Necrocult – „For Thine Is The Kingdom And The Power And The Glory” (2015)

Ależ wehikuł czasu mi się trafił. Kto by pomyślał, że ta, szpetna w sumie, okładka jest drzwiami prowadzącymi w lata dziewięćdziesiąte. Prowadzącymi, co ważne, w sposób naturalny i niewymuszony. Bo są zespoły, które tego oldschoolu nie pamiętają, i są takie, które nie zajarzyły, że ten oldschool się skończył. Necrocult należy do tych drugich.

Powstałe dawno temu w Francji trio nie wydaje się być specjalnie znane szerszej publice. Może to też przez ubogość materiału. For Thine Is The Kingdom And The Power And The Glory jest ich drugim długograjem (i ogólnie wydawnictwem), zawiera czterdzieści minut muzyki, sześć utworów, a w świat rzuciły ją Satanath Records i Ira Militias Productions.

Zastanawiam się, czy jest jakiś sens na rozbudowane pismactwo. Chyba nie. Necrocult to czysty death metal według swoich pierwszych założeń, zmiksowany często-gęsto z prawie tak samo pierwotnym black metalem. Macie tu częste zmiany tempa, macie blasty, macie galop i ogólnie pojęty śmiertelny łomot, który chwilę później rozwija się w jadowicie melodyczny black metal. Też wkurwiony i też z blastami. Przejścia te zbudowano bardzo naturalnie, obie „twarze” Necrocult pasują do siebie jak smalec i ogórki. I tworzą bardzo fajne kompozycje, co jest o tyle miłe, że najkrótsza ma pięć i pół minuty. To całkiem spore osiągnięcie dla kawałka, utrzymać moje zainteresowanie przez taki czas. Nekrokulciaki sztuki tej dokonują każdym strzałem. Szczególnie Forbidden Heaven i In State Of Light.

Jeszcze fajniej się robi, gdy dołożymy do tego brzmienie. Brzmienie też jest idealnie oldschoolowe. Na początku nawet się poczułem jakbym słuchał Possessed czy czegoś takiego. Z tą różnicą, że bas plumka bardzo, naprawdę bardzo ładnie (intro do In State Of Light najlepszym przykładem).

Jestem pewny, że każdy z nas już słyszał coś w stylu For Thine Is The Kingdom And The Power And The Glory. To nie jest wada. Płyta miała być wehikułem czasu, nie innowacją. Ślicznie przypomina czasy, kiedy to Cannibal Corpse można było w Białymstoku zobaczyć. Nie ma co dalej mówić, polecam każdemu osobnikowi z sentymentem do wczesnego death i black metalu. Krążek bardzo fajny i nawet nie wyszedł na zasadzie reanimacji Potwora Frankensteina.

Ocena: 8/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .