Haunted – „Haunted” (2016)

Haunted to jeden z ciekawszych debiutów tego roku, wg kilku zachodnich portali o muzyce stonerowej i doom metalowej. Jak to zawsze bywa w tego typu doniesieniach, biorę to z dość dużym przymrużeniem oka. Jednak kiedy przeczytałem o inspiracjach zespołu, szybko wrzuciłem CD do napędu. Electric Wizard i Black Sabbath zawsze były bliskie mojemu sercu. W debiucie Włochów z ładnego miasta Catania, słychać dużą inspirację tego pierwszego zespołu. Chociaż przyznać trzeba, że na pęczki jest kapel, które upodobały sobie tego typu granie.

Kiedy ciemność spadnie na ziemie i usłyszymy dzwon, wokal lektora mówi o tym, czym jest „czarna magia”. Tak bowiem zaczyna się ten album. Deszcz i wiatr powoduje przyśpieszone bicie serca i niepewność czy ktoś przypadkiem nas nie śledzi. Mamy dość ponurą aurę za oknem, więc muzyka Haunted jest idealnym dopełnieniem. Jesień w tym roku przybrała kolory bardziej czerni niż złota, jak malują niektórzy malarze. Bynajmniej, kiedy słucham tej płyty, mam takie odczucia.

Skład muzyków jest klasyczny. Mamy dwóch gitarzystów, sekcję rytmiczną i wokal Cristiny Chimirri. Szczerze przyznam, że średnio przepadam za damskimi wokalizami w takiej muzyce. W tym przypadku muszę przyznać, że brzmi to wszystko niesamowicie klimatycznie. Pośród „gruzowania” gitar, śpiew Cristiny unosi się wysoko. Nie dajcie się zmylić, muzykom jest bliżej piekła niż anielskich chmurek.

Elektryczny czarodziej w swoim fundamencie, mocno promuje satanizm, czarne msze czy kultowe stare horrory klasy B. Haunted jest wiernym uczniem, tego czarnoksiężnika i czerpie ile się da. Riffy są niskie, złe i posępne. Niema tu miejsca na uśmiech. Jak czarny deszcz padający zimną nocą, leje się ta muzyka do naszych uszu. Przykładem mogą być dwa pierwsze utwory z tego krążka. Nightbreed i Watchtower, to solidne doom metalowe „wałki”.

Rzecz, która jest bardzo dostrzegalna pośród tych pięciu numerów, to melodie. Dźwięki płynące z wioseł, plus wokal dają spójną całość. Słucha się tego bardzo przyjemnie i czuć inspiracje albumem Witchcult Today Electric Wizard. Nie jest to zarzutem, bo czuć własną interpretację twórczości niesamowitych Anglików z Dorset.

Utwory Silvercomb i tytułowy, czyli Haunted podobają mi się najbardziej. Pierwszy ze świetnym intrem rodem z horrorów z lat 70, wytwórni Hammer. Potężny młot spada szybko, wgniata w fotel ilością niskich rejestrów. Drugi Haunted to esencja, mroku i harmonii oraz dziwnych dźwięków w tle. Jednak zaznaczyć trzeba, że nie wszystkim ta muzyka się może spodobać. Skierowana jest do niszowej grupy odbiorców, którzy lubią długie kompozycje i dookoła aurę grozy.

Jeśli materiał jest dobry, okładka nie powinna odstawać od reszty. W tym przypadku kolory i logo kapeli są konkretne. Biorąc ten album do ręki, potencjalny słuchacz wie od razu, czego ma się spodziewać. Brakuje mi natomiast, po raz kolejny książeczki z tekstami. Lubię poczytać co muzycy mają do powiedzenia w lirykach.

Debiut jest bardzo udany. Haunted już zostało dostrzeżone, tam gdzie powinno. Wytwórnia Twin Earth bardzo konkretnie promuje tego typu granie. Chwała im za to i zachęcam do kupna tego cd bądź winyla. Nie zawiedziecie się intensywnością materiału. Ocena w przypadku dobroci, też będzie wysoka.

Ocena 9/10

Rafał Morsztyn
Latest posts by Rafał Morsztyn (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .