Holy Grove – „Holy Grove” (2016)

Patrząc na okładkę, można by się spodziewać jakiegoś black metalu wprost z ukraińskich lasów, ale to tym razem mylny trop. Przenosimy się bowiem do Portland w stanie Oregon, gdzie cztery lata temu trzech dżentelmenów i jedna dziewczyna postanowili grać heavy/stoner/doom/hard rocka. Co tu kryć, poruszają się po terenach mocno wyeksploatowanych. Nie dość, że od kilku lat takie granie znów przeżywa renesans (generując przy tym sporą ilość wydawnictw), to i korzenie gatunku tkwią w pierwszych płytach Black Sabbath, które mają już przecież ponad cztery dekady. Aby wyróżnić się z tłumu i zostać zauważonym trzeba więc mieć to coś. Czy debiut Amerykanów spełnia ten warunek?

Mocną stroną Holy Grove jest wokalistka, Andrea Vidal. Ma mocny, piękny i hipnotyczny głos. Dzięki niej ta płyta brzmi, jak jakieś zaginione nagrania Tony`ego Iommiego i Janis Joplin. Nie powiem- jestem zauroczony. Album naprawdę sprawia wrażenie, jakby był owocem szalonych lat 70. To co zdradza, że jest to rzecz współczesna, to brzmienie- ciężkie i tłuste. Black Sabbath tak mocno zabrzmieli dopiero na 13.

Drugim plusem jest porcja naprawdę niezłych kawałków. Soczyste riffy, fajne aranże, pyszne linie wokalne, stylowe solówki (często wygrywane do samej sekcji, więc i bas potrafi wtedy kruszyć mury), klimat rodem z klasycznych rockowych krążków. Najlepsze przykłady- Nix, Holy Grove, Death of Magic. To są piosenki, które naprawdę mogą się podobać. Nic tylko zrobić skręta i rozkoszować się dźwiękami.

Jest jednak i druga strona medalu. Tych świetnych pomysłów jest zbyt mało- nie każdy utwór przykuwa uwagę, nie każdy riff urywa jaja przy samej szyi. To zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że grupa na swoim debiucie umieściła piosenki, nad którymi pracowała parę lat. To nie są szczególnie złe kompozycje, ale sprawiają wrażenie pozbawionych interesujących wątków. Weźmy na przykład Hanged Man. Słuchając tego riffu w środkowej części widać wyraźnie, że muzycy nie mieli za bardzo koncepcji na przełamanie tempa i `urozmaicenie` piosenki. Ale i wcześniej w tym numerze niewiele się dzieje.

Trzy kwadranse poświęcone na debiut Holy Grove na pewno nie są czasem straconym, ale stanowczo za mało tu uniesień, aby mówić o albumie, którego nie wolno pominąć.

Ocena: 6/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .