Throes of Dawn – „Our Voices Shall Remain” (2016)

Dyskografia Throes of Dawn ukazuje metamorfozę, jaką muzyka zespołu może przejść przez cały okres jego działalności. Zaczynali w latach dziewięćdziesiątych od surowego brzmienia osadzonego w stylistyce black metalu z subtelnymi elementami folku, stopniowo łagodzili nuty oraz wprowadzili elektronikę, aż dotarli do spokojnych i progresywnych dźwięków. A Our Voices Shall Remain jest właśnie przykładem ostatniego z wymienionych przed chwilą etapów. Ten krążek wzbudził u mnie wiele dylematów dotyczących jego odbioru. Szczególnie w zderzeniu z zagranicznymi recenzjami, jak i dwoma poprzednimi albumami, które wywarły na mnie ogromne wrażenie. A z każdym odtworzeniem tych wahań przybywało.

To co „rzuciło mi się w uszy” po pierwszym przesłuchaniu to wokal i klawisze. Zastanawiałam się, czy nie zmieniła się osoba za mikrofonem, ponieważ wokalista ma nieco inną barwę niż chociażby na poprzedniczce. Nie mogę powiedzieć, że ta modyfikacja brzmienia mi się nie podoba, jednak odnoszę wrażenie braku głębi w partiach wokalnych oraz mniejszej emocjonalności. Nie ma tutaj tych elementów, które wywoływały ciarki i hipnotyzowały z pełną mocą. Nie usłyszymy już także żadnego growlingu. Z jednej strony trochę szkoda, ponieważ zawsze doceniałam połączenia czystego śpiewu z bardziej ekstremalna formą wokaliz w wykonaniu Throes of Dawn – panowie robili to w ciekawy brzmieniowo sposób. Z drugiej zaś strony, taka formuła zupełnie nie pasowałaby do klimatu tego albumu. Lepiej zaś ma się sytuacja ze wspomnianymi instrumentami klawiszowymi, które nie brzmią już tak naiwnie, jak momentami miało to miejsce na The Great Fleet of Echoes. W dodatku idealnie komponują się z gitarami, tworząc tym samym bardzo przyjemne harmonie. Być może wynika to z faktu przeszeregowań personalnych, które dotknęły między innymi również tę sekcję instrumentalną. Obecnie za klawisze odpowiedzialny jest Henri Andersson, natomiast jego poprzednik – Jani Heinola – dzierży gitarę rytmiczną.

Mocniejszych akcentów na Our Voices Shall Remain jest jak na lekarstwo. Muzyka na płycie utrzymuje się raczej w umiarkowanie wolnych/średnich tempach. Czasami przez te nieliczne zmiany w „prędkości” utwory zaczynają się dłużyć i stają się nużące. Nie przemawiają też do mnie niektóre solówki, nagrane na potrzeby albumu. Na przykład na koniec Mesmerized – jest, pasuje tam, wręcz się jej spodziewamy, ale jakoś nie jest tak ujmująca i elektryzująca jak na przykład ta w końcówce Lifelines, która bardzo świetnie podkreśla nieco wzniosły charakter, kończącego ten balladowy utwór, fragmentu.

Warto zwrócić uwagę na The Understanding, charakteryzujący się mocno pinkfloydowym stylem (a takich fragmentów przywołujących na myśl Pink Floyd, czy nową Anathemę na płycie jest więcej). Również bardzo interesująco na tle pozostałych kompozycji wypada najdłuższy i kończący wydawnictwo The Black Wreath Of Mind, łączący w sobie w idealnych proporcjach doomowe tempo, gotycką klawiszową manierę z progresywnym tłem i gitarami – takie swoiste pełne skumulowanie stylu Throes of Dawn.

Our Voices Shall Remain jest pewnym krokiem zrobionym przez zespół w progresywne rejony. Jak najbardziej duży plus należy się za to, że zespół się rozwija, ma pomysł na swoją twórczość i konsekwentnie go realizuje, co pokazuje każde kolejne wydawnictwo. Jednak do ideału temu materiałowi trochę brakuje. Stąd też pozostanę sympatyczką tylko poszczególnych kompozycji i to do nich w szczególności będę wracała, ale nie z takim entuzjazmem jak do poprzednich albumów.

Ocena: 6,5/10

Marta (Kometa)
Latest posts by Marta (Kometa) (see all)
(Visited 6 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .