Korpus – „Respekt” (2017)

Na początek mały wyimek z rockowych kronik, bo czas zaciera ślady pamięci, a przecież od końca lat 80. wyrosło już parę pokoleń słuchaczy zakochanych w gitarowych dźwiękach. Grupa Korpus działała prężnie na rodzimej scenie w latach 1981 – 1990, zdobywając laury na licznych festiwalach (w tym w Jarocinie), dzieląc scenę z takimi tuzami jak TSA, Turbo, Kat czy Oddział Zamknięty, i goszcząc ze swym teledyskiem na Telewizyjnej Liście Przebojów TVP1. Kolejne dwie dekady to okres muzycznego niebytu, do czasu, gdy w 2013 roku wokalista Janusz „Johan” Stasiak reaktywował zespół. Korpus powstał zatem z martwych, ponownie zaczął koncertować i nagrywać, a płyta Respekt jest dowodem na to, że kapela traktuje swój powrót poważnie.

Trudność polega na tym, że zapewne znajdą się malkontenci, którym być może nie spodobają się mocne a zarazem melodyjne egzorcyzmy nad duchem lat 80. Niemniej jednak, gdy tylko zaakceptuje się tę konwencję i otworzy na nią, to album odkrywa moc interesujących dźwięków, komponowanych zresztą przez wszystkich muzyków. To propozycja z tych w kategorii „kochaj albo rzuć”. Przede wszystkim może się tutaj podobać połączenie hardrockowych riffów z klawiszowymi plamami (ukłony dla Włodzimierza Tyla), przebojowymi refrenami i sporą aranżacyjną przestrzenią. Kawałki takie, jak As, Żądło czy Poste Restante urzekną tych, którym duch zespołów pokroju wczesnego Bon Jovi, Europe czy Van Halen (zwłaszcza w klawiszowym wydaniu) jest bliski. I choć takie stylistyczne ukłony do minionych czasów są czymś powszechnym, to w ramach klasycznych środków udaje się Korpusowi zaserwować coś na swój sposób oryginalnego. To piosenki, które śmiało mogłyby sobie dawać radę na listach przebojów, gdyby ktoś tylko zechciał dać im szansę.

Nieco ostrzej wypada Bal żebraków, napędzany niemal punkową energią i bliższy duchowi nagrań Motorhead, choć podany z przebojowym ukąszeniem. Fajny, hardrockowy riff dodaje skrzydeł Nafcie, a podany z pazurem Imperator także ma szansę rozruszać publiczność na koncertach. Nie mogło zabraknąć oczywiście ballad. Tu pojawia się być może pewien problem. Choć nie da się odmówić im melodyjności i aranżacyjnego polotu, to dla wielu mogą wypadać zbyt pretensjonalnie. Ale i te łagodniejsze utwory mają swój urok. Nie mam też wątpliwości, że tak Korpusowi w duchu gra i pewnie niejedna para na motocyklowym zlocie przytuli się, gdy usłyszy piosenki Tajemnice, Esemes (gdzie główną rolę gra fortepian) i Nienasyceni (utwór balladowy, ale rozpędza się nieco przy drugiej zwrotce). Być może najmniej wyraziście wypada tytułowy kawałek, choć tutaj zespół starał się urozmaicić konwencję, o czym świadczy chociażby lekko skandujący wokal.

Korpus nawiązuje w swych piosenkach do tradycji rodzimej rockowej piosenki sprzed dekad (kłania się chociażby nieco zapomniany Fatum), łączących w sobie melodyjność z mocą riffów. Klawiszowy powiew i aranżacyjna przestrzeń – tak typowe dla dekady lat 80. – choć mają w sobie retro urok, wypadają wciąż przekonująco i są tutaj wielkim atutem. Teksty nie mają znamion rockowej poezji, ale wprost, prostymi słowami mówią o ludzkich bolączkach, miłościach, radościach. Czy Korpus znajdzie sobie miejsce na naszej scenie? Jestem przekonany, że wielu osobom wciąż tak w duszy gra.

Ocena: 7/10

Oficjalna strona zespołu na Facebooku

(Visited 3 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , .