Hydra, Tankograd – Toruń (10.04.2022)

Po Łodzi i Gdańsku, weekendowa odsłona trasy Beyond Life and Death Tour zawitała do Torunia. Poza promującą swój drugi krążek pleszewską Hydrą, na scenie NRD zapowiedzieli się podczas niedzielnego wieczoru także muzycy warszawskiego Tankogradu, dla których występy na trasie są okazją do zaprezentowania materiału z wydanego w zeszłym roku albumu Klęska.

Początek eventu do najszczęśliwszych nie należał, zaczęło się bowiem od odczuwalnej obsuwy, którą zaliczyli rezerwiści ze stolicy. Dość też powiedzieć, że mimo całkiem niezłej znajomości materiału źródłowego, miałem początkowo spory problem z rozeznaniem, w którą stronę Tankograd zmierza. Mało przekonująco zabrzmiały Niech Liczą Trupy i Nie dać się Zarżnąć, nie bez potknięć wyszło też przy anglojęzycznym S.L.A.M. Obawy graniczące z zawodem rozwiały się na szczęście przy Nostalgii, która w aktualnych okolicznościach wojennych nabrała szczególnego wydźwięku (co zresztą podkreślił Herr Feldgrau, przypominając niedawne doniesienia o okopujących się w czarnobylskim Czerwonym Lesie rosyjskich żołnierzach). Szczęśliwie im dalej za linię frontu, tym lepiej – w drugiej części występu gąsienice warszawskiego czołgu trafiły w końcu na właściwy grunt, zespół nabrał większego impetu i wynagrodził z nawiązką początkowe rozczarowanie. Po zamykającym set Za Ofiarną Służbę czułem już tylko niedosyt, że muzycy nie zdecydowali się zabisować Polską, na którą bardzo liczyłem. No nic, może następnym razem.

Po kwadransie przerwy, spędzonym na działaniach przygotowawczych, rozpoczęło się niedzielne danie główne. Fanem Hydry jestem w zasadzie od pierwszego przesłuchania From Light to the Abyss. Ich poprzedni koncert w Toruniu wspominam z wypiekami na twarzy, jednak nawet to nie przygotowało mnie na hurtową dawkę endorfin, jaką zespół postanowił podzielić się tego wieczoru ze słuchaczami. Beyond Life and Death to godny następca debiutu, dzięki czemu ze sceny NRD przez godzinę płynęła czysta, bezpretensjonalna i niczym nieskrępowana radość. Przebój gonił przebój, muzycy zdawali się bawić równie dobrze, jak publiczność i choć frekwencja tego wieczoru była raczej skromna, nawet przez chwilę nie dało się odnieść wrażenia, że ma to jakiekolwiek przełożenie na zaangażowanie kapeli. Po nowym albumie, zagranym w całości, zespół dorzucił jeszcze 3 numery z pierwszej płyty, co było słusznym uzupełnieniem tego znakomitego występu.

Poza kwestiami czysto muzycznymi, miło było przekonać się też, że grupa coraz większą wagę przywiązuje do oprawy swoich koncertów. Scena przyozdobiona olbrzymią grafiką z ostatniej płyty, masa rekwizytów, świece, światła, czaszki, sceniczny dym – jednym słowem klimat złotej ery pulpowych horrorów na pełnej. Złego słowa nie można powiedzieć też o nagłośnieniu – mimo naturalnych ograniczeń klubu, Hydra zabrzmiała bardzo poprawnie, niezależnie od tego, czy w danym momencie chodziło o wokale, gitary, klawisze, czy solówki na basie.

Może brzmię mocno nieobiektywnie, ale niech mnie cholera, ta kapela zasługuje na każdy zawarty w tym tekście komplement. Parafrazując cytat z burtonowskiego Batmana – „lubisz tańczyć z diabłem w świetle księżyca”?

K****, jeszcze jak!

P.s. Trasa zawita pod koniec kwietnia do Wrocławia (22.04) i Płocka (23.04). Zróbcie sobie prezent i zahaczcie o te balety.

Autorką zdjęć jest Julia Marszewska (@juliamarszewskafoto)

Synu
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .