Erotic Psycho – „The Lost Boyz” (2018)

Będzie krótko i treściwie, bo właśnie taka płyta The Lost Boyz jest – nie ma na niej nic skomplikowanego i wydumanego. To po prostu rock and rollowa, melodyjna jazda dla fanów tego, co w muzyce rockowej było popularne w latach 80. Jeśli lubicie takie kapele, jak Guns N’ Roses, Mötley Crüe, Twisted Sister czy Steel Panther (by oprócz mistrzów, wymienić też epigonów tej estetyki), Hiszpanie z Erotic Psycho wychodzą Wam śmiało naprzeciw. Ich muzyka przywołuje ducha wytapirowanego hard rocka z nośnymi refrenami jak z dawnych lat.

Oczywiście nie oni pierwsi i nie ostatni stają w szranki i konkury w tej muzycznej konkurencji. Pewnie w tym stylu powstawały płyty bardziej absorbujące uwagę słuchacza, niemniej jednak chłopakom udało się podejść do tematu rzetelnie i nośnie. Mainstream Whore, Aquirt Baby Squirt albo Hot Gun Killer doskonale rozkręcą imprezę w stylu lat 80.: mocno, żwawo, z tekstami sławiącymi rock and rollowe życie, a do tego chwytliwie. Reszta piosenek jest utrzymana w podobnej konwencji – jeśli zespół kombinuje, to rzadko, ale to nie przytyk, bo wszystko jest tutaj na swoim miejscu. Pod koniec płyty mamy ciut urozmaiceń – w Suite In Hell pojawia się akustyczna gitara, a w We’ll Go Wild, obok wyrazistego riffu, wręcz popowa melodyka. Całość zamyka chyba najbardziej udany, wpadający w ucho i zapewne doskonale sprawdzający się na koncertach pochwalny hymn na część rock and rolla w postaci Rock’n’Roll is not Dead (You Are).

W dynamiczniejszych momentach Nando Saints ze swym wokalem lokuje się blisko Vince’a Neila z Mötley Crüe, a w lirycznych ma coś z czarującego, ale i ckliwego stylu Jon Bon Jovi. Riffy wychodzące spod dłoni Jay’a Martino mają moc, podobnie jak z rzadka, ale z pasją wypuszczane solówki (najlepszym przykładem jest The Only Way is Down). Sekcja pracuje równo, momentami fajnie pulsując. Wszystko jest tu na swoim miejscu. Płyta jest krótka, dzięki czemu Erotic Psycho dają z siebie to, co najlepsze – kto wie, jak byłoby przy większej dawce.

Kto szuka czegoś nowego i świeżego w muzyce, ten się tutaj zawiedzie. Reszta niech przygotuje sobie odpowiedni starter pack: legginsy w panterkę i szminkę pożyczone od siostry, butelkę whisky, papierosy, oldschoolowy tatuaż (najlepiej przebite nożem serce z napisem „Mother” na ramieniu) i dżinsową bądź skórzaną kamizelkę zarzuconą na gołą, owłosioną klatę. Z takim zestawem płyta The Lost Boyz zabrzmi po prostu lepiej.

ocena: 7.5/10

Oficjalna strona zespołu na Facebooku

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .