Billy Talent, Monster Truck, The Dirty Nil – Poznań (12.12.2016)

Grudniowy wieczór spędziłam w wypełnionej po brzegi poznańskiej sali w C.K. Zamek, pod szyldem syropu klonowego. Nie żeby było aż tak słodko, najzwyczajniej, wszystkie zespoły występujące po sobie pochodzą z Kanady. Chociaż, w sumie było słodko, głównie za sprawą piszczących pod sceną dziewczyn. Dziwić się jednak nie można, w każdym zespole kipi młoda krew o bardzo apetycznej fizjonomii.

W Polsce bywalcy koncertowi , przyzwyczaili się do zwyczajowej „obsuwy” w rozpoczęciu koncertu. Dla sączących piwo w zamkowej kawiarni, zaskoczeniem więc było to , że Kanadyjczycy są wyjątkowo punktualni. Równo o 19:20 wskoczyło na scenę trio o wymownej nazwie The Dirty Nil. Urodziwy Luke, nieco zblazowany David i przystojny Kyle. Chłopcy grają Rock and Rolla, ale w wydaniu hałaśliwego nieskomplikowanego łomotu i krótkich wydzieranych z głębi gardła zwrotek. W swoim półgodzinnym niespełna występie odegrali chyba wszystkie utwory, bo zdążyli ich zagrać aż 11. Przypomniało mi się jak swoje punkowe początki opisywali The Police, kiedy to w ekscytacji, z powodu możliwości grania przed jakimś znanym zespołem, dostawali takiego przyspieszenia , że repertuar przygotowany na występ kończył się szybciej, niż dany im na scenie czas. Muzyka TDN, to szybkie , proste granie o punkowym zabarwieniu, towarzyszące wpadającym w ucho tekstom. Jak sami o sobie mówią – rozkoszują się hukiem gitar, głośnym darciem japy, rzucaniem się po scenie jak w gorączce. Nie zaobserwowałam nic takiego. Grzeczni , dobrze ułożeni chłopcy z collegu – nawet się nie spocili. Próżno szukać śladów brudu czy obiecanej fuzji niszczącego hałasu z tarzaniem się po scenie włącznie. Było zachowawczo, od czasu do czasu jakiś wyskok, całkiem przyjemnie zagrane, ale bez pazura. Poza walorami wizualnymi, ważnymi dla fotografa,  zostałam zaskoczona miłym gestem ze strony wokalisty w moim kierunku. Ponieważ jeden kawałek – bodajże „New Flash”, Luke zaśpiewał dla mnie. Byłam jedyną fotografującą w fosie, i w ten sposób podziękował mi za poświęcony im czas. Miłe, ale takie nie punkowe, nawet nie rock’n’rollowe, sama słodycz.

[ngg_images source=”galleries” container_ids=”538″ display_type=”photocrati-nextgen_basic_thumbnails” override_thumbnail_settings=”0″ thumbnail_width=”100″ thumbnail_height=”50″ thumbnail_crop=”0″ images_per_page=”50″ number_of_columns=”4″ ajax_pagination=”0″ show_all_in_lightbox=”0″ use_imagebrowser_effect=”0″ show_slideshow_link=”0″ slideshow_link_text=”[Pokaz zdjęć]” template=”/home/users/kvlt/public_html/kvlt/wp-content/plugins/nextgen-gallery/products/photocrati_nextgen/modules/ngglegacy/view/gallery.php” order_by=”sortorder” order_direction=”ASC” returns=”included” maximum_entity_count=”500″]

Techniczni zwinęli graty po Nil-ach a scenę spowiła gęsta dymna zasłona. Pojawili się zgoła odmienni Monster Truck. Kompletnie wygłupili publiczność swoją muzyką. Widać było , że stylistyka bluesowo-stonerowa  nie trafia do gimnazjalnej młodzieży przy barierkach. Ja byłam za to, w co najmniej 5 niebie, bo 7 niebo zajmują kapele z tego nurtu o bardziej mi znanym repertuarze, np. Rival Sons, czy Kadavar. Muszę przyznać, że występ absolutnie zachwycający mocą i potężnym fuzzem gitarowo-klawiszowym. Piękni brodaci mężczyźni , bardzo przypadli mi do gustu, pod każdym względem. Po dawce muzyki ze szkolnego konkursu talentów w wykonaniu The Dirty Nil, ich repertuar w 100%  zagrał mi na wszystkich możliwych zmysłach. Brawo Oni!
Trudno jednak zrozumieć koncepcję na wspólną trasę tych trzech zespołów, no chyba , że chodziło o oszczędności na transporcie. Monster Truck mocno odstawał od pozostałych. Granie soczyste jak w latach ’70 , no i ten ich image….. Były gołe klaty, długie pióra, wytarty jeans, znoszone buty. A przy tym świetne zabarwione bluesem gitarowe solówki, klawiszowe ściany dźwięku, dzika a jednocześnie nieprzegadana perkusja, przyprawiona mocnym wokalem – po prostu miód dla uszu, albo bardziej apetycznie – naturalny w 100% syrop klonowy i pyszne pełnoziarniste naleśniki prosto z Hamilton. Mniammm.

[ngg_images source=”galleries” container_ids=”539″ display_type=”photocrati-nextgen_basic_thumbnails” override_thumbnail_settings=”0″ thumbnail_width=”100″ thumbnail_height=”50″ thumbnail_crop=”0″ images_per_page=”40″ number_of_columns=”6″ ajax_pagination=”0″ show_all_in_lightbox=”0″ use_imagebrowser_effect=”0″ show_slideshow_link=”0″ slideshow_link_text=”[Pokaz zdjęć]” template=”/home/users/kvlt/public_html/kvlt/wp-content/plugins/nextgen-gallery/products/photocrati_nextgen/modules/ngglegacy/view/gallery.php” order_by=”sortorder” order_direction=”ASC” returns=”included” maximum_entity_count=”500″]

No ale wróćmy do gwiazdy wieczoru. Nie miałam pojęcia, szczerze się przyznam, że cztero-osobowy Billy Talent, ma u nas tak liczną rzeszę fanów. Że buszując po sieci trafię na całkiem zgrabnie prowadzoną fanowską stronę, że poczytam o planowanych ”akcjach” na koncercie i, że przy barierkach nagle pojawi się tyle piszczących dziewczyn. Skojarzenie jedno nasunęło się od razu, tak samo było na koncercie Papa Roach. Akcje z balonami i kartkami powitalnymi  niestety nie wypaliły, chyba jednak tak zorganizowanych fanów jak ma Depeche Mode nie ma żaden inny zespół. Nie będę  jednak narzekała, fani bardzo dobrze przyjęli zespół, zwłaszcza, że przecież Ben – wokalista, w trzecim pokoleniu pochodzi z „Pyrlandii”, o czym nie omieszkał wspomnieć.
– Czuję się jak u siebie w domu, mój dziadek urodził się pod Poznaniem! –mówił Kowalewicz. Swoją drogą ciekawa jestem, jak wymawia swoje nazwisko, i czy polskie korzenie mają jakikolwiek wpływ na tradycje rodziny Bena.
Billy Talent to niewątpliwie grupa popularna, zwabiła do Poznania m.in. fanów z Niemiec, a i dodać należy, że poznański koncert został wyprzedany. Wspomnę też, że impreza miała się odbyć w klubie Eskulap, który niestety (lub stety) zniknął z muzycznej mapy, ale moim zdaniem to wyłącznie na korzyść dla wizerunku miasta. Obskurny i śmierdzący stęchłym piwskiem klub, został zamieniony na przestronną , doskonale brzmiącą salę w odrestaurowanym na europejskim poziomie Zamku Cesarskim. Myślę, że kapela też była podobnego zdania, wszyscy przed występem spacerowali po obiekcie z zadartymi głowami do góry, podziwiając ultranowoczesną szklana kopułę-świetlik w głównym holu Centrum Kultury Zamek. Naprawdę jest się czym chwalić.

Wróćmy na koncert. Piąty album Billy Talenta, z którym wyruszyli w trasę nie przynosi zmian w stylu grupy, ba nawet pokuszę się o stwierdzenie, że tytuł wiele mówi o jego zawartości jak i obranej przez chłopaków strategii na swoją karierę. „Lęk wysokości”, np. przed nadmiernie wysoko podniesioną poprzeczką przez poprzednie platynowe płyty, pchnął ich w drogę niewyboistą, znaną i wcześniej już przetartą –czyli klasyczne – „na zachodzie bez zmian”. Melodyjny punk-rock nadal jest melodyjny i nadal fajnie wpada w ucho dobrym rymem zwrotek. Przecież właśnie o to chodzi. Mnie nie pociągną za sobą , ale wierna ekipa najprawdopodobniej wytrwa u boku swoich idoli. Płyta płytą, ale sprawdzianem formy zawsze są przecież koncerty. A na koncercie jest ciężar , są i fantastyczne refreny , chóralnie śpiewane przez fanów, a i odrobina hardcoru się zdarza. W Poznaniu rozochoceni energią zespołu, fani zaintonowali nasze metalowe „NAPI …AĆ” , czym kompletnie zbili z tropu „Talentów”.  Ben, próbował dowiedzieć się co to znaczy, i ostatecznie uznał, że chodzi o ogólnie pojęty rock’n’roll , niech mu będzie!  Była też okazja, aby wspólnie z publiką zaśpiewać Happy Birthday dla tour Managera , które przeszło płynnie w swojskie „Sto Lat”, ku uciesze jubilata. Pytania wokalisty co, to było to -„Sto Lat”  – rozwiało moje złudzenia dotyczące kultywowania polskiej tradycji w jego rodzinie. Cóż… Kanada to takie kosmopolityczne miejsce.

[ngg_images source=”galleries” container_ids=”540″ display_type=”photocrati-nextgen_basic_thumbnails” override_thumbnail_settings=”0″ thumbnail_width=”100″ thumbnail_height=”50″ thumbnail_crop=”0″ images_per_page=”50″ number_of_columns=”6″ ajax_pagination=”0″ show_all_in_lightbox=”0″ use_imagebrowser_effect=”0″ show_slideshow_link=”0″ slideshow_link_text=”[Pokaz zdjęć]” template=”/home/users/kvlt/public_html/kvlt/wp-content/plugins/nextgen-gallery/products/photocrati_nextgen/modules/ngglegacy/view/gallery.php” order_by=”sortorder” order_direction=”ASC” returns=”included” maximum_entity_count=”500″]
Wybaczcie, ale nie będę wymieniać utworów zagranych w Poznaniu, set lista jest na zdjęciu,więc zapraszam do galerii. No, a czy koncert był dobry? Tak, z całą pewnością, tak! Powiem też, że Billy ma Talent, a że nie skopał mi tyłka… no cóż.
Całkiem możliwe, że  „lubię tylko te piosenki, które już znam” ?

Tekst i zdjęcia – Justyna  „justisza” Szadkowska

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , .