Hatari – „Neyslutrans” (2020)

Tym razem, w myśl prastarego chińskiego przysłowia, głoszącego, że nie samym metalem człowiek żyje, opowiem Wam o moim guilty pleasure. Od 2006 roku i sławetnego występu pewnej fińskiej grupy hard rockowej, corocznie zażywam prawdziwą oczu kąpiel, oglądając zmagania artystów podczas finałów Konkursu Piosenki Eurowizji. Ta niekończąca się karuzela śmiechu i rozczarowania to masochistyczne zajęcie, które przynosi jednak czasem trochę satysfakcji. Wśród mieszaniny radiowych z zachodniej Europy, płaczliwych ballad i folkowych piosenek z Polski, zrozumiałych chyba tylko przez reprezentatywną grupę naszych rodaków, raz na jakiś czas znaleźć można jakiś wyjątkowy albo przynajmniej ciekawy występ, który nie wpisuje się w ramy kiczu i rozwiniętej do granic dobrego smaku poprawności politycznej. Tak było między innymi ze wspomnianą przeze mnie kapelą Lordi. Podobnie całkiem interesująco zrobiło się w 2019 roku, gdy Islandię reprezentowała grupa Hatari. W bieżącym roku ukazał się ich pierwszy longplay, Neyslutrans, więc warto wspomnieć o wydarzeniu, dzięki któremu ten industrialno-synthpopowy projekt dał się poznać publiczności poza granicami małego wyspiarskiego kraju, z którego pochodzi.

Projekt Hatari powstał w 2015 roku, a na koniec roku 2017 ukazał się ich debiutancki materiał w postaci EP. Szersze grono poznało zespół na początku 2019 roku, gdy muzycy w ramach żartu zgłosili się do krajowych eliminacji przed Eurowizją, podczas których zdeklasowali konkurencję i stali się kolejnym nieszablonowym pretendentem podczas festiwalu kiczu i piosenek o miłości. Piosenka pod tytułem Hatrið mun sigra (isl. Nienawiść przetrwa) zajęła ostatecznie dopiero dziesiąte miejsce, ale widok tancerzy w strojach, nawiązujących do praktyk BDSM, mocna muzyka elektroniczna i agresywne, krzykliwe wokale sprawiły, że finał Eurowizji 2019 był jednym z barwniejszych. Kompozycja, dzięki której Islandczycy są dziś znani poza granicami swojego kraju, znalazła się również na ich tegorocznej płycie.

W sumie na albumie Neyslutrans znaleźć można trzynaście utworów, które stylistycznie zderzają ze sobą dwa kontrastujące światy muzyki elektronicznej. Z jednej strony dominują tu wpływy aggrotechu, dark electro, industrialu, zaś w opozycji do nich stoi lżejszy synthpop czy electroclash. Z pewnością fani całej twórczości zespołu Ministry będą usatysfakcjonowani takim połączeniem. Mocniejsza strona Hatari nawiązuje również do takich kapel, jak Combichrist czy Hocico. Również sympatycy Front Line Assembly i Die Form nie powinni przejść obok Neyslutrans obojętnie.

Wspomniany już singiel Hatrið mun sigra, ale również otwierający płytę Engin Miskunn stanowią zapowiedź tego, co usłyszeć można na krążku. Muzyka Hatari charakteryzuje się przede wszystkim złożonością agresywnych bitów i prostych melodii, których zwieńczenie stanowi ostra melorecytacja Matthíasa Haraldssona, połączona z dream popowym śpiewem Klemensa Hannigana. Deklamacje, poruszające antykapitalistyczne i negatywistyczne tematy, wykrzykiwane w stylu harsh electro, stanowią znak rozpoznawczy grupy. Najlepiej wypada to w numerach Spillingardans czy 14 Ár. Ciekawie prezentuje się kompozycja Klefi / صامد, w której stery za mikrofonem przejmuje palestyński piosenkarz Bashar Murad, otwarcie występujący przeciw opresji Izraela wobec swoich rodaków. Swoją drogą, podczas finałów Eurowizji (odbywających się, o zgrozo, w Tel Awiwie) grupa Hatari występowała z flagą Palestyny, za co została ukarana grzywną. Podczas nagrywania płyty, muzycy zaprosili też kilku islandzkich artystów, reprezentujących scenę popową, ale i hip hopową. Neyslutrans stała się zatem przestrzenią twórczą do realizacji zapadającego w pamięć międzygatunkowego projektu, gdzie znajdzie się miejsce dla industrialu, synthpopu, punku i innych styli.

Prawdopodobnie nie usłyszałbym nigdy o Hatari, gdyby nie ich udział w Konkursie Piosenki Eurowizji. Dekadę temu zdarzyło mi się potupać nogami do Combichrist i Ministry, ale to było dawno temu i nieprawda. Hatari traktuję jako odskocznię od muzyki, która na co dzień króluje w moim odtwarzaczu. W przypadku tej kapeli mamy do czynienia z bardzo dobrą produkcją, świetną jakością i pomysłowością, która dla wielu może być zbyt kontrowersyjna. Jest to na tyle interesujący projekt, że w końcu zdecydowałem się podzielić z Wami moimi przemyśleniami na temat islandzkiego techno-punka ze skórami, pejczami i kolcami w roli głównej. Oby więcej takich nietypowych występów na jałowej Eurowizji!

OCENA: 7/10

Vladymir
(Visited 13 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .