Inhibitions – “La Danse Macabre” (2018)

Satanath Records to prężna wytwórnia z Rosji, z którą miałem już przyjemność kilkukrotnie współpracować. Ciekawostką dla mnie jest fakt, że często udaje im się wygrzebać naprawdę niezłe perełki. Czasem natomiast jak coś podeślą, to opadają ręce. A ostatnio nawet wydali świetną reedycję całej dyskografii Burzum (12 płyt)! Naprawdę piękna rzecz! Polecam każdemu miłośnikowi tego… barda black metalu.

Tym razem w moje ręce trafiła płyta krajanów Rotting Christ. To drugi pełnowymiarowy album tego symfonicznego blackmetalowego duetu z Aten. Pierwsza ich płyta ujrzała światło dzienne dwa lata temu nakładem Celtic Fog Produstions i jakoś nie udało mi się na nią trafić.

La Danse Macabre to ponad trzy kwadranse muzyki podzielonej na dziesięć kawałków, z czego ostatni to cover Satyricon K.I.N.G. I od zaznaczę, że to całkiem udany numer, choć nie oddający klimatu całości albumu. I na pewno nie zagrany z takim kopytem jak oryginał. Panowie zdaje się lubią coverować Satyra i spółkę, gdyż na ich pierwszym albumie znaleźć można cover utworu Walk the Path of Sorrow, gwoli ścisłości.

Pierwszy kawałek to walec drogowy na sterydach – wgniatający w fotel szybki, prosty i brutalny, z delikatną partią wyraźnych klawiszy ustawionych jako najważniejszy instrument w tym utworze. No genialna sprawa. Dysonanse i rozdźwięki tego typu to jest coś, w czym nurzam się jak w piwie Leffe. Drugi utwór jest równie żwawy w black metalowym rdzeniu, z równie liryczną partią klawiszy. Jest więc równie genialny. Są też numery nieco mniej spektakularne i rzekłbym, bardziej klasyczne (black z frontu i klawisze jako tło nieco z tyłu), ale każdy z nich wart jest kilkunastokrotnego przesłuchania. Oczywiście bardzo wyeksponowana jest warstwa liryczna, śpiewana czystym, bardzo dobrze zmiksowanym growlem. I to jest kolejny duży plus dla zespołu. Generalnie całość pomysłu zalatuje mi stylistyką lekko Dimmu Borgirem pomieszanym z Falkenbachem. Natomiast o żadnym kopiowaniu pomysłów nie może być mowy. Początki utworów to często symfoniczne, monumentalne konstrukcje klawiszowe, ale na tej płycie to nie dziwi. Jedyny kawałek, który jakoś mnie do siebie nie przekonał, to powolny, doomowy Religion of Peace. Ja, wychowany niegdyś na My Dying Bride i Candlemass, jakoś nie mogę znieść takiego „mękolenia” instrumentów. Dobrze, że w drugiej połowie utwór wraca na swoje tory.

Reasumując, poza jednym potknięciem i jednym coverem, który mnie przypadł do gustu średnio, cała płyta jest po prostu świetna. Z jednej strony ostra, z drugiej klimatyczna. Wyważenie pomiędzy stroną blackową i symfoniczną jest idealne i nie ma się wrażenia, że jeden z „podgatunków” jest sztucznie przyklejony do drugiego. La Danse Macabre to tak świetny materiał, że radzę go zamówić bez zbędnej zwłoki. Satanath Records wydało tę płytę zaledwie w 500 egzemplarzach!

Ocena 8,5/10,0.

 

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .