Bloodrain – „Adora Satanae” (2016)

Oto kolejny zespół, o którym prawie na bank nie słyszałeś. I ja też bym nie usłyszał, gdyby nie Possession Productions i ich paczki z niespodziankami. Z takiej właśnie paczki wytoczyła się ruska plaga w postaci Bloodrain: zespołu już całkiem zasłużonego, bo przez dwadzieścia lat zdążyli trochę się nagrać. Wypuścili też przyzwoitą ilość płyt, recenzowany Adora Satanae jest piątym pełniakiem black/thrashowego tria. Zawiera dziewięć utworów i pół godziny jadu. A poza wspomnianym PP za wydawnictwo odpowiada również Metal Race Records.

Szczerze przyznam, Bloodrain zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Zaczyna się złowieszczym, bardzo blackmetalowym intrem, które jest tyle przeciętne, ile niezapowiadające dalszych atrakcji. A te zaczynają się już od drugiego Black Future. W tymże kawałku okazuje się, co na Adora Satanae znajdziemy: bardzo wściekły i równie jadowity black metal połączony z thrashem w stylu dokonań Slayera czy Kreatora z osiemdziesiątych jeszcze. Partie te przeplatają się często, rzadziej mieszają, a cały czas gnają na łeb na szyję jeńców nie pozostawiając. Powstają w ten sposób bardzo ładne i miłe uchu kompozycje. Zupełnie nieoryginalne i wtórne (bardzo często miałem wrażenie „słyszałem już ten riff”. Najczęściej w elementach thrashujących), ale przyjemne i lekko wchodzące. Mamy więc bardzo przyjemnie thrashowo-crossoverowo-punkowy Sapiential, Evil, Eternal. Znajdzie się posmak nowej fali thrashu w My Hell, czasem też motywy bardziej z pogranicza heavy (Black Future). Bardzo spodobała mi się meloblackowa partia w Torture With Life, która jest niejakim ewenementem na skalę płyty, niemniej bardzo przyjemnym. Dobre są też melodie w wspomnianym Sapiental, Evil, Eternal. Gdy już przyjdzie nam obcować z bardziej blackowymi momentami, jesteśmy zalewani kolejnymi falami blastów i wokalem plującym żółcią. Nadmieńmy, że wszystkie poza coverem teksty wykrzyczane są po rosyjsku, co brzmi zadziwiająco dobrze i czytelnie. Najbardziej blackmetalowym utworem jest kończący płytę Beyond Law, Beyond Morals, ale nie liczcie na stricte-czerninowe granie. Całkiem poprawnie odegrany został też Slayerowy Evil Has No Boundaries. Co prawda, Slayer zrobił to lepiej, ale i tak jest tu dużo wściekłości. Inna sprawa, że należę do tych marud, dla których „dobry cover” znaczy „zupełnie inny niż oryginał”.

Od strony technicznej brzmienia bardzo pasują do treści. Są furiackie i jadowite i całkiem nieźle zmiksowane. Poza zbyt cichym basem (moja wieczna mantra) i brzmieniem werbla, pustym i irytującym. Za to wokal brzmi cudnie-miodnie. Podoba mi się również sposób wydania płyty, jest minimalistyczny ale wysokojakościowy. Okładka jest super, motyw na płycie tym bardziej i ogólnie przyjemnie się na to patrzy.

Gdy następnym razem będziesz zaglądać do sklepiku Possession Production, nie zapomnij o Bloodrain. Bardzo klawe granie w starym i lubianym przez większość metaluchów granie. Howgh.

Ocena: 8/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .