Piotr Dorosiński – „Rzeźpospolita” (2021)

Zacznę bardzo niemetalowo, a mianowicie od cytatu z Taco Hemingwaya: Kiedy wieczór zmienia się w świt, coś dobija się do mych drzwi: nostalgia. Właśnie nostalgia towarzyszy nam podczas lektury Rzezipospolitej Piotra Dorosińskiego, wyłazi na wierzch, grzejąc blaskiem ciepłych wspomnień młodości, kąsając chłodem niewyklutych szans i nadziei, wywołując pewien żal za czasem utraconym. To olbrzymia zaleta książki i jednocześnie drobna wada dla tych, którzy nie lubią rozliczeń z przeszłością. Rzeźpospolita to pozycja traktująca o polskim metalu lat 90., przede wszystkim jego ekstremalnych odmianach (jak nazwa wskazuje). Wydana przez In Rock książka przyjęła formę zestawu wywiadów, a więc obraz jest tu świadomie subiektywny – prezentuje wyimek z mikroświata każdego z rozmówców.

Piotr Dorosiński – dziennikarz muzyczny, znany choćby jako redaktor naczelny Musick Magazine – we wstępie wyjaśnia zresztą, jakie były jego zamierzenia: …nieszczere byłoby stanowcze zapieranie się takiej słabości do wspomnień. Nie zamierzałem rozliczać się z tamtą epoką, ale ją wspominać – wrócić myślami do niegdysiejszych wykonawców i okresu, w którym formowała się scena metalowa nad Wisłą w kształcie, jaki jest znany dziś. Chciałem powspominać z ludźmi, którzy tworzyli tamten świat i czasy nie tak odległe, a jednak diametralnie inne od tych, w których teraz żyjemy. Okres ważny dla tej muzyki w naszym kraju, bo pionierski…

Nic dodać, nic ująć. Rzeźpospolita opowiada o polskiej metalowej dekadzie pełnej siły i pasji, poszerzając horyzont o zaprzeszłe czasy młodości rozmówców i pozakrajowe inspiracje. Tworzy się dzięki temu obraz niemal kompletny, o ile oczywiście da się taki stworzyć. Pomiędzy akapitami znalazło się miejsce na okładki płyt, ulotki, plakaty z koncertów, wrzutki z zinów, stare zdjęcia… Bardzo szczęśliwie dla czytelników autor uniknął formy kompendium, sam też nie sili się na eseistyczne dywagacje i mimo formułowania własnych wniosków nie narzuca ich innym. Dorosiński oddaje głos muzykom, wydawcom, organizatorom, twórcom zinów. Mozaika to barwna – przede wszystkim w różnych odcieniach czerni – skupiona przede wszystkim na ekstremalnych odmianach metalu: death, black, grindcorze, thrashu. Bo przecież Polska miała się czym pochwalić, nawet jeśli czasy nie pozwalały przebić się do świadomości fanów na całym świecie.

Pewnym szlagwortem spajającym te dyskusje jest kwestia wykorzystanej lub straconej szansy oraz rzeczywistej oryginalności i siły metalowego podziemia tamtych lat. Różnie można się na to zapatrywać. Nie wszyscy rozmówcy zgadzają się w tych tematach. Czy dało się w specyficznej rzeczywistości kształtującego się dopiero kapitalizmu ugrać coś więcej? To pytanie pozostanie otwarte. Rzeźpospolita nie odpowie na nie, choć się stara.

Jest to dość pokaźne tomiszcze, dlatego zalecam lekturę ostrożną. Sam rzuciłem się na wywiady, pochłaniałem jeden po drugim, dając czasem zaskoczyć się pewnym wątkom. Potem zacząłem dawkować sobie kolejne rozdziały. Szansa na szybkie podzielenie się z Wami wrażeniami rozwiała się, ale pojawiła się większa satysfakcja z lektury. Każdy kto śledzi metalową prasę, może w końcu poczuć się przygnieciony ilością informacji. Lepiej pozwolić sobie na oddech, przywołać wspomnienia, sięgnąć po pudło ze starymi kasetami (wersja dla boomerów) lub dowiedzieć się czegoś nowego, przy okazji grzebiąc w odmętach internetu (propozycja dla młodzieży).

Nawet jeśli Dorosiński zaznacza, że jego książka nie jest poradnikiem, jakich zespołów należy słuchać, to może nim być. Bo czemu nie? Zwłaszcza omówienie mniej oczywistych demówek i płyt, często już zapomnianych, a kiedyś kultowych, pozwala otworzyć się na nowe doznania. Zazwyczaj oceniam wartość muzycznych książek również przez pryzmat wyniesionej wiedzy. A podczas lektury Rzezipospolitej odkryłem parę nowych (klasycznych) rzeczy. Pewnie powinienem udawać, że świat metalowy nie ma przede mną sekretów, ale uczciwsze jest przyznanie się do mniejszej i większej ignorancji. Dzięki autorowi i jego rozmówcom zapełniłem sporo białych plam w swojej wiedzy o polskiej ekstremalnej scenie tamtych lat.

Wartością książki jest przywołanie subiektywnych głosów. Kompendia i leksykony z założenia skazane są na poznawczą porażkę, niemożność objęcia całości omawianego zjawiska. Tutaj spojrzenie rozmówców na pewne sprawy różni się. No, może poza jednym – że metal był dla nich (czasem wciąż jest) czymś więcej niż muzyką. Ale to dziwić nie może. Czy kogoś ważnego zabrakło w tych wywiadach? A i owszem. Nie zmienia to jednak faktu, że plejada wypowiadających się jest zacna i reprezentatywna dla środowiska. Dużo cenniejsza wydaje się jednak podjęta próba dotarcia do postaci mniej oczywistych, tych, które miały o szczyptę szczęścia lub samozaparcia mniej, by stać się znaczącymi punktami na mapie polskiego, a może i światowego metalu. Ale może nimi są? Nawet jeśli nie dla tłumów maniaków, to dla tych kilku, kilkudziesięciu pogrążonych we wspomnieniach fanów.

Może chciałoby się jeszcze dogłębniej, ostrzej, bardziej prowokująco wejść w ten świat. Ale Rzeźpospolita to obraz nostalgiczny. W tym ujęciu ułagodzone zostają czasem wątki drażliwe, ale czy metal z metalem mogą się wadzić, gdy w ręku szklanica piwa, a na tapecie wspomnienia młodości? Celowo nie wymieniam listy zaproszonych do dyskusji gości. Jest bogata. Pewne wątki powtarzają się, co może być słabością przy lekturze łapczywej. Dlatego apeluję raczej o dawkowanie jej, smakowanie. Pozwoli to wyłowić więcej. Piotr Dorosiński najczęściej skupia się w rozmowie na konkretnych wątkach, a zatem unika nudnej perspektywy „z każdym o wszystkim”. To plus książki, która dla miłośników metalu jest pozycją obowiązkową, bez względu na to, jakich wad i niedociągnięć chcieliby się w niej doszukiwać. Zalet jest zdecydowanie więcej.

Rzeźpospolita na Facebooku
Wydawnictwo In Rock na Facebooku

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , .