Sautrus – „Anthony Hill” (2017)

Trójmiejską ekipę Sautrus miałem okazję poznać i usłyszeć 2 lata temu. Ich muzyka od razu wzbudziła moje zainteresowanie z racji bezgranicznej miłości do konkretnych riffów i klimatów rodem z lat 70. Ten oto miks Sautrus serwuje ponownie. Po świetnym debiucie Reed Chapter One dostajemy drugiego longplaya, który jest już wyższą szkołą jazdy.

Anthony Hill to 7 fantastycznych kompozycji, które zabierają słuchacza w pokrętną podróż. Będzie to wycieczka wśród szalonych, ciężkich riffów i psychodelicznych zakrętów. Sautrus tym razem w całości „połyka” debiut. Przede wszystkim mamy tu fantastyczne brzmienie, które potęguje moc całości. Jednak moim największym bohaterem na tym albumie jest wokalista Weno i jego oryginalny, nieco podkręcony efektami głos.

Album rozpoczyna się utworem The Way, który jest jedynie nieśmiałą zapowiedzią tego, co będzie się działo dalej. Układ utworu jest dość ciekawie zaaranżowany, słuchany po raz „enty” nie nudzi, a ciągle trzyma to napięcie wprowadzające do świata Sautrus. Good Mourning z harmonijką ustną jako dodatek i The Fungus to klasyczne stoner rockowe „łupanki”, gdzie sekcja rytmiczna wyciska ostatnie poty i pompuje bardzo niski, ale melodyjny zarazem sound. Być może słychać echa Black Sabbath, jednak Sautrus wkleja swój własny pierwiastek.

Po hałasie następuje chwila odpoczynku w postaci Cats On The Fence, gdzie zespół łagodzi swoje oblicze. Jest akustyczna gitara i spokojny śpiew Weno. Ten numer stanowi przygotowanie na naprawdę ciężkie i solidne riffy w Synopticon, który jest moim zdaniem najlepszym utworem na Anthony Hill. Nagrany do tego utworu klip, jest pokręcony i tajemniczy, spowoduje niezłe ciarki na plecach każdemu stonerowemu cynikowi. Jak wielki młot z nieba spada pierwszy ultra ciężki riff i na nim osadzony wokal.Ostatnim akcentem tego albumu jest When The War Is Over, który na myśl przywodzi tylko jeden zespół – Kyuss. Klimat i inspiracje „Królów Pustyni” słychać doskonale. Utwór zdaje się idealnym zakończeniem Anthony Hill.

Pochwał mnóstwo, ale minusem okrutnym jest długość materiału( ponad 40 min ). Jeśli znowu będę czekał 2 lata na jakieś nowinki z obozu tej świetnej kapeli, długa to będzie próba. Nie zmienia to faktu, że Anthony Hill to płyta, która zostanie bardzo pozytywnie przyjęta i pokazuje wielki potencjał trójmiejskich muzyków. Chwała im za poświęcenie i fachowe podejście do procesu twórczego. Efektem jest bardzo udana porcja stonerowej psychodeli, która zasługuje na uwagę każdego, kto śledzi takie dźwięki.

Ocena 10/10

Rafał Morsztyn
Latest posts by Rafał Morsztyn (see all)
(Visited 4 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .