Fire Down Below – „Viper Vixen Goddess Saint” (2016)

Co może się dziać ciekawego w małym miasteczku Ghent w Belgii? Co niektórzy odpowiedzieliby że nuda. Jednak w przypadku zespołu Fire Down Below, byłoby to błędne stwierdzenie. Płytę, którą mam przed sobą, muzycy ochrzcili Viper Vixen Goddess Saint. I trzeba przyznać, że muzyka na niej nagrana, trzyma bardzo wysoki poziom. Jestem zwolennikiem albumów kompletnych, czyli takich, które od początku do końca wywołują ciary na plecach.

Materiał został nagrany w Much Luv Studio, przez Tima De Gietera. Należą się wielkie brawa dla tego człowieka, za bardzo dobrą produkcję. Zapiaszczony i walący po zębach sound, może tylko cieszyć. Oczywiście gatunek, jaki grają Fire Down Below, skierowany jest do maniaków pustynnego grania spod znaku Kyuss czy Yawning Man. Tylko gdzie w Belgii szukać piasku i tego suchego powietrza? Aury panującej w Stanach wydawałoby się nie można odtworzyć. Jednak w przypadku Belgów, słychać dość wyraźne inspiracje tym, co robił Josh Homme z kolegami. Nie zapomnę wspomnieć też o dość dużych wpływach sceny Seattle. Szczególnie wokal przypomina stare numery Soundgarden.

Kiedy włożymy krążek do napędu, zaczyna się ckliwe intro, by później dostać strzał w zęby w postaci Through Dust And Smoke. Od początku tego numeru wiadomo, z czym będziemy mieli do czynienia na całym krążku. Pośród kurzu i dymu, jest kapitalny refren. Melodyka plus mocne riffy i odrobina psychodelii jest rzeczą bardzo rozpoznawalną w muzyce Fire Down Below. Poukładane i dość spójnie fragmenty utworu, dowodzą, że muzycy aspirują do bycia w czołówce europejskiego stoner rocka.

Roadburner to najbardziej rozpoznawalny utwór na tym krążku. Riff przywodzący niezapomniane lata 90-te, kiedy długowłosi muzycy w kraciastych koszulach podbijali rynek muzyczny. Mnie osobiście ten numer przypomina Mudhoney z ich legendarnego debiutu. Wyczuwalna mocno pasja i siła tej muzyki budzi u mnie uśmiech na twarzy. Bałbym się szaleństwa, jakie wywołałby ten numer na żywo.

Po dość mocnym biczowaniu dźwiękiem, warto odpocząć i popłynąć z Universes Crumble. Hipnotyzująca elektronika na początku wprowadza w mantrę trwającą ponad osiem minut. Jak oddech wielkiego mamuta, wchodzi riff przewodni, który was jeszcze bardziej rozbuja. Jak ktoś kocha album Sky Valley Kyussa, będzie bardzo zadowolony.

Kolejne utwory jak Dashboard Jesus i ostatni The Mammoth, to uroczo spędzony czas pośród brudu i energii. Tego, co w pustynnym graniu jest najlepsze. Wysoko osadzony wokal nad niskimi riffami, dopełnia dzieła zniszczenia. Mimo że muzycy Fire Down Below stroją się nisko, potrafią wykrzesać świetne harmonie. Wszystko fajnie jest poskręcane ze sobą, tworząc dość solidny krążek.

Pośród całej masy zespołów grających podobnie, ten belgijski wydaję się mierzyć wysoko. Viper Vixen Goddess Saint to naprawdę świetnie brzmiący album, który szczerze polecam. Nie sądzę, że poleci za taką muzą cała masa słuchaczy. Jednak ci, co wiedzą, o co chodzi w pustynnym kurzu i rozgrzanych wzmakach, znajdą coś dla siebie. Warto posłuchać tych kawałków, bo nie są one przeciętne. Kandydat do czołówki? Jestem przekonany, że nie będą odstawać od reszty świetnych bandów.

Ocena 9/10

Rafał Morsztyn
Latest posts by Rafał Morsztyn (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , .