Seher – „Nachzehrer” (2016)

Atmospheric black metal to jeden z tych podgatunków metalu, które już dawno wpadły do trumny z napisem „stagnacja”. O ile jednak w takim metalcorze, thrash metalu czy innych równie zastojowych nurtach czasami zdarzy się porywczy młodzian próbujący nadać swoim ramom nowy wizerunek, o tyle atmoblack wydaje się lubić gnicie na spokojnie. Dotychczas nie słyszałem żadnego projektu, który mógłbym uznać za powiew świeżości. Seher też za taki nie uznaję, choć muszę przyznać, że się chłopaki starają.

Wydany pod koniec lipca Nachzehrer jest pierwszym pełnoprawnym albumem niemieckiej hordy. Sam w sobie zawiera cztery utwory, choć recenzowana tu wersja obejmuje także demo z roku ubiegłego. Tym samym dostajemy całą twórczość Seher zawartą na siedmiu utworach i pięćdziesięciu pięciu minutach. W świat puścili ich goście z Totenmusik.

Nie mogę się zdecydować co o Nachzehrer myśleć. Zacznijmy więc może od plusów. Seher potrafi tworzyć dobre, wciągające kompozycje. Kilkukrotnie podczas odsłuchów złapałem się na lekkim rozkojarzeniu, nie wynikającym jednak ze znudzenia czy wątpliwej porywczości materiału. To był raczej objaw skuteczności muzyki. Dobry atmospheric wyrywa słuchacza z skóry i zabiera go w zamyśloną podróż. Takie fragmenty znajdziecie i na Ader, i Geist, ale przede wszystkim na Mensch z świetnie poprowadzonymi solówkami i melodiami. Wspomniany Geist też skutecznie oczarowuje. To najbardziej balladowy utwór płyty, rozwija się powoli i spokojnie, koi melodiami, choć nie jest pozbawiony mocniejszego fragmentu. mamy też Donner, melancholijny i służący jako outro głównej części. Z drugiej strony, to nie jest taki typowy atmospheric, co najlepiej udowadnia utwór tytułowy. W sumie ciężko jest powiedzieć co to konkretnie jest. Słyszę tam i wpływy punkowe, i sludge’owe, motyw przewodni to black metal z gatunku tych ładnych i jasnych, a nie jadowitych i mrocznych, a końcówka pachnie doomem. Wszystkie te elementy zmiksowano solidnie, nie odstają od siebie rażąco i boleśnie. Myślę, że mógłbym bardziej Seher polubić gdyby poszli bardziej w tym kierunku. Niestety tylko ten pierwszy Nachzehrer jest zauważalnie inny, w przypadku reszty kawałków trzeba się solidnie wysilić by zauważyć odmienność od zwykłego atmo.

I tutaj przechodzimy do minusów. W graniu tego typu najważniejszy jest klimat, a tego u Seher bardzo brakuje. Powodów jest pewnie kilka. Zbyt mała płynność w przechodzeniu pomiędzy kolejnymi motywami lub zbyt klarowne i jasne brzmienie, odbierające nagraniu zamglonego klimatu tak bardzo w tym podgatunku pożądanego to jedne z wielu. Dla mnie natomiast najważniejszym (i zarazem najtrudniejszym do zauważenia i wytłumaczenia) jest wrażenie odbierane podczas grania. To jest takie…. suche. Sterylne w emocjach i założeniach. Słuchając Seher czułem, że czegoś słucham, ale nie wiedziałem czego ani po co. Po tym graniu nie czuć nawet, że to black metal. Co prawda technicznie wszystko się tu zgadza, gitary gnają jak trzeba, perkusja blastuje a wokal krzyczy lodowato, ale jednak nie czuć tu tej czerni ani zimna. Kwestia ta poniekąd rozwiązuje się w materiału z dema (Der Seher wręcz razi chłodem), ale te demo to przecież tylko bonus, nie główne danie.

Dopinając kwestię formalności napiszę jeszcze krótko o layoucie. A jest on naprawdę genialny. Płyta została wydana świetnie, jest cała na czarno-minimalistycznie. Z wyjątkiem książeczki, równie minimalistycznej, choć białej. Jest jakby negatywowym odbiciem, co jest naprawdę świetne.

Werdykt prosty nie jest. W ogólnym rozrachunku płyta mi się podobała, choć przez ogromną jej część miałem wrażenie niedosytu. I ze względu na ten niedosyt trzymam za Seher kciuki. Mam wrażenie, że stać ich na wiele więcej i kiedyś nam to pokażą.

Ocena: 7/10

Kapitan Bajeczny
Latest posts by Kapitan Bajeczny (see all)
(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , , , .