Fetor / Cranial Blowout / Feto In Fetus / Splattered Genocide / Goremitory – „Human Abattoir” (2015)

Nieważne jak się zaczyna, ważne, jak się kończy, mawiają. Chyba o mężczyznach, jeżeli dobrze kojarzę. I mimo, że teza ta w moich oczach uchodzi za głupią i pozbawioną RIGCzu, to tu można ją zastosować. Recenzja ta bowiem dotyczy już ostatniego, na razie (tu wstaw „AAAALELUJA” wykonane przez chóry anielskie), z wydawnictw Rotten Music. I, oj słodki Patojezu, jakie to jest wydawnictwo…

Human Abattoir to split 5 zespołów z całego świata o tematyce, a to ci zaskoczenie, okołoslamowej. Domyślacie się, dlaczego się nim interesowałem? Racja, chodziło o Feto in Fetus. Zespół mocno niedoceniany, bo deathgrind w ich wersji jest na poziomie bardzo wysokim, jeżeli nie światowym. Lubisz Prostitute Disfigurment/Aborted? To znaczy, że polubisz FiF. Niemniej zanim się dotelepałem do gwoździa programu, czekało mnie zaskoczenie. I zmiana poglądów.

Ktoś słyszał o Fetor? Możliwe, że nazwę kojarzycie, jakoś niedawno chłopaki wybrały się na minitrasę razem z Nuclear Vomit. Niemniej ten split to pierwsze ich wydawnictwo i pierwsza okazja zapoznania się z prezentowanym ścierwem. I od razu powiem, że chcę tych ścierw jak najwięcej. Otwierający płytę From Neck to Crotch jest kwintesencją slamu. Brudne i mięsiste, wręcz ociekające juchą brzmienie, wokal brzmiący jak napalony świniołak, kompozycja prosta i ostra, no kurwa, to jest czysty brutal! Co ja będę opisywał dokładniej, każdy jeden gustujący w slamie niech natychmiastowo zapozna się z Fetorem. Superwarto, tym bardziej, że dwa utwory to nie jest dużo (no właśnie, dlaczego tak mało? Proszę mi jak najszybciej wyrzygać nowe kawałki!).

Po genialnie nastrajającym do krążka Fetorku następują dwie kompozycje od Cranial Blowout. W tym miejscu następuje mindfuck. „Czy ja ciągle słucham tej samej płyty?”, spytałem sam siebie. Kto, pytam się, co za debil wymyślił, że na potencjalnie świetnym splicie umieszczać takie kupsko? CB, podobnie jak poprzedni band, jest wytworem świeżutkim i debiutującym. Pochodzące z Madrytu trio jednak znajduje się kilka klas pod poziomem naszych rodaków. Nie wiem, czy to jest wina brzmienia, kompozycji czy czego tam jeszcze, ale przebrnięcie przez te 6 minut było katorgą. Nudne to, ślamazarne, ciągnące się niemiłosiernie. Do tego jeszcze usiane zwolnieniami, jakby było mało. Chociaż szybkie partie też się zdarzają. Chaotyczne, usiane zbędnymi dźwiękami (perkusista jest chyba splashowym fetyszystą) i biednym wokalem, ale się zdarzają. Eh, szkoda słów. Szczególnie, gdy przebrnie się przez pierwszy utwór i dotrze do Redneck Frenzy. To już jest żałosne. I na domiar złego otwierane przez sample z banjo i wieśniacką atmosferą. Chcąc, nie chcąc, facepalm sam się wymusił. Ale przetrwałem i dotarłem do kolejnych utworów.

Trzeci w kolejce materiał prezentują Feto in Fetus. I to słychać. Natychmiastowy przeskok w jakości kompozycji, brzmienia i umiejętności przekonał mnie, że może ten dzień nie będzie taki okropny i wywołał ponowny uśmiech na mojej japie (i przy okazji wątpliwości co do kolejnego zespołu). Choć FiF prezentuje tu materiał ciut inny niż ten znany chociaż z Condemned to the Torture, to i tak jest bardzo dobrze. Mazowszanie poszli w kierunku brzmień raczej wolniejszych. Mniej to wściekłego bicia, więcej chronicznego okładania w slamowym stylu. Do tego podlano to gdzieniegdzie motywami… blackmetalowymi? Przynajmniej w wersji gitarowej. Dajcie do tego żywy napierdol na garach i wokal standardowo świetny i macie drugi powód, żeby zapoznać się z Human Abattoir.

Kolejny jest brazylijski Splattered Genocide. Trzy utwory wyciągnięte z demka, troszkę ponad pięć minut, standardowe dla slamu środki przekazu. Tu zwolnienie, ale bez przesady, tam blaściki, ale bez przesady, tu wokal pociągnie, ale bez przesady. Cały ich materiał jest bez przesady, a wiadomo, że w slamie właśnie o przesadę chodzi. Jak to kiedyś powiedział pewien bywalec Tawerny Piranja, niejaki Serżjo: „Nie jest dobrze. Co prawda nie jest też źle. Można powiedzieć, że jest średnio.”
Trafił, skubaniec, z opisem.

No, został zamykający split Goremitory. Ta załoga z kolei pochodzi z Filipin i wydaje mi się, że stanowi podstawę Human Abattoir. 5 kawałków pierwotnie wydanych rok wcześniej na EPce Flesh Ripping Execution, razem ~25 minut. W tej większej połowie płyty znajdziecie nawet przyjemny slam z kilkoma grindowymi smaczkami. Czytasz tą recenzję, drogi patologu, więc na pewno wiesz, czym jest slamming brutal. Tobie więc wystarczy powiedzieć, że to zespół, jakich pełno w tym gatunku. Partie szybkiego tremolo mieszają się z groove’owymi slamdownami, rytmika króluje. Pojawia się nawet kilka technicznych wygibasów. Dodajmy do tego raczej mierne wyprodukowanie i stanowczo za długie, choć ogólnie fajne (Slut Massacre) sample. Dostajemy wyższe stany średnie, które fanom niszy powinny przypaść do gustu.

Podsumowanie tego splitu jest niełatwe. Z jednej strony macie świetny materiał Feto in Fetus i zespół slamowy, jakiego zawsze w Polsce brakowało, a jakim jest Fetor. Z drugiej strony macie <dowolny, bardzo negatywny epitet> Cranial Blowout i średni Splattered Genocide. Goremitory niby jest spoko, tylko że po co mi ich słuchać, kiedy jeszcze jaram się nowym Kraanium. Split więc dostanie ode mnie szósteczkę, choć dla F-bombs naprawdę warto się z nim zakumplować. A CB pomijajcie, dobrze radzę.

Ocena: 6/10





Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .