Misþyrming – „Algleymi” (2019)

Według niektórych fenomen islandzkiej sceny black metalowej, która na przestrzeni ostatnich lat podbiła underground zaczął powoli cichnąć, a jego płomień powoli gasnąć. Napływ wydawnictw zespołów metalowych pochodzących z tej skutej lodem wyspy wzmógł się we wciąż trwającym dziesięcioleciu, co jak na kraj o liczbie mieszkańców mniejszej niż Szczecin jest zjawiskiem naprawdę imponującym. W świetle ukazania się takich płyt, jak Revelations of the Red Sword, Vitrun (obie 2018) czy Aphotic Womb (2014) ciężko mi zrozumieć, jak można mówić o „czkawce” islandzkiego metalu. Nie mówiąc już o dokonaniach moich absolutnych faworytów z Misþyrming, którzy pod koniec maja br. wydali drugiego pełniaka zatytułowanego Algleymi. I podobnie jak w roku 2015, gdy w moje ręce wpadł debiut tej młodziutkiej grupy, Islandczycy po raz kolejny rozkochali mnie w swojej muzyce, wydając album, który w moim odczuciu jest najpoważniejszym kandydatem do miana płyty roku.

Algleymi utrzymany jest w zgoła innej stylistyce od debiutanckiego krążka islandzkiej grupy, czyli bardzo ciepło przyjętego Söngvar elds og óreiðu (2015). Nie ma tu chaosu, wiru płomiennej furii ani momentów ambientowej pustki, które charakteryzują debiut. Nie ma tu również desperackiego, rozszalałego wokalu, który ustąpił miejsca bardziej energicznym i mniej enigmatycznym pokrzykiwaniom, które świetnie komponują się z chłodnym i surowym krajobrazem tworzonym przez instrumenty. I choć krajobraz Algleymi nie jest tak dewastujący – bo taki absolutnie być nie musi – jak w przypadku pierwszego albumu, słuchając niniejszej płyty przenoszę się w nieskażone ludzkością górzyste zimowe pustkowia, które doskonale obrazuje jej okładka.

Algleymi to płyta zjawiskowa i uzależniająca. Nie ma tu słabego momentu. I tak, instrumentalny Hælið stanowi dobrze umiejscowiony przerywnik po monumentalnym hymnie Ísland, steingelda krummaskuð, który po pierwszym odsłuchu zapisał się w mojej pamięci do końca moich dni. Uwagę zwracają liryki i wartość przekazu, metaforyczny komentarz dotyczący sytuacji kraju, jego społeczeństwa, a także warunków do życia to najważniejszy moment na Algleymi; jest to swoiste opus magnum Misþyrming, swoją wyniosłością przypominające Söngur heiftar z debiutu. Nowością są chwytliwe i atmosferyczne melodie w każdym utworze. Delikatne, przywołujące chłód północnego wiatru partie gitarowe subtelnie pokrywają warstwy agresywnych riffów w Allt sem eitt sinn blómstraði czy Með svipur á lofti. To kolejne znamienite momenty na Algleymi. Znalezienie ulubionego utworu było tu zatem ciężkim wyzwaniem, ponieważ każdy z nich wyróżnia się czymś innym. Nie można zapomnieć o rock ‘n’ rollowym zacięciu, które właściwie charakteryzuje Algleymi. Według lidera D.G. to właśnie na elementach rock ‘n’ rolla powinna opierać się esencja muzyki gitarowej. Słuchając otwierającego kawałka Orgia, czy też zamykającego tandemu Alsæla & Algleymi i ww. Með svipur á lofti, nie sposób się z nim nie zgodzić. Rockowe riffy sprawiają, że płyty słucha się z wielką satysfakcją. Energiczne brzmienia gitar przeplatają się z lodowatymi, przeszywającymi zagrywkami, tworząc spójną, szczelną, perfekcyjnie złożoną całość.

Druga płyta Islandczyków z Misþyrming to absolutny majstersztyk. Nie ukrywam, że na jej wydanie czekałem z ogromną niecierpliwością, ale szczerze przyznaję, że to wydawnictwo przerosło moje – bardzo wysokie – oczekiwania. To album, który łączy kreatywność z energią w taki sposób, że wyjątkowo trudno znaleźć niedociągnięcia. Algleymi jest znacznie bardziej przystępne niż debiutancki krążek Misþyrming, i co do tego nie ma wątpliwości. Nowa płyta Islandczyków tylko na tym zyskuje. Chaos i niepohamowany gniew zostały zastąpione melodyjnością i przestrzenią, których momentami brakowało na Söngvar…. I niech ktoś mi teraz powie, że islandzka scena black metalowa nie ma już nic ciekawego do zaoferowania.

10/10

 

(Visited 5 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .