespołu. Warto wiedzieć, że każdy muzyk Lonker See pochodzi z innej parafii, każdy para się dodatkowymi funkcjami w innych projektach, a jednak żaden nie dominuje na tyle, by któregoś z nich określić mianem scenicznego lidera. Nie chciałabym nawet tego robić. Na Lonker Sessions pojawili się natomiast goście. Na łopatki zupełnie rozłożył mnie numer wieńczący tę część albumu, który powstał przy udziale Michała Miegonia (Kiev Office) i Artura Krychowiaka (Nowa Ziemia 2), i który znów składa się na improwizacje i wariacje muzyków w mrocznym, niepokojącym klimacie, potęgowanym przez subtelną, ambientową elektronikę w tle. Na uwagę zasługuje miks plus brzmienie – na tyle wyważone, że żaden instrument nie wysuwa się za mocno na pierwszy plan, dzięki czemu, mimo rozpiętości całego numeru, nic nie męczy, nic nie umyka.

Druga część albumu będzie gratką dla wszystkich wielbicieli koncertowego oblicza Lonker See. Ponad 30 minut pięknego występu, świetnie zagranego i opracowanego. Materiał jest odpowiednio wyczyszczony z brudów, ale koncertowego ducha można jak najbardziej uświadczyć. Usłyszymy rozbudowany i finalnie rozpędzony Midnight Sun (MITW Attack Compilation) czy fragmenty Split Image, w tym Claimed By The Forest i maj very fejwerit Split Image part 2 i 3.

Na koniec słowo o oprawie graficznej. Jak już wydawać podwójny album, to niech się dzieje –  w wydaniu płytowym znajdziemy aż 16 fotografii, w tym 12 autorstwa fotografa Pawła Jóźwiaka, a 4 autorstwa Karola Kleinschmidta. Zbiory fotografii są podzielone tematycznie – pierwszy ilustruje Lonker Sessions, a drugi przedstawia scenografię Grupy Rokosz z koncertu w klubie Pijana Czapla Olsztyn. Do tego opakowanie Jewel Case 2x CD otwierane jest z dwóch stron, każda w formie passe-partout, więc będzie można samemu wybrać zdjęcie okładki. Cały projekt opracowała Asia Kucharska (Sztukodzieło).

Zasłodziłam, rozpuściłam się i znów otworzyłam szeroko oczy nad wyjątkowością niniejszego tworu, ale nie mam zamiaru szukać dziury w całym. Bo akurat ja znajduję właśnie w Lonker Sessions to „całe”, jakąś niezwykłą, przelaną na fizyczny nośnik chemię między muzykami. Fakt, że nie odnalazłam się zupełnie w drugim numerze/utworze, tudzież cząstce albumu tylko mnie w środku rozśmiesza, bo jestem pewna, że widząc rysowane emocje i ekspresję na scenie jeszcze bardziej wciągnęłabym się w te dziwności. Lonker Sessions w założeniu miało stanowić dodatek do działalności zespołu, wydanie po prostu zagubionych gdzieś utworów. Tymczasem samo dopracowanie brzmienia czy dołączona grafika wieje profesjonalizmem. Co to będzie, jak wyjdzie pełnoprawne wydawnictwo, to ja nawet nie. Polecam wszystkim z otwartym umysłem.

Ocena: 9/10

Joanna Pietrzak
Latest posts by Joanna Pietrzak (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .