Radiohead – „A Moon Shaped Pool” (2016)

Radiohead już od lat gra we własnej lidze. Ewolucja jaką przeszli przez lata sprawiła, że praktycznie nie mają żadnej konkurencji, a każdym albumem eksplorują inne terytorium, jeszcze bardziej oderwane od rzeczywistości niż poprzednio. Czy jest to jeszcze rockowa awangarda, czy już trip-hopowa hipnoza, czy może jeszcze inne elektroniczne trzaski? Trudno ocenić, bowiem muzyka na A Moon Shaped Pool gładko balansuje na granicach jakże odmiennych stylistyk. Zarzuca się snobizm i monotonię kompozycjom obecnie proponowanym przez Thoma Yorke’a i spółkę, ale zwykle w kontekście tego jak bardzo przebojowe i wywrotne było The Bends OK Computer. Moi drodzy, pewne czasy już nie wrócą, nie będzie drugich, trzecich i czwartych Karma Police Paranoid Android. Zamiast tego lepiej zaprzyjaźnić się z nowymi singlami, które są znakomite – dynamicznym, nerwowym, opatrzonym świetnym klipem Burn The Witch i nastrojowym, sennym Daydreaming. Są one znakomitymi przystawkami zaserwowanymi już na początku albumu, dalej więc będziecie brnąć w nieznane.

Decks Dark jest pełne podskórnego mroku, ale i urokliwej melodii, Desert Island Disk oparte na powtarzającym się motywie akustycznej gitary jest idealny do kontemplowania wiosenno-letniego otoczenia. Ful Stop  skojarzyło mi się z nieistniejącym soundtrackiem do nieistniejącego filmu sci-fi Glass Eyes. To kolejna ascetyczna i balladowa, krótka piosenka tym razem ze smyczkami, w której pobrzmiewają echa Sigur RósIdentikt ma w sobie tą samą nośność co Lotus Flower z poprzedniego albumu, i na moje ucho spokojnie może być kolejnym singlem. Bardzo bogatą aranżację ma The Numbers skrzący się od rozmaitych dźwięków, dzwoneczków, klawiszy, przeszkadzajek, jednak z wyraźnie wybijającą się gitarą i perkusją. Takie współczesne Radiohead w pigułce. Na moje ucho w Present Tense słychać marakasy, natomiast Tinker Tailor Solider Sailor Rich Man Poor Man Bagger Man Thief wyróżnia się nieco odjechaną, „wymykająca się” muzykom końcówką. Jak się w tym zestawie odnajduje pochodzący z 1995 roku True Love Waits będący przez cały ten czas jednym z najbardziej znanych niewydanych dotąd numerów? Ano całkiem dobrze, utwór doczekał się przekonującego liftingu i nie stracił magii oryginału (akustyczne instrumentarium zastąpiono pasującą do ogólnego konceptu płyty elektroniką). Jest takim słodko-gorzkim, a zarazem miłosnym zamykaczem płyty.

Tych, którzy byli rozczarowani płytami wydanymi po Kid A najnowsze dokonanie Yorke’a i spółki nie przekona i dalej będą twierdzić, że to smęcenie dla zblazowanych snobów. Podziwiam grupę za konsekwentne odcinanie się od przeszłości kosztem wyłączenia wzmacniaczy (a zgrabne solówki się w ich utworach zdarzały) i pokazującego „fucka” tym, dla których zawsze będą „tym zespołem od Creep. Bardzo szanuję zespoły, które nie odcinają kuponów od swojej popularności, poszukują, stawiają artyzm nad singlowością i listami przebojów. Radiohead mogliby sobie właściwie odpuścić i do końca swoich dni żyć z popularności ponadczasowych szlagierów, ale wolą udawać się w kosmiczne podróże i zabierać w nie słuchaczy, i chwała im za to. Thom to wciąż artysta niespełniony i tak długo jak będzie mu się chciało rozwijać tak długo możemy być pewni nowych dokonań Radiogłowych i jego solowych albumów. Nie wszedł mi ten album za pierwszym razem, ale powolutku odkrywam jego piękno i krystalizują mi się w głowie ulubione utwory. Życzyłbym innym grupom z ponad 30-letnim stażem takiej kreatywności i grania z czystej pasji, radości i możliwości tworzenia. A Moon Shaped Pool to rzecz, którą w tym roku każdy szanujący się fan ambitnej i refleksyjnej muzyki sprawdzić musi.

Ocena: 8,5/10

Autorem jest Dominik „Stanley” Stankiewicz.

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .