Ondfødt – “Norden” (2021)

W połowie zeszłego roku Immortal Frost Produsctions wypuściło tysiąc egzemplarzy trzeciego pełnowymiarowego albumu fińskiego duetu Ondfødt. I choć album zawiera aż dziewięć numerów, należy określić go jako krótkawa zapchajdziura, gdyż trwa niecałe czterdzieści minut. Mimo to, z niewiadomych przyczyn krążek ten zwrócił moją uwagę. Może to intrygująca nazwa, może liryczna górska okładka, tego nie wiem. Z drugiej strony, czy to zawsze analityczny umysł ma brać górę nad spontaniczną duszą?

Ładnie się zaczyna ten kusawy secik. Dwuminutowe intro zapodaje klimat, jakiego życzyłbym sobie przez pozostałe trzydzieści pięć minut muzyki. Nic bardziej mylnego. Kolejny utwór ukazuje znacznie bardziej surowe oblicze zespołu. Blastująca perkusja, rwane, choć wyraźne i surowe riffy, a do tego ostry i mocno zmodyfikowany growl walą niczym obuchem między oczy. I nawet liryczna wstawka wrzucona w środek drugiego utworu nie zmienia tego uczucia. Dobrze, że numery są krótkie, bo taka intensyfikacja dźwięków na dłuższą metę mogłaby być trudna do zniesienia. Han bor i skuggona niby ciągnie klimat płyty, niemniej nawet przy pierwszym odsłuchu daje się zauważyć, że ta muzyka ma swój porządek i ułożenie. Grifti fran Tadjin to znów dawka pięknego, choć surowego kawałka muzyki. Ogromne brawa za partie gitarowe, które wymykając się z kanw black metalu, prowadzą w kierunki heavy metalowe. Fajne to i tak się ten trend tlił w poprzednich numerach. Naprawdę ciekawa, choć dość oczywista zagrywka. W połowie albumu duet serwuje dość liryczny, choć niezbyt chwytliwy antrakt, po którym następuje rezurekcja blackowych klimatów pod postacią najdłuższego (no, prawie) na płycie utworu Morkri. Mamy tu i klasyczny, zniekształcony black i heavy metalowe klimaty gitarowe, którym oczywiście towarzyszy nieco wolniejsza linia perkusji. W tej kwestii nie zmienia się nic aż do kolejnej lirycznej przerwy w drugiej połowie utworu Natten, który to sam z siebie także co do zasady nie odbiega od prostej idei umiarkowanego tempa, przesterowanych gitar i blastującej okazjonalnie perkusji. A wszystko to okryte całunem growlu oraz quasi-surowego black metalowego naparzania. Album zamyka najdłuższy, tytułowy utwór Norden, który jest także idealną soczewką dla całego albumu. Esencja klimatu na Norden i kropka. Fajny kawałek. Po prostu fajny.

Po najnowszym albumie  Ondfødt spodziewałem się chyba czegoś więcej niż tylko kawałka dobrze zagranej muzyki. Ba, po tym krążku spodziewałem się nawet czegoś więcej niż chwytliwe gitarowe partie heavy metalowe. I chociaż w ogólnym rozrachunku krążek wypada naprawdę dobrze, to już samo bezpłciowe i beznamiętne słowo „dobrze” brzmi przy charakteryzowaniu muzyki jak wyrok. „Dobrze” to może brzmieć set do kotleta, a nie album kapeli z Finlandii. Niestety.

Ondfødt na Fecebooku
Ondfødt na Bandcamp
Ondfødt w Encyklopedii Metalu

Ocena: 7/10

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , .