Third Ion – „Biolith” (2016)

Większości prog metalowych wydawnictw towarzyszy patos, zadęcie i obowiązkowe pseudo-intelektualne, głębokie teksty o naturze Wszechświata lub przynajmniej złamanym sercu wokalisty. Cóż poradzić, ot, taka konwencja. Zdarzają się jednak także takie miłe odstępstwa od tej reguły, jak kanadyjski Third Ion – ci stwierdzili, że owszem, prog metal jest całkiem fajny, ale czy nie byłby jeszcze fajniejszy, gdyby śpiewać w nim o kosmicznych podróżach, laserowych działach i grach wideo? Coś jak nasze rodzime Ampacity. Miła odmiana, prawda? Muzycznie zaś, wyszło coś w rodzaju mixu zwariowanych wytworów Devina Townsenda, póznego Opeth i odtwórczego, ale przyjemnego Soen.

Największymi plusami Biolith są na pewno wokale, produkcja i brak przekombinowanych, gitarowych masturbacji, kolejnej bolączki wielu progowych gitarzystów, co bardzo by chcieli być drugim Petruccim, ale nie są i zapewne nigdy nie będą. Za wokale odpowiada tu Dave Padden, który spędził, lekko licząc, dekadę w thrashowym Annihilatorze, więc śpiewać chłop umie i w większości utworów naprawdę błyszczy czystym, mocnym głosem. Jako że gitara jest jedna, pełno przestrzeni ma bas, a ten miejscami naprawdę porządnie szaleje, aż miło. Do tego mamy nieco kwasowych, space rockowych wstawek klawiszowych czy też okazjonalny melotron – lub raczej coś, co go udaje. Nie obraziłbym się jednak gdyby było tego więcej, bo w końcu zaczyna się jednak wkradać pewna powtarzalność. Okej, mamy zmiany tempa i tysiąc pomysłów na minutę, ale w pewnym momencie, nawet pomimo tego, album staję się odrobinę przewidywalny – bo to jest porządny i sympatyczny prog, ale nie najwyższa półka – niestety. Tylko tyle i aż tyle.

A przecież trochę chłopaki miejscami kombinują. W tytułowym Biolith pojawiają się na przykład akustyki i całkiem sporo wnoszą– tego też przydałoby się więcej. Chwaliłem gitarzystę, że nie doprowadza do przerostu formy nad treścią, ale faktem jest też, że żadnej wybitnej, zapamiętywalnej solówki to na Biolith nie uświadczyłem również. Z drugiej strony riffologia jest naprawdę solidna i pomysłowa, a cały materiał zaskakująco przystępny, jak na progowe wygibasy i trzyma równy poziom. Moimi faworytami są, najciekawszy gitarowo, State of Flux, prosty, bujający, wręcz „singlowy” Cosmic Delusion orz Illogical – za ten świetny basik. Jednak ktoś inny może wskazać trzy zupełnie inne kompozycje i wcale mnie to nie zdziwi.

Jeśli macie ochotę na porządny prog metal bez zadęcia i specjalnych technicznych szaleństw, mających wpędzić początkujących muzyków w kompleksy, to Third Ion powinien dać radę.

Ocena:7/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .