KAT & Roman Kostrzewski – „Popiór” (2019)

Dziwne i skomplikowane losy najbardziej charakterystycznej polskiej legendy metalu zna chyba każdy. Zespół KAT, bo o nim mowa, zapisał się w historii rodzimej muzyki złotymi zgłoskami. I choć teoretycznie na rynku funkcjonują dwa zespoły roszczące sobie prawa do tej legendy wyśnionej, to wszystkie oczy i uszy zwrócone są w stronę formacji KAT & Roman Kostrzewski, bo to przecież charyzmatyczny wokalista i frontman kapeli zawsze był najważniejszą postacią układanki. Po kilku latach braku studyjnej aktywności w końcu doczekaliśmy się świeżego materiału ze stajni KAT & RK. Przed Wami najnowsze dziecko Romana Kostrzewskiego Popiór.

Historia najnowsza zespołu pokazuje, że mamy do czynienia z kolejną muzyczną telenowelą, pełną wzajemnych oskarżeń, obrażania się i wewnętrznych roszad. Niedawno ogłoszono przecież, że oryginalny perkusista KATa, Irek Loth, został usunięty z zespołu, a poszło o jakieś śmieszne i niepoważne rzeczy. Nie mam jednak zamiaru rozwodzić się nad tą degrengoladą, niech muzyka obroni się sama.

Ta na płycie Popiór nie zawodzi, aczkolwiek niełatwym zadaniem jest jej ocena, gdyż nie mam pewności, czy należy porównywać najnowsze dokonanie legendarnego Romana w kontekście twórczości opatrzonej już godłem KAT & RK, czy raczej umieścić ten krążek obok klasycznego Bastarda i Ballad? Skłaniałbym się ku pierwszej opcji, choć zespół na koncertach i tak w dużej mierze opiera się na starych dobrych kompozycjach, to od ponad dekady pisze własną historię, w której nie ma miejsca na sentymenty. I tak, nowy album otwiera Łossod – akustyczne intro, oparte na dualizmie gitar i wokalu, które przywodzi na myśl akustyczne motywy z genialnej Łzy Dla Cieniów Minionych. Bez obaw jednak, choć muzycy dobrze czują się w kompozycjach „bez prądu” (co z resztą udowodnili na krążku Buk – Akustycznie), to kolejne numery z najnowszego krążka zespołu silnie zakorzenione są w stylistyce thrash/groove metalowej. Gdy na pierwszy plan wjeżdża numer Ośle, to wszelkie wątpliwości co do potęgi ekipy Kostrzewskiego zostają rozwiane. Nie przeszkadza przesadnie brak Lotha, gdyż zastępujący go za zestawem perkusyjnym Jacek Nowak (do niedawna garowy w Virgin Snatch) rewelacyjnie sprawdza się w swojej roli. Jest jeszcze jedna ważna zmiana w składzie, mianowicie drugie stanowisko gitarzysty objął znany między innymi z Dies Irae, a także wspomnianego już Virgin Snatch, Jacek Hiro, który wnosi wiele świeżości do stylistyki grupy. Skoro już o składzie mowa, to warto jeszcze wspomnieć, że dwójka pozostałych muzyków gra z Romanem Kostrzewskim od początku istnienia zespołu i wydania koncertowego Życie Po Życiu z 2007 roku – chodzi oczywiście o basistę Michała Laksę i gitarzystę Krzysztofa Pisteloka.

Utwór Ośle to dobra kompozycja, ale następujące po niej Tarło to totalny sztos. Tempo i moc instrumentarium ociera się o death metal, wokal Romka jest świetnie wyprodukowany, wciąż brzmi stosunkowo młodo i z werwą, czego brakowało mi zdecydowanie na nowej wersji słynnego 666 z 2015 roku. Bronią się też gitary, bowiem duet elektryków ciekawie ze sobą „gada”, dostarczając nieco bardziej atmosferyczne motywy, wsparte potężnymi i bezkompromisowymi riffami, na szczycie których wywindowane są rozpędzone i dzikie solówki. Modłości, ze swoim wolniejszym i spokojniejszym tempem, również pokazują moc, przede wszystkim dzięki sekcji rytmicznej. Jak to zwykle bywa w przypadku Romana, warto zwrócić uwagę na teksty utworów. Liryki we wspomnianym numerze rzeczywiście dają do myślenia. Z kolei Baba Zakonna to bodaj najbardziej antyreligijny z kawałków na Popiorze, okraszony wpadającymi w ucho riffami i łamiącymi kości solówkami. Później przychodzi czas na uspokojenie i wyciszenie w postaci tytułowego numeru, który zdecydowanie odstaje od reszty albumu i nie jest jednym z jego najmocniejszych momentów, podobnie jak następujące po nim Głowy W Dół Spuszczone – nieco mniej tu polotu i energii. Tych z kolei nie brak ostatniej kompozycji, która zamyka nowy rozdział w historii formacji KAT & Roman Kostrzewski. Dali Na Mszę to obok Tarła najpotężniejszy cios na albumie. Niby nieskomplikowane riffy, a jednak rytmika sama wprawia nogi w ruch.

Pamiętam, że po pierwszym spotkaniu z opublikowanym w sieci singlem z najnowszej płyty Kostrzewskiego byłem pełen obaw co do brzmienia całości krążka. Na szczęście moje przypuszczenia okazały się niewłaściwe, ponieważ Popiór jest dobrze napisany, składnie zagrany i dobrze wyprodukowany. Ma swoje słabsze momenty i niedociągnięcia, a także kilka swoistych „zapełniaczy”, które psują odbiór materiału. Niemniej jednak Roman Kostrzewski pozostaje człowiekiem, który nikomu nie musi już nic udowadniać. To żywa legenda, która wciąż jednak (i całkiem słusznie) nie wybiera się na muzyczną emeryturę.

Ocena: 8/10

 

Vladymir
(Visited 29 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , .