Fireball „Running On The Edge” (2015)

O łódzkiej formacji Fireball słychać niewiele, a to co słychać na wydanej w grudniu ubiegłego roku EPce, niespecjalnie wskazuje na wzrost popularności. W czym mam problem? Już na wstępie przyczepiam się do produkcji (bas? czy mamy tu bas?). Sięgając po Running On the Edge miałam nadzieję na konkretny metalcore po polsku, a dostałam samo „po polsku”. Przy kolejnym przesłuchiwaniu Fireball, ta płyta trochę mi się gubiła, nieszczególnie zapadała w pamięć, choć absolutnie nie mogę odmówić solidnego technicznego grania, głównie mając na myśli niezłe riffy i dziarską perkusję.

Do rzeczy: co my tu mamy. Początek mógłby zwiastować jakiś zarys stylu, a przynajmniej dać zajawkę, czego się możemy spodziewać dalej. W takim razie tytułowy Running On the Edge pokazuje wszystko, co tu się zadziało: połączenie elektroniki i ciężkich riffów, okraszonych co cieplejszym wokalem w refrenach i agresywnym łojeniem w zwrotkach. I jeśli miałabym rozebrać epkę na części pierwsze, to odmawiam – mogłabym zakończyć recenzję już tutaj. Ale, ale. Drugi numer daje nadzieję! Born Of War to zdecydowanie najlepsza cząstka płyty, i aranżacyjnie, i technicznie, i wokalnie – Mateusz Drećka właśnie w tym utworze pokazuje, na co go stać w czystych partiach i takiego polotu życzyłabym sobie więcej. I parabola – przy Against All Odds (nomen omen, serio? taki tytuł?) entuzjazm spada przez kiepski dobór niepotrzebnie wyeksponowanej w intro elektroniki i przyklejonych chórków, a w Blinking Lights znów ciśnienie wzrasta dawką dobrego naparzania. Wieńczące dzieło It’s All About Faith zamyka płytę ostro i dynamicznie, włączając dodatkowo smyczki, ale po raz kolejny czegoś brakuje, jest jakiś niedosyt. Podsumowując całość, mam nieodparte wrażenie jakoby Fireball czerpał inspiracje – jak to się teraz ładnie ujmuje – z In Flames, tylko w nieco łagodniejszej, stonowanej formie. Tym samym Panom z Fireball życzę dobrego producenta i poważnej wytwórni. Potencjał jest niemały, jednak ogólnikowo coś umyka, odwraca uwagę. Trudno, muszę się ciut rozpłynąć znów nad Mentally Blind, gdzie niemal wszystko zagrało, tak jak powinno, i tych nagiętych parabol nie ma.

W ostatnim czasie wydaje się, że metalcore wraca do łask, bo bandów grających ten gatunek przybywa. Jednak wyłowić taki, który nie będzie wtórny, a przy okazji zachwyci choć jedną, ciekawszą partią instrumentalną czy wokalną, już o wiele trudniej. Słuchacze szybko się nudzą podobną serwowaną core’ową mieszaniną, mielą materiał i zapominają. W tym wypadku Fireball nie zachwyca oryginalnością, ale właściwie nie najgorzej Panowie sobie radzą, podążając takim wyznaczonym nurtem. Czy to dobrze? Dla mnie średnio, ale szukający bezpiecznej metalcore’owej przystani, mogą przycupnąć i ochoczo potupać nogą w rytm epki rzeczonych.

Ocena: 6/10

Joanna Pietrzak
Latest posts by Joanna Pietrzak (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .