Owls Woods Graves – „Citizenship of the Abyss” (2019)

Żadnych znamion duszy… Przyznam, że nowy materiał Owls Woods Graves był jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie polskich premier bieżącego roku. Powrót do pierwszego i jak dotychczas jedynego wydawnictwa kapeli, epki z 2016 roku, napawał mnie pozytywnymi uczuciami przed odsłuchem pełnowymiarowego Citizenship of the Abyss. Oczekiwałem równie ciekawego połączenia punka i black metalu, co na wspomnianym extended play. Tymczasem pozostał lekki niedosyt.

Duet Owls Woods Graves to znani przede wszystkim z pracy w Medico Peste i występów na żywo z Mgłą gitarzysta E.V.T. i odpowiedzialny za wokal, bas i bębny The Fall, który niedawno wydał jeszcze jeden krążek, sygnowany nazwą Ashes, nad którym pochylam się w osobnej recenzji (tutaj). Na następcę fenomenalnego Herzogian Darkness przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, a tymczasem obaj muzycy wrócili do studia, by oddać się rozkoszy nagrywania albumu, który w moim mniemaniu może być traktowany jak odskocznia od typowego black metalowego grania. Oto na nasze ręce i uszy zostaje złożona ofiara z niespełna ponad półgodzinnego materiału, podzielonego na jedenaście krótkich acz porywających utworów.

W postaci klamry kompozycyjnej wita i żegna słuchacza głos Zbigniewa Zapasiewicza z audycji Koniec Półświni, pióra Helmuta Kajzara. Genialny tekst, świetna adaptacja legendarnego aktora, odrażające i mocne opisy, które poniekąd mogą stanowić podwaliny pod szereg współczesnych dokonań polskiego black metalu. Z całego serca polecam Wam zapoznać się z tym słuchowiskiem. Podobnie jak w opisanym przez Kajzara świniobiciu, tak i na Citizenship of the Abyss pełno jest okrucieństwa, plugastwa i przemocy.

Cechy te urzeczywistniają się poprzez chropowaty i agresywny wokal, któremu wtóruje do bólu prosta, ordynarna, kwadratowa wręcz warstwa instrumentalna. Jedna gitara tnie nieskomplikowane riffy, nie ma tu specjalnie popisowych solówek, a jednak w tej prostocie doszukać się można udanych i składnych melodii. Ciekawiej prezentuje się z kolei warstwa rytmiczna, w szczególności zaś siłą napędową albumu jest szybka perkusja, która garściami czerpie z punka, dosypując do tego szczyptę blackowej demoniczności. Materiał z Citizenship of the Abyss jest właśnie rozdarty pomiędzy te dwa gatunki muzyczne, aczkolwiek stylistyka utworów w przeważającej mierze skłania się ku hardcore’owi i crustpunkowi. Szala przechyliła się zatem w drugą stronę niż w przypadku wspomnianej na wstępie epki Owls Woods Graves, gdzie muzycy Medico Peste podzielili się ze słuchaczami swoim black metalowym obliczem. Teraz zaś dają się poznać z innej strony, a ich najnowszy krążek brzmi tak, jakby chłopaki bawili się muzyką, i nie zważając na nic, chcieli nagrać coś, co im w akurat w duszy grało. Album ten będzie pewnie niejednokrotnie porównywany do zeszłorocznego debiutanckiego longpleja Truchła Strzygi. Porównując te dwa projekty, staję jednak po stronie Owls Woods Graves. Ich Citizenship of the Abyss jest poważniejszą i lepiej skomponowaną płytą, do tego dopieszczoną technicznie przez samego M., który znany jest z tego, że za konsoletą potrafi wydobyć z każdego projektu odpowiednią jakość dźwięków. W przypadku punkowego poletka może to mieć mniejsze znaczenie, ale tutaj udało się przyjemnie połączyć brudne brzmienie i czystość elementów, które bez dobrej produkcji zginęłyby pod kawalkadą riffów i blastów.

Przyczepić się jedynie muszę do powtarzalności i przewidywalności, która nie opuszcza albumu Citizenship of the Abyss. Znów wypada przywołać do tablicy debiutancki materiał duetu, gdzie nie brakowało bardziej agresywnych wokaliz, ciekawszych gitar, i mocno uogólniając, klimat tamtej epki po prostu bardziej mi leżał, nawet przy takim Do You Deny The Evil?, gdzie obok przepotężnego kopniaka, jakim była pierwsza minuta kawałka, pojawił się przaśny punk rock w stylu lat dziewięćdziesiątych – to jednak zaskakująco dobrze się broniło. Po Owls Woods Graves można było oczekiwać czegoś bardziej bezkompromisowego i momentami wręcz chorego, a tu pojawił się album ledwie poprawny, co prawda z dobrymi tekstami i produkcją, ale momentami nudnawy, a przecież po półgodzinnym materiale powinno się krzyczeć „mało, mało!”. Okrzyk ten może się pojawić, ale w innym kontekście, bo chciałoby się więcej pomysłowości i zaskoczeń. Szczęśliwie jednak The Fall i E.V.T. przyzwyczaili nas do swojej różnorodności w tworzeniu muzyki, więc pewnie możemy spodziewać się kolejnych nowych i ambitnych projektów w niedalekiej przyszłości. Oby były co najmniej tak dobre jak Medico Peste czy Over The Woids.

Ocena: 7/10

Vladymir
(Visited 9 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , , , , , .