Earth And Pillars – „Pillars I” (2016)

Czekałem na tą płytę już w sumie od chwili premiery pierwszego pełniaka Earth And Pillars. Niesamowita atmosfera obecna na Earth I oczarowała mnie do tego stopnia, że przez trzy miesiące nie wyłączałem tej płytki, a i do teraz słucham jej często-gęsto. Oczekiwania wobec Pillars I miałem więc ogromne. Może nawet zbyt ogromne.

Wydany przez Avantgarde Music następca Ziemi Jeden to kolejne cztery utwory od włoskich mistrzów atmosferycznego blacku. Płyta trwa ponad godzinę i jest bardzo dobrą kontynuacją. I tu zaczynają się schody, bo to właściwie Earth I 2. Złośliwie można by stwierdzić że nic nowego, albo nawet kopia poprzedniego utworu. Ja liczyłem na rozwinięcie tematu.

Pillars I już od pierwszych sekund bardzo jasno się określa. Rozpoczynający go motyw nie pozostawia wątpliwości: jest klimatycznie i bardzo w stylu Earth and Pillars. Chłodne i piękne motywy płyną przez cały czas, przechodząc w kolejne, rozwijając się i tworząc muzyczną wizualizację zimnych, przyprószonych śniegiem, wietrznych lasów tundry (jak dla mnie przynajmniej). Klawiszowe sample brzmią lekko i jasno jak śnieg, kreując przestrzenną i nieśpieszną atmosferę. Bardzo łatwo w to wsiąknąć, zatracić się i ponieść z transem. Nagle przestajesz zwracać uwagę na prostą budowę utworów, na sporą powtarzalność motywów,na nieskomplikowanie techniczne. Pillars I sprowadza się dużo lepiej jako tło, ambientowy podkład niż pełnoprawna muzyka, choć wymaga też trochę skupienia. To album zamyślony. Trzeba go czuć. Bo jeżeli go nie poczujesz nagle stanie się nudny, wtórny i cholernie rozciągnięty. Zresztą, to ostatnie nawet mi odrobinę przeszkadzało. Końcowy Penn co prawda posiada naprawdę majestatyczne zakończenie, niemniej dotarcie do niego może być problematyczne. Nie zamierzam tutaj opisywać poszczególnych utworów czy ich części z tego powodu, że rozkładanie ich na części pierwsze sensu nie ma. Słuchajcie tego jak całości i zatopcie się w atmosferze.

Są dwie rzeczy, które na Pillars I mi przeszkadzały. Primo: pierwsza płyta podobała mi się dużo bardziej. Po prostu była bardziej przemyślana, idealna na długość, świetnie zagrana. Miała niesamowity klimat, była zamglona, niewyraźna i magiczna. Pillars I tego nie posiada. Tu wszystko jest jasne, przejrzyste i oczywiste. Druga rzecz bardzo się z tym wiążę, a chodzi mi o brzmienie. Tutaj zarzuty możecie w sumie powtórzyć. Zbyt wyraźne wokale na Pillars naprawdę wywołały u mnie grymas niezadowolenia, a brak charakterystycznego przyćmienia gitar zostawił sporą dziurę w sercu. Perkusja także jest zbyt wyraźna, tracąc urok. Wcześniej brzmiała jak odległe gromy, teraz… to po prostu perkusja.

Nie powiem, żebym był z tej płyty zadowolony. Owszem, ciągle jest lepsza niż dziewięćdziesiąt procent wszystkich atmoblacków, niemniej liczyłem na dużo więcej. Dam jej jeszcze kilka szans, ale nie wierzę, że pobije Earth I. Wy też dajcie, to nie boli.

Ocena: 8/10

 

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .