Doctor Visor – „The Funeral Portrait” (2020)

doctor visor

Choć to debiutancki album Doctora Visora, to jednocześnie mamy do czynienia już z wyjadaczem. The Funeral Portait jest stylistyczną kontynuacją tego, co Fabian Filiks proponował poprzednio pod szyldem Moloch. Ci zatem, którzy zdążyli przekonać się do wcześniejszych – bardzo udanych prób – przemieszczania się od klimatycznego dungeon synthu po zdecydowanie energiczniejsze synthwave’owe kompozycje, ten i tym razem nie będzie zawiedziony. A skoro w wypadku Molocha istotną rolę odgrywał pewien kontekst fabularny, wypada potraktować The Funeral Portait jako kolejny rozdział opowieści, a nie całkowicie nowe otwarcie.

Lubię synthwave. Czasem nawet słucham, a co! Nie napawam się jednak tego typu produkcjami, nie śledzę każdego przejawu na scenie i na pewno nie przedawkowałem podobnych produkcji, dlatego też przyjmuję propozycję od Doctora Visora z dużą ochotą, jako odskocznię od gitarowej muzyki. Artysta operuje na nowym albumie typowym zestawem retro elektronicznych brzmień, odniesień, patentów. To dziwić nie może. Kanony są od pewnego czasu wyraźnie sprecyzowane. Wypada się zastanowić raczej, czy w pewnych ostro zakreślonych ramach, ktoś potrafi się odnaleźć i dorzucić własny, autorski kamyczek? The Funeral Portrait nosi w sobie ten indywidualny szlif. Numery zawarte na albumie to oczywiście sentymentalny przelot po retro patentach z lat 80. (kłania się choćby syntetyczna muzyka filmowa Johna Carpentera czy Charlesa Bernsteina), a jednocześnie wywoływanie duchów świetności klasycznej literatury grozy czy pulpowych filmów science-fiction. Pomaga w tym użycie od czasu do czasu bliskich sakralnym brzmieniom dźwięków – czego najlepszym przykładem Voices – doprawionych sennym, tajemniczym rozmyciem i odgłosami przywodzącymi na myśl spirytystyczne seanse.

No właśnie. Siłą tego materiału jest ta odrobina mistyki, tajemnicy i koszmarnych oparów, nie przygnębiająca, ale wywołująca drobny dreszczyk. Nie każdy potrafi budować klimat, a Doctor Visor odnajduje właściwą ścieżkę pośród elektronicznych drogowskazów, kierujących z jednej strony ku przygodzie, a z drugiej ku nawiedzonym zaułkom. Choć nie brakuje tu numerów żwawych, gotowych posłużyć za soundtrack do eksploracji niezbadanych rejonów galaktyki (Return of the Other Side, A Touch of Evil) czy przejazd po cyberpunkowym mieście (Master of the Unknown) to od czasu do czasu słuchacz zanurzony jest w mglistej zawiesinie lovecraftowskich, niepokojących pejzaży (kawałek tytułowy albo I Live Again).

Album The Funeral Portrait to podróż intrygująca i pełna wrażeń. Biegnie od nostalgii lat 80. poprzez wiktoriańskie opowieści o duchach, kończąc w odległych, galaktycznych przestrzeniach. Fani synthwave’u nie powinni go przegapić. Podobnie jak poszukujący soundtracku do czytania klasyki pulpowej literatury.

ocena: 8/10

Oficjalna strona na Facebooku

(Visited 311 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .