Kalt Vindur – „…And Nothing is Endless” (2020)

kalt vindur 2020 album whp

Kalt Vindur zauważyłem już przy okazji debiutanckiego Delusions (2017). Black metalowa horda, pochodząca z podkarpackiego, pokazała się jako dobrze rokujący band, a wydanie płyty poniosło za sobą kilka większych eventów i ogólny rozgłos. Minęły trzy lata i zespół wraca z drugim długograjem noszącym tytuł …And Nothing is Endless, który będzie miał premierę już 7 sierpnia, wydawcą jego jest Witching Hour.

Pierwsze, co rzuca się na uszy to oczywiście brzmienie. Krążek został zrealizowany w Regnant Studio przez Piotra Krygowskiego, a miks i mastering wykonał Krzysztof Kokosiński, który w moim uznaniu dobrze rozgryzł, czym jest sztuka Kalt Vindur. Sound wykręcony przez niego dobrze komponuje się z muzyką KV, która jest klimatyczna i jednocześnie nie zapomina o black metalowej agresji. Tak samo jest z brzmieniem, które uwypukla muzyczną różnorodność, nie tracąc na swej sile.

A więc mamy tu do czynienia z romansem black metalu z nieco post metalowym myśleniem. Brutalne momenty płyty poprzeplatane są wieloma przestrzennymi partiami, klimatycznymi zwolnieniami, a wszystko to podlane małą dozą szaleństwa. Po krótkim wprowadzeniu w klimat albumu w postaci miniatury Solar Cross, KV uderza kompozycją Inner War, która wita nas dziwacznym, aczkolwiek utrzymanym w konwencji bm łamańcem z rozkrzyczanym wokalistą Celsusem. Te łamańce na płycie są niewątpliwie swoistym motywem przewodnim każdej kompozycji. To dość ciekawy zabieg, który wyróżnia zespół pewną dozą oryginalności i powoduje, że mniej udziwnione partie trafiają do słuchacza z większą skutecznością. Riffy, takie jak z końcówki The Blind Sin Hunter, stają się łatwiej zauważalne (w tym przypadku wyczuwam także inspiracje albumem Moonlight Act.III Christ Agony). Poza klimatycznymi kompozycjami odnalazła się także na krążku jedna wisienka w postaci agresywnego w pełnej krasie Golden Age. Przyznaję, że w takim stylu zespół ma też dużo do pokazania, bardzo dobrze się tego słucha, i można wyłapać jednocześnie (w moim przypadku) porównania do Marduk z okresu Legiona (były wokalista).

Ostatecznie mam wrażenie, że …And Nothing is Endless nie jest najłatwiejszą w odbiorze płytą. Nie jest to może poziom komplikacji, który mógłby być źle odebrany przez słuchacza, ale krążek wymaga troszkę zaangażowania. Przy nieuwadze może „przelecieć” niezauważony i niedoceniony. Czuć, że nie jest to ostatnie słowo KV, a na pewno wyraźna eksplozja charakteru i stylu ma zadatki na dalszy rozwój zespołu.

Ocena: 8/10

Kalt Vindur na Facebook’u.

(Visited 13 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .