24 września ubiegłego roku przyniósł na świat nowy album fińskiej hordy Azaghal Valo Pohjoisesta, by powiększyć jakże bogatą dyskografię zespołu. Jest to już jedenasty pełno-czasowy materiał Azaghal, wydany tym razem przez Immortal Frost Productions.
Bez zbędnego owijania w bawełnę mogę stwierdzić, że płyty słucha się wyśmienicie. Czterdzieści pięć minut muzyki, 10 kompozycji, co daje średni czas utworów mieszczący się poza małymi wyjątkami między trzema/czterema minutami. Takie podejście do tematu odbieram jako znakomitą świadomość muzyczną, dzięki której muzycy zdają sobie sprawę, jak zbudować album, by był maksymalnie atrakcyjny, nie powodował znużenia i utrzymywał dynamikę całości. Odmiana black metalu, który wybrał sobie Azaghal ma to do siebie, że łatwo wpaść w monotonię. Finowie, niewątpliwie dzięki wieloletniemu doświadczeniu wiedzą już jak sobie radzić i omijać nieatrakcyjne momenty i aranżacje. Przyznam się też do tego, że nie jestem przesadnym fanem black metalu. Nie należę do osób, które „łykają” każdą nowość bezkrytycznie i dobieram z tego gatunku albumy dla siebie z dużą ostrożnością. Valo Pohjoisesta wjechał w moje gusta bezproblemowo, już po intrze Vle i pierwszym utworze Mato Joka Sinut Turmelee byłem pewny, że płyta jest dobra, a po przesłuchaniu całości małe obawy o monotonię odeszły w zapomnienie.
Na płycie dominują „rozmyte” riffy, nasuwające małe skojarzenia z Marduk, ale w ogólnym odbiorze wypadają jednak bardziej atmosferycznie. Marduk podobnie łapie gryfy, ale skupia się na szybkości i brutalności, Azaghal kładzie większy nacisk na klimat i przestrzeń. Słychać jak wielką pracę włożył Narqath w skomponowanie i nagranie partii gitar.
Wokalnie płyta utrzymuje się w standardach black metalu, aczkolwiek użycie fińskich tekstów sprawia, że muzyka brzmi ciekawiej. Zawsze było wiadomo, że języki takie jak norweski czy niemiecki idealnie komponują się z BM, tu mamy dowód na to, iż fiński jest równie kompatybilny. Ciekawym urozmaiceniem wokali mogą być czyste partie pojawiające się w Ajaton. Gdybym miał je do czegoś porównać, to strzeliłbym w stronę Enslaved z czasów Frost i Eld. Nie obraziłbym się też, gdyby pojawiło się takich wokali trochę więcej, ale bez nich jest i tak dobrze.
Azaghal nagrał płytę, która pomimo swej zwierzęcej agresji i korzennej surowości posiada w sobie dużo szlachetnej melodii i harmonii. Nie ma tu ani sekundy taniości, obciachu czy naiwności, której tak bardzo nie lubię w black metalu, a która często się wkrada w muzykę wielu kapel. Dojrzałość i doświadczenie przemawia z każdej minuty Valo Pohjoisesta, stawiając Azaghal w czołówce sceny black metal.
Ocena : 9/10
- Deicide – „Banished by Sin” (2024) - 25 kwietnia 2024
- Master – „Saints Dispelled” (2024) - 18 kwietnia 2024
- Blood Red Throne – „Nonagon” (2024) - 18 kwietnia 2024
Tagi: 2018, Azaghal, black metal, Immortal Frost Productions, recenzja, review, Valo Pohjoisesta.