Arallu – “En Olam” (2019)

Od dawna szukałem kapel z Izraela. Ich muzyka ludowa jest bardzo ciekawa i pomyślałem sobie, że zbudowany na tych fundamentach black powinien być intrygujący. Co prawda udało mi się znaleźć Orphaned Land, ale ich muzyka (choć atrakcyjna) jest jednak mało… ostra. Szukałem więc dalej. Jest też oczywiście genialny Melechesh, jedna jaskółka przecież wiosny nie czyni, a mi było wciąż mało. Aż znalazłem Arallu.

En Olam to już siódmy, pełnowymiarowy album działającego od ponad dwóch dekad zespołu. Mamy więc do czynienia z dopracowanym produktem doświadczonych muzyków. I to na szczęście takich, którzy zdają sobie sprawę z bogactwa swojej kultury. Ich muzyka w ogólnym odbiorze jest dość podobna do tej granej przez wspomniany wcześniej Melechesh – to mieszanka blacku i deathu, podbita bardzo delikatną podszewką z klimatów folkowych. Arallu postawiło jednak bardziej na ostrość i surowość, przez co na pierwszy odsłuch ich muzyka nieco odpycha. Ale to tylko pierwsze wrażenie. Przy kolejnych sesjach z En Olam coraz bardziej zaczyna cieszyć ucho klimatyczna melodyka i nie dające się z niczym pomylić wstawki niczym z ulicy Szerokiej w Krakowie. Najlepszym przykładem niech będzie chociaż tytułowy utwór En Olam, który jednocześnie ma w sobie orientalny klimat a, także ostry deathowy akcent. Devil’s Child to odzwierciedlenie podobieństw między Arallu i Melecheshem, choć także tylko w pierwszej części utworu. Utwór kolejny to death metal w najczystszej postaci i to o zabarwieniu core’owym. Na szczęście jednak klimatyczne tło pozostaje. Kulminacją albumu jest utwór Achrit Ha’yamin, i choć jest to najkrótszy wtręt w zasadzie, to jednak dla mnie jest on osią całego tego konceptu.

Wyznacznikami twórczości Arallu są konkretny i surowy growl, mocno blastująca i oparta na werblach perkusja oraz gitary o orientalnym zabarwieniu. To właśnie one tworzą klimat płyty i to im chciałem niniejszym zafasować największy poklask. Oczywiście muzycy nie zapominają o instrumentach typowych dla tamtejszego folku, używają ich na szczęście z rozwagą, nieustannie wplatając dźwięki saza czy darbuki w linię melodyczną utworów.

Na odchodne powiem tak: jeśli ktoś woli klimaty bardziej deathowe niż blackowe, a przy tym fascynują go orientalne odskocznie, padnie przed tą płytą na kolana. Mnie osobiście brakuje tu nieco diabła, ale i tak uważam, że En Olam to płyta świetna i chyba po prostu trzeba ją mieć. Zwłaszcza, że wyprodukowana została (dla dziennikarskiej precyzji dodam, że przez Satanath Records) jedynie w 300 kopiach. Bierzcie więc i jedzcie z tego wszyscy.

 

Arallu na Fecebooku

Arallu na Bandcamp

Arallu w Encyklopedii Metalu

Ocena: 8,0/10,0

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , .