Proch – „Trupi Synod” (2018)

Wśród wielu nieznanych, dopiero próbujących dotrzeć do szerszej publiczności zespołów bardzo często można znaleźć prawdziwe perełki prezentujące bardzo wysoki poziom. Jednym z takich odkryć jest polski blackmetalowy zespół Proch.

Znana do niedawna jedynie z dwóch demówek horda wydała w marcu ubiegłego roku swój debiutancki album. Jego wdzięczny, nawiązujący do historii papieża Stefana VI tytuł Trupi Synod połączony z klasycznym pentagramem i odwróconym krzyżem w logotypie zespołu od razu mówi słuchaczowi, z czym ten będzie miał do czynienia – będą więc pociski wymierzone w stronę chrześcijaństwa, będą trupy, a skoro poruszane są obie te kwestie, to zapewne będzie i nienawiść. Jest to prawda – warstwa liryczna albumu to klasyczny black metal i wszystkie powyższe elementy są tu obecne. Dodatkowy plus przy zespole można postawić za to, że sprawujący funkcję wokalisty kapeli Moloh bluźni w języku polskim. Równie klasyczna jak teksty jest muzyka grana przez Proch. Nikt nie obraziłby się, gdyby Trupi Synod został nagrany i wydany przez Darkthrone, oczywiście pod innym tytułem. W żadnym wypadku nie oznacza to odtwórczości Prochu, stworzone przez nich dźwięki są po prostu przesiąknięte black metalem z jego złotej ery.

Mamy tu więc hipnotyczne riffy (przykładem niech będzie najlepszy moim zdaniem utwór Sabat), budujące klimat przerywniki (łącznie trzy, jeśli wliczać do nich Intro – nadal jednak uważam, że takie zabiegi są niepotrzebne) i podręcznikowy blackowy skrzek wypluwającego kolejne bluźnierstwa wokalisty. Na oldschoolowość Trupiego Synodu spory wpływ ma również żywcem wyjęta z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku produkcja – gitarom zdarza się przypominać stado komarów (chociaż poziom znany z Transylvanian Hunger to na szczęście nie jest), a skrzekliwy wokal dobiega niejako z oddali, nie jest na pierwszym planie (porównałbym to z wokalami Necrosodoma na Emanations of the Black Light Deus Mortem). Wyraźny za to jest bas – a to rzecz nieczęsto spotykana. Całość utrzymana jest w raczej średnim tempie i chociaż zespołowi zdarza się to tempo zmieniać, to znacznie częściej niż szalone przyspieszenia oznacza to powalające swoim ciężarem zwolnienia, które dodatkowo potęgują i tak ciężki klimat krążka.

W czasach, gdy blackmetalowe wydawnictwa są zbyt często idealnie wypieszczone i wypolerowane, Trupi Synod z całą swoją oldschoolowością stanowi swoisty powiew świeżości. Album może być pewnego rodzaju wehikułem czasu, który przenosi słuchacza do mroźnej krainy, rodem ze Skandynawii z lat dziewięćdziesiątych. Ja tę podróż w czasie polecam. Szczególnie teraz, kiedy za oknem biało i mroźno.

Ocena: 9/10

Niestety nie udało mi się znaleźć zespołu Proch na Facebooku. Ale za to udało mi się ich odnaleźć na bandcampie.

Łukasz W.
(Visited 3 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .