Percival Schuttenbach – Bydgoszcz (18.10.2015)

Piszę dla Was tę relację z lekko obolałym karkiem i wybierając jeszcze piórka z moich włosów po wczorajszym szaleństwie w Estrada StageBar. Percival Schuttenbach w Bydgoszczy gra dość regularnie, jednak dopiero po raz pierwszy miałam okazję być na ich koncercie. Ten odbył się w ramach promocji ich ostatniego wydawnictwa pt. Mniejsze Zło.

Supportów na ten wieczór nie przewidziano, ale uwierzcie mi, że nie były ani trochę potrzebne. Cały występ był podzielony jakby na dwie części, a nawet trzy, ale do tego dojdziemy. Wszystko zaczęło się od Gdy Rozum Śpi. Mogliśmy usłyszeć też kawałki Svantevit, Okrutna Pomsta, Lazare oraz Wodnik. Każdy z nich płynnie przechodził w kolejny. Ponadto nie zabrakło klasycznego Pani Pana. A przy Sokole ze sceny posypało się ziarno (przynajmniej wydaje mi się, że było to ziarno – ciemność i nie ten już wzrok swoje robi). Energia zaczynała się stopniowo udzielać fanom pod sceną. Ten fragment setu był swoistym wstępem i rozgrzewką do „drugiego etapu”.

Po krótkiej przerwie technicznej zabrzmiały pierwsze dźwięki Dzierzby. W tej części zespół skupił się na utworach z Mniejszego Zła. I Nie Wrócił… przyniósł publice trochę „śniegu”. Zgodnie z historią wyśpiewywaną w utworze, w pewnym momencie Christina rozerwała poduszkę trzymaną w rękach, a na fanów obficie poleciało pierze, które unosiło się po całej sali koncertowej do samego końca. Było to zaskakujące, aczkolwiek wydaje mi się, że nikomu nazbyt nie przeszkodziło w dobrej zabawie, a wręcz przeciwnie. Dobrze było się także dowiedzieć, że w utworze Martwe Zło udział miało dwóch bydgoskich muzyków, a jednym z nich jest gitarzysta Vesanii – Valeo. Szkoda, że nie mogliśmy usłyszeć na żywo jego solówki w tym kawałku. Jednak punktem kulminacyjnym był według mnie Oberek, do którego część sali zatańczyła (nieśmiało się przyznam, że i sama relacjonująca zdecydowała się na ten wyczyn). Naprawdę podczas całego koncertu nie dało się choćby nie kołysać albo nie potupywać. Energia jaką Percival Schuttenbach przekazywał swoją muzyką ze sceny udzielała się każdemu obecnemu. Poza tym pojawiły się jeszcze miedzy innymi Medunica, Żmij i Dziewczyna, a całość zakończyła się równie żywiołowym Oj Tam Na Mori.

Zakończyła pozornie, bo zespół wyszedł ponownie, a bis był naprawdę obszerny. Zaczął się od coveru Tiny Turner We Don’t Need Another Hero, a kolejny to Walk Pantery. Ludzie szaleli i śpiewali razem z Percivalem. Oczywiście nie mogło obyć się bez sztandarowego numeru Satanismus (z fragmentem Zegarmistrza Światła). A na finiszu trzeci cover tego wieczoru, czyli Wóda Zryje Banię. Wtedy szaleństwo pod sceną osiągnęło chyba apogeum. Zdecydowanie wolę taką wersję tej piosenki. Już na koniec końców zostało zrobione grupowe zdjęcie publiczności razem z zespołem i okrzyki Nie kręć tego (w odniesieniu do cyklu filmików o tym tytule, które zespół umieszcza na swoim kanale You Tube).

Sądziłam, że nikt mnie tak nie wymęczy (oczywiście w jak najbardziej pozytywnym sensie) jak Jelonek podczas Śliwka Fest 2015. Ale byłam w błędzie, Percival Schuttenbach zrobił to równie skutecznie. I myślę, że nie tylko mnie. Lubię koncerty, na których widać jak sam zespół świetnie się bawi grając dla swoich fanów. Jeżeli jeszcze się zastanawiacie, czy warto kupować bilet na któryś z koncertów na trasie, to uwierzcie mi, że warto, warto i jeszcze raz warto. Impreza niezapomniana!

Marta (Kometa)
Latest posts by Marta (Kometa) (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , .