Muzyka poznańskiej formacji zajmuje szczególne miejsce w mojej osobistej hierarchii zespołów. Być może ze względu na wyjątkowe okoliczności poznania jej twórczości. Dlatego też w duchu dopingowałam zespół w wydaniu drugiej płyty i z niecierpliwością czekałam na efekty. I jest! Dziś, 11 maja, ma premierę We Disappear, wydany pod skrzydłami francuskiej wytwórni Debemur Morti Productions.
Na nowym albumie Hegemone stawia na przewagę długich, instrumentalnych motywów nad wokalami. Ta oszczędność w słowach śpiewanych nadaje wydawnictwu jeszcze więcej tajemniczości niż na poprzednim albumie. W zasadzie odnoszę wrażenie, że materiał jest miejscami bardziej agresywny, ale też całościowo mroczniejszy niż Luminosity, które również zrobiło na mnie duże wrażenie. Panowie w idealnych proporcjach łączą postową refleksyjność z blackową porywczością i dynamizmem. Liczne zmiany tempa, a przy tym emocjonalność wypływająca z kawałków sprawiają, że płytę pochłania się jednym haustem na raz.
Powtarzalne jak mantra intro z otwierającego kawałka Mara wprowadza w niespokojny klimat We Disappear. Kolejno dołączające instrumenty i dźwięki budują napięcie, które eksploduje w okolicach drugiej minuty, przechodząc w ścianę potężnych post-black metalowych napędzanych melodii z krzyczanymi wokalami nowego gardłowego i basisty kapeli Jakuba Witkowskiego (wydawnictwo jest pierwszym długograjem zarejestrowanym z jego wokalami).
Tak jak wspomniałam, Hegemone świetnie zestawia melancholię wraz furią i gniewem. Słychać to chociażby we Fracture, które rozpoczyna się gęstymi riffami i tnącymi blastami, a w dalszej części otrzymujemy chwilę ukojenia w postaci mocno post-metalowego motywu z czystym męskim śpiewem. Podobnie skonstruowany jest Rasing Barrows, w którym to z kolei intro prowadzi przez mocno post-rockowe pejzaże, a dopiero później atmosfera robi się bardziej duszna.
Moją uwagę przykuła też końcówka Хан Тәңірі ze względu na nieoczywiste umiejscowienie damskich, wyróżniających się wokaliz z pierwiastkiem egzotyki. Kończący krążek Тәңірi jest swoistym podsumowaniem całego charakteru materiału zawartego na We Disappear. Przy tym ponad 15-minutowym kolosie, nie da się nie odpłynąć do końca i nie poddać każdemu najmniejszemu dźwiękowi. Bardzo dużą rolę w tworzeniu atmosfery albumu odegrały przede wszystkim ukryte gdzieś w tle instrumenty klawiszowe. Chociaż są schowane w gęstwinie dźwięków, stanowią integralną część każdej kompozycji, bez której z pewnością nie byłoby tego specyficznego efektu genialnych backgroundów.
Nowy materiał Hegemone to absolutny dowód, że Panowie utrzymują poziom, który udało im się uzyskać na Luminosity. Ba! Powiedziałabym, że poszli nawet o krok dalej, tworząc album wypełniony po brzegi wrażliwością w najróżniejszych odcieniach. Moje smutne, spragnione takich dźwięków serduszko kupuje taki obraz szaleństwa i melancholii w całości. Za każdym razem, gdy naciskam przycisk „play” – znikam. I jestem pewna, że podczas dzisiejszego koncertu również mi się to przytrafi.
Ocena: 10/10
- Debiutancki singiel zespołu Inanes - 28 grudnia 2020
- King Apathy – „Wounds” (2019) - 17 października 2020
- My Dying Bride – „The Ghost of Orion” (2020) - 8 marca 2020
Tagi: 2018, Debemur Morti Productions, Hegemone, nowy album, post-black metal, post-metal, recenzja, review, Sludge, We Disappear.