Visigoth – „Conqueror’s Oath” (2018)

W zeszły piątek ukazał się drugi album amerykańskich wojowników z Visigoth. Krążek otrzymał godny heavymetalowy tytuł Conqueror’s Oath. Czekałem na to wydawnictwo z dużą niecierpliwością z tego powodu, iż ich wydany w 2015 roku debiut, The Revenant King, był dla mnie wielkim sukcesem. Zastanawiałem się, czy chłopaki z Visigoth podtrzymają wyśmienitą formę, i tak też ostatecznie się stało. Conqueror’s Oath jest dziełem krótszym i spójniejszym od swojego poprzednika, co doskonale obrazuje fakt, że najdłuższy utwór na albumie, Traitor’s Gate, trwa niecałe siedem minut, podczas gdy monstrualnych ‘rozmiarów’ From the Arcane Mists of Prophecy z debiutu trwa prawie dziesięć. Skrócenie czasu trwania płyty z pewnością działa na korzyść zespołu, albowiem całość albumu brzmi konsekwentnie i zgodnie. Kolejny raz Panowie z Metal Blade Records wzięli pod swe skrzydła chłopaków z Visigoth i są z tej decyzji na pewno bardzo zadowoleni. Przejdźmy więc do enigmatycznego „ślubowania pogromcy”.

Album rozpoczyna kompozycja Steel and Silver, którą wytwórnia Metal Blade Records ujawniła pod koniec stycznia bieżącego roku. Jest to bardzo dobry utwór na rozpoczęcie odsłuchu – stosunkowo szybki, zwięzły i na temat. Na dodatek, jak każdy utwór Visigoth, posiada chwytliwy refren, który zachęca do wspólnego śpiewania wraz z wokalistą. Jake Rogers słynie z głosu wykutego idealnie pod heavy metal, a refreny takich utworów, jak Mammoth Rider czy Dungeon Master z poprzedniego dokonania zespołu są nierzadko bardziej chwytliwe niż piosenki w komercyjnym radiu. Steel and Silver wprowadza słuchaczy w bojową atmosferę walki, co jest motywem przewodnim tekstów zespołu. Po przesłuchaniu utworu rozpoczynającego album samemu chciałoby się wziąć miecz i pozarzynać wrogów, ale na to czas przyjdzie później, teraz sprawą najwyższej wagi jest aktywny udział w muzycznej podróży kreowanej przez amerykańskich barbarzyńców z Visigoth.

Następnym utworem jest Warrior Queen, który był pierwszą kompozycją, jaką dane nam było usłyszeć, bowiem track ten został wypuszczony do sieci dwa dni po rozpoczęciu się 2018 roku. Jest to utwór, któremu towarzyszy niesamowita, podniosła atmosfera utrzymująca się przez całą jego długość. Gdy właśnie Warrior Queen pojawia się na odsłuchu, wyobrażam sobie, że uczestniczę w morderczej pogoni za dzikimi średniowiecznymi ludami. Muzyka Visigoth jest naprawdę wyjątkowa, ponieważ oprócz tego, że chłopaki grają naprawdę bardzo miło dla uszu, to jeszcze opowiadają historie z przeszłości w taki sposób, że słuchacz ma możliwość niemalże brać udział w tych wydarzeniach. Jeżeli miałbym wybierać najlepszy spośród ośmiu utworów, które zostały desygnowane do pojawienia się na Conqueror’s Oath, to wybór prawdopodobnie padłby właśnie na „wojowniczą królową”.

Nie każdy jest pewnie tego świadomy, ale Wizygoci, od miana których Amerykanie zaczerpnęli pomysł na nazwę zespołu, specjalizowali się w podbojach. Myślę, że jest to idealna historyczna otoczka dla muzyki Panów z Visigoth. Oni również podbijają, ale już nie dzikie krainy a nasze serca, które doświadczając ich muzyki, stają się wręcz mężne i waleczne. Nie żartuję. Muzyka zawarta na Conqueror’s Oath nie przynudza ani przez moment. Nie ma tutaj żadnych fillerów, utworów instrumentalnych czy interludiów. Jest to w stu procentach czysty heavymetalowy atak na ludzkie instynkty, w których bezsprzecznie pozostało coś z średniowiecza, a najnowsze wydawnictwo Amerykanów pobudza wojownicze skłonności ukryte głęboko w ludzkiej podświadomości. Visigoth swoją muzyką przypomina, że wszyscy możemy być walecznymi rycerzami, gdy tylko zbierzemy się na odwagę. Przesadzam, ale z premedytacją.

Muzycznie Conqueror’s Oath nie odbiega od swojego poprzednika. Podwójne harmonijne partie gitarowe grane przez Jamisona Palmera i Leelanda Campane są oczywiście obecne, co najlepiej zaobserwować można właśnie w Warrior Queen czy Outlive Them All. Refreny są nastawione na wspólne śpiewanie, co jest niesamowicie przyjemną sprawą jeżeli chodzi o koncerty. Mimo że w Hammerforged refren powtórzony jest chyba sześć razy, to wciąż wpada mi w ucho i ciągle go sobie nucę. Traitor’s Gate oprócz tego, że jest najdłuższym utworem na albumie, jest również kompozycją o najbardziej epickiej atmosferze, która dorównuje kultowej aurze stworzonej w From the Arcane Mists of Prophecy. Występują w nim częste zmiany nastroju, tempa i przepiękne solo, które jest jak dotąd chyba moim ulubionym momentem stworzonym przez duet gitarzystów Palmer & Campana. Na tym krążku właściwie każdy utwór jest wyjątkowy i opowiada własną, niepowtarzalną historię, dlatego też albumu powinno się słuchać w całości od początku do końca, aby jego wpływ był mocniejszy i wyraźniejszy.

Podsumowując, Conqueror’s Oath jest albumem bardzo dobrym. Panowie z Visigoth sprostali wymaganiom i nagrali płytę o porównywalnej lub nawet wyższej wartości niż The Revenant King. Na korzyść drugiego długograja Amerykanów gra fakt, że album jest krótszy i wydaje się spójniejszy niż debiut. W 2015 roku, gdy ukazała się pierwsza płyta Visigotha twierdziłem, że byłby to album perfekcyjny gdyby skrócić go o 10 minut. Panowie w mistyczny sposób wysłuchali mojego apelu i stworzyli album koherentny, zwięzły i tak samo konkretny. Jestem więcej niż zadowolony z faktu, że udało im się wydać kolejną fantastyczną płytę i nie pozostaje nic innego poza oczekiwaniem na przyjazd młodych Amerykanów do naszego kraju, do którego jak do tej pory nigdy nie zawitali.

9/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .