SAMAEL: „Koncert, podczas którego dajesz z siebie wszystko”

fot. Cyril Perregaux

Zaplanowana na luty premiera koncertówki Samaela oraz zbliżająca się wielkimi krokami trasa zespołu po Polsce to wprost idealne okoliczności do rozmowy o przyszłości zespołu. Frontman i współzałożyciel bandu, Vorph, podzielił się z nami historią o pierwszych latach w trasie, motywami przewodnimi poszczególnych albumów i wrażeniami z polskich koncertów. Wiadomo też już, jak idą prace nad pierwszym od ponad siedmiu lat albumem Szwajcarów. Zapraszamy do lektury.


Cześć, Vorph! Zacznę od standardowego pytania: jak się masz? Jak nastroje w zespole przed pierwszymi w tym roku koncertami?

Vorph: Dzięki, wszystko u mnie w porządku. W zespole zresztą tak samo – wszyscy czekamy na najbliższe koncerty.

Jak przebiegają próby przed zbliżającą się trasą?

Jeśli chodzi ci o koncerty w Polsce, to zaczynamy próby już wkrótce. Pierwszą mamy już umówioną, więc jesteśmy na dobrej drodze i przygotowania idą zgodnie z planem. Wszystkie utwory z nadchodzącego repertuaru graliśmy już na żywo, więc można śmiało powiedzieć, że dość szybko się z tym uporamy.

Z pewnością. Pozostając w tematyce występów na żywo: na Wasze polskie koncerty przychodzi wielu fanów. Czy po tylu latach koncertowania macie może szczególne wspomnienia z naszego kraju i czy mógłbyś się podzielić jakąś ciekawą historią, jaka przytrafiła się zespołowi w Polsce?

O, mamy sporo takich wspomnień! (śmiech) W końcu przez lata trochę się tych historii nazbierało. To jeden z pierwszych krajów, który naprawdę dobrze nas przywitał i ugościł, kiedy podróżowaliśmy poza granicami Szwajcarii – jak również jedno z pierwszych zagranicznych miejsc, w których w ogóle graliśmy. Nasz pierwszy koncert z Xy odbył się w Niemczech, następnie graliśmy w Szwajcarii, we Francji, a później w Polsce, w ten sposób zaczęła się nasza historia z koncertami na żywo.

To zdecydowanie wspomnienie, które zostaje na dobre. Pokonaliśmy wtedy całą trasę pociągiem we dwójkę, był to nasz pierwszy wyjazd do Europy Wschodniej, w tych czasach musieliśmy jeszcze wybrać się za mur berliński. Dzisiaj logistycznie jest dużo łatwiej.
Koncert był bardzo udany, zostaliśmy zaproszeni na następną edycję tego samego festiwalu, więc pewne znajomości od razu się nawiązały – nie tylko z promotorami i organizatorami wydarzenia, ale również z publiką. To niewątpliwie pozostało w naszej pamięci. Od kiedy pamiętam, spotykaliśmy się z ciepłym przyjęciem w Polsce, i bez wątpienia przyczyniło się to do naszej decyzji o tym, by również album na żywo nagrać właśnie tutaj.

Miło to słyszeć – to naprawdę wiele dla nas znaczy.

Cóż, to sama prawda – mówimy tutaj o bardzo zaangażowanej publice, która żywo reaguje. Energia wśród tłumu od zawsze była niesamowita.
Przystanek w Krakowie z 2022 roku był również ostatnim dniem na trasie. Przedtem zaliczyliśmy osiemnaście dat, podczas których graliśmy Passage w całości, byliśmy więc trochę jak dobrze naoliwiona maszyna, a to też było bardzo ważnym elementem tego występu.
Dzięki temu wszystkiemu łatwiej było nam podjąć decyzję. Co prawda na początku był też pomysł nagrania poszczególnych utworów w różnych miastach, a następnie zmontowanie całości z najlepszych fragmentów. Szybko jednak doszliśmy do wniosku, że oznaczałoby to zbyt wiele nagrań, z których musielibyśmy wybierać, i byłoby to po prostu zbyt trudne. Często dźwięk nie różnił się aż tak bardzo pomiędzy poszczególnymi nagraniami, postawiliśmy więc na dynamikę, płynność i pewną ciągłość nagrań.
Ten moment na trasie to koncert, podczas którego dajesz z siebie wszystko. Dopiero potem przychodzi czas na odpoczynek, na następny dzień nie ma już zaplanowanego koncertu i to właśnie tego ostatniego wieczoru na trasie trzeba dać z siebie wszystko. Również entuzjazm publiki sprawił, że było to takie, a nie inne wydarzenie, i miał wpływ na ostateczną formę koncertu.

Energia rzeczywiście była niesamowita. Nic dziwnego, że był to Wasz wybór na nagranie koncertu na żywo. Jeśli o występy chodzi, masz może ulubione utwory, które najchętniej grasz na żywo? Wolisz te bardziej energiczne, takie jak Rain lub Black Supremacy, czy raczej mroczniejsze, powolne numery takie jak Infra Galaxia czy Angels Decay?

Tak naprawdę nie mam tutaj preferencji. Oczywiście lubię te bardziej agresywne kawałki, ponieważ są w pewnym sensie łatwiejsze do zinterpretowania na żywo. Myślę, że takie cięższe numery, bardziej heavy, to utwory, których najlepiej słucha się właśnie podczas koncertu. Weźmy przykład Ceremony of Opposites (tytułowy utwór albumu z 1994), które zwykle nie pojawia się na naszych setlistach, ponieważ potrafi brzmieć naprawdę bardzo ciężko, i czasem to właśnie o taki efekt chodzi.

Co wieczór jest inaczej i nasze preferencje zależą również od publiki, od tego, czy widać pewien rodzaj synergii między fanami a zespołem, czy tworzy się pewna więź.
Jednego wieczoru pewien utwór wypadnie znakomicie, na następnym koncercie będzie to inny, a kolejnego dnia będzie to jeszcze coś innego. Zależy to od tego, jak zagramy, jaki będzie odzew na nasz występ, słowem – od wszystkiego.

Przy okazji reakcji publiczności chciałabym spytać o teksty Waszych utworów, ponieważ na krakowskim koncercie fani śpiewali nawet fragmenty po francusku z Born Under Saturn. To Wasz jedyny utwór napisany częściowo w rodzimym języku – czy to decyzja właśnie ze względu na międzynarodową publikę, a może ze względu na wszechobecny w muzyce metalowej angielski?

Myślę, że to kwestia kulturowa. W muzyce mam swoje odniesienia do kultury anglosaskiej, to właśnie ta twórczość miała na mnie największy wpływ. Jeśli chodzi o francuskojęzyczną muzykę i zespoły, nie wydaje mi się, żeby były wśród nich takie, które wywarły na mnie podobne wrażenie. Po prostu nie przemawiało to do mnie w tak dużym stopniu.
W muzyce francuskiej najczęściej to tekst wiedzie prym i w zasadzie liczy się bardziej, niż sama muzyka. Oczywiście nie jest to nic złego – podoba mi się chociażby twórczość Jacquesa Brela czy George’a Brassensa, mimo że z metalem nie ma nic wspólnego. Po prostu tak naprawdę nigdy nie wydawało mi się, żeby ciężka muzyka i teksty po francusku dobrze razem brzmiały. Nie mam tutaj zbyt wielu przykładów, w których to połączenie byłoby udane. Nie wydaje mi się też, żeby był jakiś zespół, którego teksty są w tym języku, i z którym naprawdę nadawałbym na tych samych falach, podłapał klimat ich twórczości.

Rzeczywiście ciężko o artystów, którzy mogliby być takim punktem odniesienia we frankofońskiej kulturze. Poza tym zawsze jest angielski…

Tak, po angielsku w zasadzie wszystko brzmi dobrze, od jakiegoś czasu także niemiecki jest dość popularny, jednak w innych językach równie dobrze można pisać teksty. Bez wątpienia są takie zespoły, których teksty są po francusku i których twórczość mogłaby mi się spodobać, tylko nie mam w tej chwili żadnego trafnego przykładu. Z drugiej strony możliwe też, że w wypadku grupy metalowej nie dałoby się nawet wszystkiego z takich tekstów zrozumieć!

Jeśli chodzi o pewne wyrażenia i style, to nie jest to język, który wybitnie by się do tego nadawał. Podobnie z innymi językami romańskimi – na przykład takim włoskim. Może hiszpański, w pewnych gatunkach muzycznych, jak hardcore, brzmiałby dobrze, ponieważ jest inaczej akcentowany i ma dosyć „pociętą” intonację, ale nie jestem pewien. Dźwięki brzmią wtedy na zbyt zaokrąglone, są za bardzo „piosenkowe” i koniec końców nie ma odpowiedniego rytmu, a przynajmniej takie mam wrażenie.

Masz rację, że inaczej to brzmi w zależności od gatunku muzycznego. Skoro mówimy o tekstach utworów, warto chyba wspomnieć o tym, jak na przestrzeni lat zmieniały się one u Samaela.
To niczym ewolucja – od Ceremony of Opposites o typowo black metalowym charakterze, poprzez między innymi Passage z motywami zaczerpniętymi bardziej z astrologii i kosmosu, i w końcu do Hegemony. Mam wrażenie, że dominują tam tematy nierówności, poczucia przynależności, trochę też kwestie społeczne… powiedziałbyś Czytelnikom coś więcej?

Oczywiście, to w pewnym sensie ewolucja i efekt refleksji nad tym wszystkim, co się dzieje. To coś, co wyszło naturalnie. Mimo wszystko nie zabieramy się za album z postanowieniem, że „będziemy mówić o tym, czy o tamtym”. Cały zespół ma na to wpływ, z reguły nie zajmujemy się concept albumami i nie skupiamy tylko na jednym motywie przewodnim. Rozwijamy tematy z utworu na utwór i z czasem, kiedy patrzymy na pewne rzeczy z dystansem, można znaleźć między nimi nawiązania, bądź łączący je zamysł, jednak nie jest to nasz główny cel podczas tworzenia.
Wracając do pytania: tak, jak już wspomniałaś, na Hegemony pojawia się motyw globalizacji. Dotyczy świata, w którym żyjemy, jak również tego, co dzieje się na przestrzeni ostatnich lat. To poszukiwanie równowagi i pewnej harmonii. Przy okazji jest to osobisty album, z którego tematami może się utożsamić wiele osób.

Skoro mówimy o albumie tak złożonym jak Hegemony, myślisz, że da się określić tę płytę jednym słowem?

Hegemony w jednym słowie? Początek! Początek, właściwie debiut. Tak bym opisał Hegemony, jeśli miałbym wybrać tylko jedno słowo. Po części mam wrażenie, że Ceremony of Opposites oraz Passage były jak podstawy naszej muzyki – baza dla tej muzyki, którą nagrywaliśmy później. Podłożyło to pewne podwaliny dla naszej twórczości. Po części mam wrażenie, że Hegemony było takim fundamentem dla zespołu w wersji Samael 2.0. Można powiedzieć, że to trochę jak nowy początek.
Są tam pewne rzeczy, których wcześniej nie było w naszej twórczości, jest tam również wiele innych elementów. To jak otwarte drzwi i nowe możliwości.
Ponadto nowe utwory były dla nas okazją do tego, by się rozwinąć, zawsze nam na tym zależy, i koniec końców ten album okazał się fundamentem, na którym można zbudować coś nowego. To dlatego postawiłbym na „początek”, jeśli miałbym wybrać tu tylko jedno słowo. To w pewnym sensie fundament… tak, „fundament” również jest dobrym określeniem.

Hegemony jest w tym momencie najnowszą płytą Samaela, jednak pytanie, które chyba najbardziej wszystkich ciekawi, dotyczy waszego studyjnego albumu, który dopiero ma się ukazać.
Jak idą prace i przygotowania do niego?

Na pewno posuwamy się z tym wszystkim do przodu, krok po kroku. Nagrywamy już pewne rzeczy, ale część musimy dopiero dokończyć, Xy zajmuje się edycją tych tracków, które mamy już „odhaczone”.
Naprawdę chcielibyśmy zabrać się za miksowanie, zanim skończy się lato, choć pozostaje nam jeszcze pytanie z kim, jak i gdzie. Mamy więc jeszcze kilka kwestii, które musimy rozwiązać, jednak naprawdę bardzo bym chciał, żeby chociaż jeden utwór miał premierę przed końcem tego roku.
Myślę więc, że album ukaże się na początku 2025. W każdym razie prace idą do przodu, z pewnością są tutaj postępy z ilością nowego materiału.

Świetnie to słyszeć! Życzę wam powodzenia przy dalszych pracach nad albumem. Skoro o albumach mowa, na rocznice płyt Ceremony of Opposites oraz Passage graliście koncerty, a czasem całe trasy koncertowe. Czy macie podobne plany na dwudziestolecie Reign of Light w tym roku?

Dziękuję, prace nad albumem oczywiście trwają. Jeśli jednak o Reign of Light chodzi, to dość zabawna sytuacja. W tym roku rzeczywiście mija dwadzieścia lat od wydania tego albumu, ale… w porównaniu z innymi płytami Reign of Light nie wydaje się wcale tak odległe. Zupełnie tak, jakby te dwadzieścia lat w jakiś sposób minęło szybciej, niż w przypadku tamtych albumów! (śmiech)
Prawdę mówiąc nie wydaje mi się, żeby akurat do tej płyty należało jakoś bardzo często wracać. Nie zastanawiałem się nad tym zbytnio, ale raczej nie będziemy się zabierać za koncerty poświęcone Reign of Light – skupimy się raczej na premierze i promocji nowego albumu. Na jakiś czas dajemy sobie chwilę wytchnienia z koncertami jubileuszowymi i zobaczymy, co będzie później.

To rzeczywiście bardziej logiczne. Poza tym ciężko wybrać tu jeden „najlepszy” album i taki, który zasługuje na szczególną rocznicę – Wasza dyskografia jest bardzo równa.

To prawdziwy komplement dla naszej twórczości! Jeśli tak właśnie to widzisz, miło mi to słyszeć, gdyż odbiór każdego z albumów jest naprawdę osobistą kwestią. Preferencje zależą też od nastroju i nie mówię tego wyłącznie o naszej muzyce – mówię o muzyce w ogóle.

Skoro o nowym wydawnictwie mowa, czekam z niecierpliwością na jego premierę, ale przede wszystkim czekam na wasze koncerty w Polsce. Czy przed zbliżającą się trasą chciałbyś coś jeszcze przekazać fanom?

Naprawdę się cieszymy na te koncerty i czekamy na dłuższy powrót do Polski już od jakiegoś czasu. Cieszę się, że możemy w ten sposób zacząć ten koncertowy rok, to naprawdę świetna sprawa.
To dla nas doskonały plan na rozpoczęcie roku, w dodatku będzie to miało miejsce krótko po premierze albumu Passage – Live. Ponadto trasę zaczynamy w Krakowie, gdzie ten album został nagrany, co też jest fantastyczne. Zdradzę jeszcze, że zapowiada się inny set, niż ten na nagranym koncercie – pierwszą częścią naszego występu będzie oczywiście Passage, to pozostaje bez zmian, jednak podczas drugiej części show nie zagramy dokładnie tego samego, co zaprezentowaliśmy już ostatnio. Dzięki temu osoby, które widziały nas ostatnio w Krakowie, otrzymają nieco inny koncert od poprzedniego.

Świetnie to słyszeć, tym bardziej więc czekamy na wasz przyjazd. Passage – Live to naprawdę udany album, co mogę stwierdzić po przesłuchaniu go ostatnio. Zresztą nagrane na nim reakcje widowni działają też na wyobraźnię przed nadchodzącymi występami. Gratulacje z okazji zbliżającej się premiery i dziękuję za rozmowę!

Dziękuję, naprawdę bardzo mi miło. Cieszymy się, że mamy przed sobą te wszystkie koncerty. To była dla mnie przyjemność, móc porozmawiać. Do zobaczenia wkrótce.

(Visited 1 times, 9 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , .