Whiskey Ritual „Blow With the Devil” (2015)

Nie pamiętam dokładnie jak któryś z kvltowych kolegów redaktorów scharakteryzował tę płytę na naszej supertajnej superbohaterskiej facebookowej grupie, ale chyba było tam coś o kowbojach, więc w połączeniu z nazwą zespołu momentalnie skojarzyła mi się z Ghoultown. Ghoultown pewnie i tak niewielu z was kojarzy, więc nie będę się nad nimi rozwodził – powiem tylko, że skojarzenie było błędne, co mnie niestety zasmuciło. I z takiej to właśnie pozycji zawiedzionych nadziei przystępowałem do Blow With the Devil. Kiepski start dla płyty, nieprawdaż?
Być może obudziły się we mnie jakieś resztki sumienia, bo w pierwszej chwili na fali wspomnianego rozczarowania chciałem Blow With the Devil skrytykować, a jednak będę dla krążka Włochów łagodny. Im dalej bowiem od momentu mojego zawodu uprawianą przez Whiskey Ritual stylistyką, tym bardziej podobała mi się ich nowa płyta. Kiedy już zapomniałem, że spodziewałem się kowbojskiego rockabilly, zacząłem dostrzegać coraz więcej kolorów w black’n’rollowej palecie oferowanej na Blow With the Devil.
Ktoś kiedyś stwierdził, że Now, Diabolical Satyricon jest płytą black’n’rollową. Nie pamiętam kim ów jegomość był, jeśli kiedyś przypomnę sobie to w te pędy podrzucę mu Blow With the Devil. Płyta ta w dość krótkim czasie stała się dla mnie kwintesencją tej stylistyki. Od pierwszych sekund rozpoczynającego krążek utworu tytułowego atakuje słuchacza taki dość prosty blackmetalowy fikołek. Brakuje tu troszeczkę szatańskiego klimatu, a nieco niedbała jakość nagrania kieruje moją wyobraźnię raczej w rejony zatęchłych piwnic, w których diabli wie co się może dziać, niż norweskich lasów wydeptanych przez Immortal. Ale już chwilę potem, wraz z początkowymi taktami My Funeral, okazuje się, że Whiskey Ritual mają do zaoferowania więcej. Numer ten jedzie punkowo, by zamienić się po chwili w blackową sieczkę. I jak już słuchacz zapozna się z dwoma pierwszymi piosenkami na płycie, to już wie, czego się spodziewać po reszcie. Blow With the Devil to istny kołowrotek, karuzela, na której na zmiany jeżdżą surowy black i jeszcze surowszy punk rock. Momentami brzmi tak, jak gdyby porządnej hc/punkowej kapeli wymienić perkusistę i wokalistę na czczących szatana grajków z piwnicy obok. I o dziwo wszystko się ładnie łączy, miesza jakoś bezproblemowo – nawet skandowany refren tu i ówdzie nie kole w uszy.
Nawet jeśli ktoś nie pokusi się o rozkładanie samej muzyki na części pierwsze to o podstawowych wpływach i inspiracjach Whiskey Ritual opowiedzą mu same tytuły piosenek: między Blow With the Devil, My Funeral, Satanic Commando czy Mephistopolis mamy takie numery, jak choćby Too Drunk For Love, Speed & Chicks oraz Henry Rollins. A mariażem idealnym jest Nekro Street Gang.
Blow With the Devil to porządny krążek, który prędzej spodoba się temu staremu pancurowi z klatki obok, niż blackowym ortodoksom, choć kto wie?

Ocena: 7/10

nmtr
Latest posts by nmtr (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , .