Nuclear Holocaust – „Overkill Commando” (2016)

Na debiut świdnickich grindersów czekałem praktycznie od momentu wypuszczenia na świat ich dotychczasowego materiału czyli Mutant Inferno (recenzja). Koniec końców wreszcie jest – jeżeli z utęsknieniem wyczekiwaliście radioaktywnych dźwięków od Nuclear Holocaust to zapewniam, że ich pierwsza płyta będzie idealną nagrodą za cierpliwe odliczanie do wybuchu tej muzycznej bomby atomowej.

Overkill Commando można potraktować jako bezpośrednią kontynuację poprzedniego wydawnictwa. Tak więc przez kolejne niespełna 30 minut, zostajemy masakrowani emanującymi od polonu i radu sztosami, których średnia długość nie przekracza regulaminowych 60 sekund. Świdniczanie w żaden sposób nie spuścili z tonu, nie zdobyli się na eksperymenty bądź nawet troszkę nie zamierzają ukrywać tego, że ich misją jest nadal wysmarowanie materiału o sile rażenia równej legendarnym Scum, Extreme Conditions Demand Extreme Responses czy World Downfall. Dwadzieścia paskudnych i pełnych chaosu kompozycji nie daje nawet chwili wytchnienia by móc się zastanowić nad…no właśnie nad czym?! To punkowy romans death metalu z hardocorową energią, którego efekty możemy usłyszeć na tym krążku. To kurwa grindcoreowy bękart, który zionie toksycznym jadem i pędzi do przodu starając się zgnieść swoich wszystkich napotkanych przeciwników. Nie zostawia jeńców i nie daje szans na jakąkolwiek nadzieję, że może być lepiej.  Jeżeli pierwsze takty nie porwały Cię w sam środek tej metalowej rozpierduchy to tak naprawdę nie ma powodów byś zawracał sobie tym głowę. Jest brzydko, na wpół żywo, zmutowanie i po prostu mocno! Co więcej, czuć że Panowie nie męczą przysłowiowej buły bądź starają się osiągnąć czegoś o czym nie mają pojęcia. Tak więc płyn lugola w górę i wznieśmy toast za kolejny nuklearny kataklizm!

Ocena: 7,5/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , .