Odyssey – All.Things.End. (2017)

Post-rock w naszym pięknym kraju nad Wisłą wciąż ma swoich wiernych, zarówno wśród słuchaczy, jak i twórców. Niby nic nowego na tym polu nie powstaje, niby wszystko przewidywalne, niby nudno, a jednak ten rodzaj sceny ciągle egzystuje i osobiście myślę, że ostatniego zdania jeszcze w temacie nie było. Sprawa jednak się komplikuje, kiedy mówimy o wyróżnieniu niektórych kapel ponad przeciętność innych. Sposobów jest kilka (sic!), z realizacją już bywa różnie. Szukając hybryd i niejednoznaczności, trafiam na coś zupełnie stabilnego. Tym razem zwracam uwagę na młody zespół Odyssey z Warszawy, który w tym roku (premiera 21.01.2017) wypuścił swoją pierwszą EPkę pod nazwą All.Things.End

Mini-album All.Things.End. zarejestrowano w warszawskim Nebula Studio pod czujnym uchem Macieja Karbowskiego (Tides From Nebula). A więc Odyssey, zdaje się, wiedzieli od początku, na czym im zależy i jaki poziom chcą osiągnąć. Czuć bowiem rękę Maćka nad całym wydawnictwem, jak aromat świeżo mielonej kawy, który roznosi się po całym domu. EPka składa się z trzech instrumentalnych numerów o łącznym czasie trwania ok. 20 minut. Wszystkie utwory to nic nadzwyczaj odkrywczego, ale słychać coś, czego u wielu formacji nie znajduje – konsekwentne trzymanie się obranego kierunku. Niewiele tu kombinowania, nie ma żadnych wyraźnych elektronicznych plam, nic ze ścian dźwięku, żadnych specjalnych instrumentariów, materiał jest wymuskany i wygładzony. A dlaczego składny, melodyjny post-rock miałby zostać skreślony, zapytuję. Z drugiej jednak strony brakuje mi ewidentnie finałów lub większego rozbudowania w utworach. Idąc od końca, w najdłuższym numerze Flashbacks błyszczy sekcja rytmiczna, szczególnie linia basu jest ciekawie urozmaicona i uwydatniona, ale apetyt na większy rozmach jest niezaspokojony, coś w połowie zgrzyta, coś ciekawego się zaczyna i za chwilę gubi moją uwagę. Podobne wrażenia mam odnośnie Serendipity.  Za najlepszy natomiast uznaję tytułowy All.Things.End. z nieco niepokojącym wydźwiękiem, potęgowanym przez proste, ładnie dopracowane prowadzenia gitary.  Utwór mógłby wpasować się w dokonania TFN z demo lub innych początków działalności, pozbawionych jednak wielowarstwowości, tak swoistej dla kolegów po fachu. 

Polski post-rock jest nadal prześwietlany i często bywa zamykany w swoje elementy charakterystyczne, co zwiastuje brak oryginalności i ostatecznie znużenie. Zresztą czas pokazał, że wiele grup pływających w jasnym post-rockowym sosie z przepisu szybko ginie śmiercią naturalną. Tymczasem mam wrażenie, że Panowie z Odyssey próbują pokazać, że można tworzyć bez nadęcia, poruszając się po sprawdzonych schematach. Formacja ma potencjał, jednak brakuje mi unikatowości, punktu zaczepienia, który pozwoliłby odróżnić twórczość tej grupy od innych. Niemniej jednak, płyta All.Things.End. jest miłą odskocznią od pokiereszowanych i przekombinowanych propozycji. Być może dla mnie po prostu zbyt grzeczną.

Ocena: 6/10

Joanna Pietrzak
Latest posts by Joanna Pietrzak (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .