Christ Agony – „Darkside” (2018)

10 listopada tego roku pojawiła się na ojczystym rynku nie lada gratka dla fanów mrocznej sztuki. Zasłużona w podziemiu wytwórnia Old Temple postanowiła wziąć na barki wydanie wznowienia najbardziej kontrowersyjnego albumu w dyskografii legendy dark metalu Christ Agony. Album Darkside po raz pierwszy wykrzyczał swój ból w 1997 roku, by po dwudziestu jeden latach móc go wypuścić z płuc kolejny raz, wzmocniony wsparciem brata bliźniaka w postaci drugiego krążka zatytułowanego Darkness, i będącego zbiorem pomysłów z czasów przybliżonych do dania głównego.

Stare albumy Christ Agony na zawsze będą już bliskie memu sercu. Nic mi nie jest w stanie ich zepsuć, czy to zmiany składu, czy jego brak, czy też inne większe lub mniejsze „skandale”, za które tak często lubią się łapać polscy fani. Cezar zawsze był i będzie kontrowersyjną personą, a nie mnie go oceniać. Ja oceniam muzykę, dźwięki i uczucia zawarte na płytach. Do pierwszych czterech albumów w dyskografii nie mam pytań. Kocham Unholyunion za mrok, Deamoonseth – Act II za wściekłość, Moonlight – Act III za melodię i jad, a Darkside za otwartość. Zaskakujące jest to, że album pomimo totalnej zmiany stylistyki, nafaszerowania elektroniką, poezją, czystymi wokalami, utrzymał mroczny charakter przekazu Christ Agony.

Minęło sporo czasu od kiedy miałem okazję ostatni raz słuchać tego albumu, bałem się, że się zestarzał, ale (przynajmniej dla moich uszu) tak nie jest. Jest to nadal specyficzna muzyka, która niejednego zatwardziałego metalowca do siebie zrazi, ale samo brzmienie i formuła nie stała się archaiczna, co mogło się zdarzyć przez użycie zwiększonej ilości elektroniki. Ciekawostką też nadal pozostają utwory, do których perkusję nagrał i programował świętej pamięci Docent (Vader, Dies Irae). Nie wiem jak bym zareagował na płytę teraz, nie znając jej wcześniej, lecz znając ją na wylot, i słuchając dziś, uwielbiam ją od pierwszego, złego do szpiku kości The Triangle(Prayer, Sonnet, Throne) do zamykającego My Spirit Seal, będącego w tamtych czasach konkurencją dla remixów Fear Factory z albumu Remanufacture.

Z drugim krążkiem nie jest już tak idealnie. Przyznam, że dobrze, iż ten materiał nie został wydany jako oddzielny album po Darkside, które już nadwyrężyło zaufanie do zespołu wśród fanów metalu. Darkness jest w krótkiej linii pociągnięciem awangardowych i mało metalowych pomysłów Cezara jeszcze dalej w melancholię i poezję. Jest to poniekąd bardzo ciekawy materiał, ale pod szyldem Christ Agony mógł w końcówce lat 90. namieszać zbyt mocno, a tak mamy dobry bonus i wgląd w „to, co mogło nadejść”. Na płycie pojawiło się kilku gości, najmocniej zauważalny jest Michał J. Walczak z Voodoo Seeds, który zaśpiewał w trzech kompozycjach. Jego głos ma bardzo ciekawą barwę, a w Cry Wolf ma wręcz przebojowy charakter. W jednym z utworów pojawia się za garami sam Daray, z kolei Maciej Ptaszyński (Cry of Pain) i Marek Kutnik odpowiedzialni są za programowanie rytmów do reszty kompozycji.

Uważam to wznowienie za bardzo udane. Zaczynając od zawartości muzycznej, a na wyglądzie kończąc (layout przygotowało BlackTeamMedia). Dobrze prezentują się dwa złote krążki z samymi logosami zespołu i tytułami cd’s. Jak dla mnie pozycja obowiązkowa dla każdego fana Christ Agony.

Ocena : 8/10

Christ Agony na Facebook’u.

(Visited 9 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .