Behemoth, Imperial Triumphant – In Absentia Dei (05.09.2020)

W dobie koronawirusa mainstreamowe zespoły coraz częściej decydują się na streamingi koncertów. Gdy Behemoth ujawnił, że planuje występ w opuszczonym kościele, oczekiwania względem wydarzenia zdawały się olbrzymie. Realizując przedsięwzięcie, zespół dostarczył swoim fanom niemalże perfekcyjnie wyreżyserowane i wyprodukowane show, które sprawia wrażenie materiału gotowego do wydania na nośnikach fizycznych. Relacja dotyczy wersji reżyserskiej streama (Director’s Cut).

Wydarzenie odbyło się w wyłączonym z użytkowania ewangelickim kościele, znajdującym się w Pisarzowicach w województwie wielkopolskim. Początkowo lokalizacja koncertu miała pozostać utajona, jednakże sprawni internauci szybko zlokalizowali budynek, analizując zdjęcia promocyjne. Popadający niegdyś w ruinę obiekt – niezagospodarowany religijnie od 1945 roku – znajduje się obecnie w rękach prywatnego właściciela, który sukcesywnie remontuje budowlę. To nie pierwszy raz, kiedy Behemoth pojawia się w nawach tego miejsca; fani zapewne pamiętają ten sam obiekt z wideoklipu do „Blow Your Trumpets Gabriel”. Poinformował o tym zresztą sam Nergal w oficjalnym materiale pre-show, transmitowanym na godzinę przez rozpoczęciem „In Absentia Dei”.

Materiał pre-show podzielono na dwa segmenty. Przez pierwszy kwadrans można było przyjrzeć się produkcyjnym kulisom przedsięwzięcia. Pokazano testy pirotechniki, fragment z próby dźwięku czy przerobione na garderoby, znane z czasów PRLu autobusy „ogórki”, kojarzące się oprowadzającemu po planie filmowym Nergalowi z organizacją festiwalu muzycznego we wschodniej Europie.

Darmowy był również występ pochodzącej z Nowego Jorku grupy Imperial Triumphant. Zakładam, że dla wielu fanów twórczości Behemoth był on bezlitosnym zderzeniem z nieznaną dotychczas materią. Imperial Triumphant skutecznie miesza black metalową stylistykę z jazzem, a także estetyką art déco, serwując jedyną w swoim rodzaju dźwiękową kakofonię. Półgodzinny set w zupełności wystarczył, by zainteresować bądź odrzucić potencjalnych nowych słuchaczy. Całość występu IT dostępna jest na YouTube, zaciekawionych dokonaniami nowojorczyków odsyłam więc bezpośrednio do udostępnionego nagrania.

Imperial Triumphant - photo by Alex Krauss

Setlista:

Rotted Futures
Transmission to Mercury
Atomic Age
Intermezzi
Cosmopolis

 

„In Absentia Dei” rozpoczęła się nagraniem zespołu galopującego konno przez pola. Motyw pędzących na wierzchowcach Czterech Jeźdźców Apokalipsy pojawiał się jeszcze kilkukrotnie w trakcie trwania streamingu. Po przekroczeniu reklamowanej w materiałach prasowych płonącej bramy rozpoczęto pierwszy z czterech aktów przedsięwzięcia. Koncert rozpoczęto debiutem scenicznym „Evoe”, utworu pochodzącego z niedawno wydanej EPki „A Forest”. Należy docenić poziom wykonawczy zespołu – w trakcie całego wydarzenia nie wyłapałem jakiegokolwiek fałszu muzyków, zaś miks instrumentów był klarowny, dynamiczny i przemyślany. Niebagatelną rolę odgrywała gra świateł – na czele ze słupami światła przedzierającymi się do sieni kościoła poprzez potężne okna i stroboskopy zestrojone z kanonadą bębnów.

Behemoth - In Absentia Dei - Nergal

Z każdym kolejnym utworem pojawiało się coraz więcej pirotechniki, która zdawała się grać drugie skrzypce całego przedsięwzięcia. Oprócz płonących mis znajdujących się przed zespołem, odbiorcy mogli obserwować także m.in.: poziome języki ognia naprzeciw siebie czy płonące potrójne krzyże, stanowiące jeden z oficjalnych symboli zespołu. Pod koniec wydarzenia płomienie pojawiły się również przed budynkiem kościelnym, a na jego zewnętrznych elewacjach z rzutnika zaprezentowano specjalnie przygotowane na tę okoliczność wizualizacje. Pomiędzy aktami wielokrotnie pojawiali się tancerze operujący ogniem. Jestem jednak przekonany, że nie tylko w moim odczuciu miało to miejsce zdecydowanie zbyt często. Pod koniec koncertu obserwowałem jedynie, z której strony nadciągnie za chwilę osoba wymachująca daną formą pochodni. Odniosłem wrażenie, że wszechobecność ognia w budynku była tak samo ważna jak performance artystów. Jeżeli jednak taki właśnie był wyjściowy zamysł muzyków i reżysera, bez wątpienia udało się go zrealizować.

Pomimo zapowiedzi dwugodzinnego koncertu, obejrzeliśmy i usłyszeliśmy łącznie 19 utworów, co potrwało około stu minut. W przypadku muzyki Behemoth to niezwykle długo; sam Nergal informował w materiałach zakulisowych, że zespół nigdy dotychczas nie odgrywał tak długiej setlisty. Biorąc pod uwagę nieziemskie tempa blastów perkusyjnych Inferna, przerwy pomiędzy aktami były tak samo niezbędne zarówno wykonawcom, jak i odbiorcom. Do samego doboru utworów można mieć wątpliwości. Pomimo że selekcji dokonano łącznie aż z 11 wydawnictw zespołu, zagrano głównie single, do których w większości zrealizowane zostały wideoklipy. Zaskoczeniem było wykonanie „Chwały Mordercom Wojciecha”, trochę zniwelowane przez zapowiedź Nergala w trakcie pre-show. Wyżej wymieniony prowadził melorecytację tekstu do megafonu, a zespół zagrał pojedyncze dźwięki według zasady kontrapunktu. Równie miłym akcentem była obecność drugiego utworu reprezentującego „Pandemonic Incantations” – czyli „Satan’s Sword (I Have Become)” – a także mocnego reprezentanta „Demigod” w postaci „Sculpting the Throne ov Seth”. Osobiście chciałbym, by „Satanica”, „Zos Kia Cultus” i „Thelema.6” otrzymały więcej „czasu antenowego” – z każdego z tych albumów zagrano po jednym utworze.

Behemoth - In Absentia Dei

Najbardziej zastanawiającym momentem w trakcie „In Absentia Dei” był koniec drugiego aktu w postaci „Lucifer”. Do samego końca zastanawiałem się, czy Maciej Maleńczuk nie pojawi się gdzieś w drugim końcu sali w swojej roli z teledysku zrealizowanego do tego utworu – niestety, jego zwrotka została jedynie odegrana z systemu nagłośnieniowego. To, co wprawiło mnie w konsternację – niestety, prawdopodobnie nie w zakładany przez artystów sposób – było założenie basiście zespołu, Orionowi, niezwykle dziwnego nakrycia głowy, przypominającego formę pióropusza ozdobionego w czaszki na czas trwania utworu. Motyw ten bez wątpienia mógł spodobać się najbardziej oddanym fanom. Z perspektywy recenzującego „In Absentia Dei”, połączenie wysokiego, muskularnego mężczyzny z pióropuszem na głowie wyglądało co najwyżej na przerost formy nad treścią.

Behemoth - In Absentia Dei - Orion

Chwilę później rozpoczął się Akt III, a wraz z nim podwieszenie na hakach ochotniczki tuż przed „Ora Pro Nobis Lucifer”. Był to bez wątpienia stylizowany na szokujący i najmocniejszy emocjonalnie fragment całego przedsięwzięcia – zapowiadane w materiałach prasowych mroczne rytuały nareszcie przekuto w czyn. Półnagą kobietę zawieszoną tuż przed zespołem w pozycji jednoznacznie sugerującej ukrzyżowanie, huśtano na długich linach aż do samego końca utworu. W sieci pojawiły się pogłoski, jakoby „In Absentia Dei” zarejestrowana została wcześniej i następnie zmontowana – jeżeli taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce, wykorzystanie pirotechniki w połączeniu z przygotowaniem zaplecza pod podwieszenie sprawiło, że zapewnienie bezpieczeństwa ekipy technicznej i wszystkich zaangażowanych artystów było sprawą kluczową. Należy zaznaczyć, że ten niezwykle ważny moment wieczoru rzeczywiście miał okazję rozbłysnąć i utkwić na długo w pamięci. Wszystkie inne inicjatywy (np.: wstęp do „Bartzabel” zagrany przez Inferno trzymającego kości zwierzęce zamiast pałek perkusyjnych) zdawały się niknąć w teatrze ognia i gąszczu osób trzymających coś, co płonie.

Behemoth - In Absentia Dei - rytuał

„In Absentia Dei” zrealizowano technicznie w sposób bezbłędny, zaś zespół dysponuje gotowym produktem, który zapewne w połączeniu z materiałami dokumentalnymi o powstawaniu przedsięwzięcia pojawi się w regularnej dystrybucji. Odbiór wydarzenia wśród odbiorców jest w przeważającej części bardzo pozytywny. Osobiście czułem jednak spory niedosyt spowodowany przedpremierowymi obietnicami. Setlistę skrojono głównie w oparciu o utwory spełniające swoje zadanie na koncertach przed tysiącami fanów. Z racji braku fizycznej obecności publiczności, miałem szczere nadzieje na usłyszenie zapomnianych perełek zespołu, jak chociażby „The Alchemist’s Dream”, „Shemhamforash” czy „Slaying the Prophets ov Isa”. Zastanawiała również osłabiona reprezentacja propozycji z „I Loved You At Your Darkest”, w postaci „Wolves ov Siberia” i „Bartzabel”. Być może oczekiwałem zbyt wiele. Czując zdziwienie, pojawiające się wraz z napisami końcowymi, czekałem do samego końca, zastanawiając się, czy dodatkowy jeden czy dwa utwory nie zabrzmią właśnie po nich. Transmitowany występ Behemoth oceniam niniejszym tak samo jak dwa ostatnie albumy Nergala i kolegów – pomimo że cały ten chaos perfekcyjnie wyreżyserowano, niezwykle brakuje mi w nim braku pewnej formy improwizacji, co sprawia, że wszystko z czasem staje się mniej lub bardziej przewidywalne. „In Absentia Dei” warto obejrzeć, jednakże nie jest to pozycja obowiązkowa w katalogu występów na żywo zespołu Behemoth. Sam z większą przyjemnością wrócę do występów z „Evangelii Heretiki” czy do bootlegu „Messe Noire: Live Assault”.

 

Setlista:

Akt I

Evoe

Wolves ov Siberia

Prometherion

From the Pagan Vastlands

 

Akt II

Blow Your Trumpets Gabriel

Antichristian Phenomenon

Conquer All

Lucifer

 

Akt III

Ora Pro Nobis Lucifer

Satan’s Sword (I Have Become)

Ov Fire and the Void

Chwała mordercom Wojciecha (997-1997 dziesięć wieków hańby)

As Above So Below

Slaves Shall Serve

Chant for Eschaton 2000

 

Akt IV

Sculpting the Throne ov Seth

Bartzabel

Decade of Therion

O Father O Satan O Sun!

 

Zdjęcie Imperial Triumphant: Alex Krauss, https://www.facebook.com/imperialtriumphant/
Zdjęcia Behemoth: screenshoty wykonane w trakcie streamingu „In Absentia Dei”

Hubert Pomykała
(Visited 34 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .