Myteri – „Myteri” (2016)

Dziś będzie melodycznie. Ludziska kojarzący moje preferencje prawdopodobnie pełni konsternacji drapią się teraz po czołach, względnie pośladach. Cóż, raz melo to nie głuchy, czy jakoś tak. Tym bardziej, jeżeli melodyka ta podana jest w sposób ciekawszy niż ten znany z ogromnej większości nudnych melodeathów, metalcore’ów i tym podobnych potworków całkowicie pozbawionych sensu istnienia.

Neocrust to taki crust punk, tylko że miększy, smutniejszy, grany zazwyczaj na wyższych dźwiękach, mniej energiczny i często uznawany za guza na ciele starszego brata. Mi takie granie nie przeszkadza, a czasem nawet daje radochę. Debiutancki pełniak szwedzkiego Myteri to dziesięć kompozycji w takich właśnie klimatach. A także około dwudziestu pięciu minut. Wydane toto zostanie (bazuję na notce promocyjnej) przez EveryDayHate, Fight For Your Mind oraz Halvfabrikat.

Czy płytę można nazwać smutną? Nie wydaje mi się. Melancholijna czy przygnębiona też nie jest, chociaż pojawia się tu sporo sugerujących to dźwięków. Myteri jest pełna molowych dźwięków i melodii, brzmiących całkiem ciekawie, jeżeli nie słyszało się wcześniej czegoś w ten deseń. Chłopakom nie chodzi o zejście jak najniżej i uzyskanie brązowej nuty, nieskrępowanie korzystają z całej długości gitary, używając dźwięków i akordów wszelakiej wysokości. Do tego płyta wręcz kipi od motywów przyjemnych uchu. Płyta może i jest z gatunku tych prostych, ale każdy musi przyznać, że Myteri naprawdę umie stworzyć miłe uchu, bardzo punkowe kompozycje. Wystarczy odsłuchać pierwszy po intrze Bakom Stängda Dörrar (solo jest świetne). Nie brzmi to pozytywnie, gniewnie też nie specjalnie. Bardziej chodzi o smutną złość. Czuć ją na mocniejszych kompozycjach, Act Right Now czy Nykler. Z drugiej strony, mamy też utwory bardziej „balladowe”, raczej wolniejsze i mniej energiczne, Deforestation chociażby.

Spytacie, które wcielenie jest lepsze? Cóż, dużo bardziej wolę te bardziej wkurzone. Bardzo możliwym jest, że to przez zboczone upodobania muzyczne, ale Myteri gra jakoś tak… sofciarsko. I to nawet przyjmując ich założenia. Jestem pewny, że daliby radę wepchnąć w dźwięki więcej emocji. Agresji, mocy, wkurwu i prędkości, ale też depresji z drugiej strony. To prawdopodobnie syndrom debiutu i niedługiego stażu, mam wrażenie, że dalej będzie lepiej. Nie sposób jednak nie nazwać Från Vaggan Till Graven utworem po prostu za miękkim, żeby nie powiedzieć mdłym.

Problemem może być też monotematyczność dźwięków. Trochę za mało się tu dzieje, przez co pod koniec można czuć powtarzalność. Niezbyt widoczną, ze względu na świetnie dopasowany czas trwania, i raczej niedokuczliwą, przez wspomniany już talent do pisania fajnych, po prostu fajnych piosenek. Zresztą, przesłuchajcie Utbränd, wszystko się wyjaśni. Trochę szkoda, że większość utworów nie dorasta do niego poziomem.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Myteri jako płyta miała przekonać do crustująco-hardcore’owo-punkowej muzy młodych. Nie odbierajcie tego jako obrazy, ona po prostu widzi mi się jako naturalna opozycja do zespołów pokroju Pierce the Veil, I See Stars i tego typu potworków sceny współczesnej. Idącą pod prąd, niedopasowaną do oczekiwań, ale za to oferującą przyjemne, piosenkowe ujęcie muzy (niespecjalnie) ciężkiej. Czy to dobrze? Sami zdecydujcie.

Słowem podsumowania: jeżeli masz dość ostrzejszego, crustowego łupania w stylu Wolfbrigade i chciałbyś coś punkowego, melodycznego, piosenkowego i ładnego, a przy okazji z nutką melancholii (chwała Latającemu Potworu Spaghetti, że nie poszli w stronę smęcenia a’la Ekkaia) to daj Myteri szansę. Nie jest złe.

Ocena: 7/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .