Sacrilegious Rite – „Summoned From Beyond” (2017)

Odwrócony krzyż ułożony z kości, kolce w pieszczochach większe od mojej głowy, na pasach i klatkach piersiowych liczba naboi pozwalająca na powtórzenie niedawnego wyczynu streamera z Nowej Zelandii, obskurne pomieszczenie oświetlone jedynie świecami, pomalowane twarze, kaptury na głowach – tak na oficjalnych zdjęciach prezentuje się trio tworzące zespół Sacrilegious Rite. Jednoznaczny wizerunek Niemców mówi wiele o ich twórczości i to właśnie on zachęcił mnie do chwycenia po wydany w 2017 roku debiutancki krążek tychże. Muszę przyznać, że tak trafnej decyzji nie podjąłem już dawno.

Wylewający się z tych kilku fotografii oldschoolowy blackmetalowy klimat mógłby właściwie być definicją Summoned From Beyond. Inspiracje ekstremą lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych są tu więcej niż widoczne, a cały krążek można by w zasadzie określić jako oddanie należnej czci zespołom z tamtych lat. Albumów w takim stylu było już mnóstwo i w sumie ten brak jakiejś wyjątkowości jest niewątpliwie wadą. Na szczęście jest to jedyny minus, jaki udało mi się znaleźć. Do tego jest to problem, któremu przypisałbym najniższą z możliwych wag – a to dlatego, że Summoned From Beyond jest tak dobry, że ta odtwórczość zostaje z automatu zepchnięta na trzeci, czwarty, a może nawet sześćset sześćdziesiąty szósty plan. Black metal w wykonaniu Sacrilegious Rite trzydzieści lat temu zostałby klasykiem gatunku i dziełem, które teraz stanowiłoby inspirację dla nowopowstałych kapel. Czy przy wysokiej jakości wykonania mógłby mi więc przeszkadzać fakt, że gdzieś to już słyszałem?

Jazda zaczyna się już po minutowym intrze, po którym następuje pierwsza z wielu petard, jakie znajdziemy na Summoned From Beyond. Utwór Sacrilegious Rite od razu pokazuje z czym słuchacze będą mieli do czynienia – szybkie fragmenty przeplatane nieoczywistymi zmianami tempa są w przypadku tego krążka chlebem powszednim, a utwory są na tyle złożone, aby w żadnym momencie nie nudzić (czego przykładem może być również świetny, siedmiominutowy In Absence of Light). Ponadto zespół stara się urozmaicić swoje utwory nie tylko poprzez ich konstrukcję, a również za sprawą różnych chwytów, takich jak damskie wokale czy potęgujące ponurą atmosferę kościelne dzwony we wspomnianym już Sacrilegious Rite oraz w Strigoicia. Nie brakuje również mocarnych ciosów, przy których człowiek od razu ma ochotę znaleźć się w solidnym moshpicie pod sceną – jako takie wymienię chociażby Coronatus Rex Mortis, następujący zaraz po nim Deathstalker czy kolejny na trackliście świetny Nocturnal Blood Consecration. Nawiązujące do klasyki jest również samo brzmienie albumu – brudne i surowe, lecz na tyle wyraźne, aby słuchacz wiedział co się na krążku dzieje (chociaż nic by się nie stało, gdyby wokal był ciut głośniejszy).

Sacrilegious Rite to niewątpliwie jedna z perełek black metalowego podziemia. Debiut Niemców stoi na wysokim poziomie, a słuszne zarzuty o odtwórczość i brak oryginalności można przy tym fakcie bez zawahania odsunąć na bok. Od teraz z niecierpliwością będę wyczekiwał kolejnego wydawnictwa niemieckiej hordy, a do tego momentu Summoned From Beyond będzie częstym gościem w moim odtwarzaczu. Szukacie dobrego oldschoolowego blacku? Tutaj znajdziecie go pod dostatkiem.

 

Ocena: 9/10

Sacrilegious Rite na Facebooku

 

 

Łukasz W.
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .