Amenophis „Demos 1991-1992” (2016)

Nie wiem jak wy, ale ja od czasu do czasu lubię zagłębić się w czeluściach death metalowej krypty, by grzebiąc w zasobach zmurszałych grobowców, odnajdywać rozsypujące się kości zapomnianych często protoplastów stylu. Szwedzka kapela Amenophis nie miała tyle szczęścia co jej bardziej znani krajanie. By może w zalewie szwedzkich zespołów – nie bójmy się powiedzieć – często prezentujących wyższy poziom, nie było mowy o wypłynięciu na szerze wody. Ale nic w przyrodzie nie ginie. Moda na oldschool sprawia, że zapomniane kapele mogą mieć swoje pięć minut. Dzięki temu mamy okazję zaznajomić się z dwoma demami zespołu (Amenophis z 1991 oraz The Twelfth Hour z 1992 roku), które złożyły się na wspominkowe CD.

Dla kogo to wydawnictwo? Z pewnością to mus dla wszystkich death metalowych kronikarzy, co nie mogą usnąć, jeśli istnieje na świecie śmierć metalowy zespół, którego nie słyszeli (znam takowych osobiście). Niemniej wydawnictwo Demos 1991-1992 może zaciekawić także i mniej ortodoksyjnych miłośników starej szkoły death metalu (z pewnymi blackowymi i thrashowymi wpływami). Uspokajam bowiem – kawałki Amenophis to nie wyciągnięte z jakiegoś wysypiska złomu metalowe odpady, ale kawał interesującej muzyki. Owszem, trochę to już zardzewiałe, ale przecież w czasach, gdy wielu próbuje naśladować dawne patenty, takie granie może się podobać.

Pierwsze demo brzmi nieco bardziej surowo i mniej jednoznacznie deathowo. W wysoko strojonych gitarach i nieco skrzekliwym growlu Tima Petterssona (na późniejszych nagraniach mikrofon przejął Martin Gustavsson) przebija się trochę blackowego klimatu. Zespół nie stara się za bardzo kombinować, co wychodzi utworom na dobre. Całość trzyma się w średnich tempach, czasem zwalniając niemal do death/doomowego standardu (Unfathomed Wisdom). Zwykle to jednak nawałnica cudnie siermiężnych riffów, choć bywa, że gitary rozpędzają się leniwie, jak w The Church of Abaddon (przeróbka tego kawałka znalazła się też na drugim demo, zyskując na wyrazistości). Jeśli zespół próbuje urozmaicić swoje kompozycje, to albo wplatając na samym początku mroczne intro, albo dodając trochę nastrojowych akustycznych gitar (wstęp do Bloodstained Winter).

Drugie demo zdradza ciągoty ku bardziej wyrazistym kanonom death metalu, chociaż wciąż podziemnych w wyrazie. Boje się napisać, że jest trochę bardziej technicznie, ale na pewno ciut solidniej i mocniej. Zespół miał niewątpliwy dryg to prostych, ale chwytliwych riffów (Below the Crescent Moonshine). Czasem Amenophis wypada ciut bardziej „mainstreamowo”, może z pewnym nawiązaniem do wczesnych dokonań Death (Eyes of Fire). A jeśli i tu szukać pewnych urozmaiceń, to może być to ciekawe solo w wymienionym przed chwilą utworze albo kobiecy głos w In the Dead of the Night.

Wcale nie taki znowu typowy twór dla szwedzkiej sceny, ale niewątpliwe nasiąknięty jej tradycją. Coś dla miłośników pierwszej, deathowej jeszcze płyty Darkthrone, bardzo wczesnych prób Chucka Schuldinera, albo i Samaela. Fani rodzimego Throneum też znajdą tu coś dla siebie. Ocena może nieco zawyżona, ale kronikarskie zasługi wydawnictwa Demos 1991-1992 są niezaprzeczalne. Warto wspierać podobne projekty, tym bardziej, że nagrania Amenophis można było znaleźć dotąd jedynie na kasetach magnetofonowych i to w nakładzie znikomym. Kolejna „biała plama” na mrocznych kartach historii śmiercionośnej muzy została zapełniona.

Ocena: 8/10

Amenophis na Bandcamp: https://ihate.bandcamp.com/album/demos-1991-1992

(Visited 1 times, 1 visits today)

Tagi: , , , , , , .